- Publikacja "Gazety Wyborczej" zawiera nieprawdziwe informacje. Decyzja o organizacji konferencji nie ma związku z decyzjami refundacyjnymi – powiedział w środę rzecznik Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Jakubiak, odnosząc się do doniesień medialnych.

Reklama

Środowa "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że w miniony weekend odbyło się wyjazdowe posiedzenie kierownictwa resortu zdrowia w hotelu, który należy do właścicieli jednej z największych polskich firm farmaceutycznych – Adamedu. "GW" wskazała, że do wizyty w hotelu doszło tuż po tym, jak projekt listy leków refundowanych uzupełniono o preparaty produkowane przez tę firmę.

W odpowiedzi na te doniesienia parlamentarzyści PO zażądali "natychmiastowej reakcji i szczegółowych wyjaśnień" od premiera Mateusza Morawieckiego, a także dymisji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i kontroli NIK w MZ.

Rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Jakubiak przekazał na środowej konferencji prasowej, że publikacja "GW", zatytułowana "Kosztowny weekend ministrów", zawiera nieprawdziwe informacje. - Proces refundacji leków jest transparentny i przejrzysty. Żadne naciski producentów leków nie mają wpływu na decyzje. Zapadają one w procesie negocjacji z udziałem m.in. komisji ekonomicznej – wskazał rzecznik.

Jakubiak podniósł, że kolejne listy leków refundowanych publikowane są w miarę podejmowanych rozstrzygnięć. - Projekt listy, opublikowany w środę 12 grudnia, zawierał błędnie wyliczone ceny, wskutek błędu algorytmu systemu SOLR. Po poprawieniu błędu nowy projekt został opublikowany w piątek 14 grudnia i jednocześnie poszerzony o 46 pozycji, wśród których znalazło się dziewięć leków firmy Adamed, a nie 14, jak podaje "GW" – wskazał.

Zaznaczył, że projekty są publikowane według stanu negocjacji na dzień publikowania, a decyzje refundacyjne zapadają praktycznie każdego dnia. Rzecznik MZ podkreślił, że proces zamówienia miejsca, w którym odbyło się wyjazdowe posiedzenie kierownictwa, nie miał żadnego wpływu na decyzje refundacyjne.

- Wybór miejsca spotkania został dokonany przez służby administracyjne Ministerstwa Zdrowia, zgodnie z prawem zamówień publicznych. Decyzja o wyborze oferty Narvila zapadła 4 grudnia, po przeprowadzonym rozeznaniu rynku hoteli podwarszawskich. Podczas dokonywania wyboru nie brano pod uwagę, kto jest właścicielem hotelu – zaznaczył.

Reklama

Zamówienie i usługa – jak wyjaśnił – obejmowały wyłącznie wykorzystanie sali konferencyjnej z nagłośnieniem, posiłki i nocleg. Koszt usługi wyniósł około 29 tys. zł.

- Zestawienie oferty hotelu z informacją o spotkaniu kierownictwa ministerstwa budzi nieuprawnione sugestie, że uczestnicy spotkania z niej skorzystali – co nie miało miejsca. Nieprawdziwa jest również sugestia, że istniał jakikolwiek związek między miejscem spotkania a decyzjami refundacyjnymi – podkreślił.

Firma Adamed poinformowała w środę, że w związku z artykułem opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" oraz na portalu www.wyborcza.pl przesłała do redakcji "wniosek o sprostowanie nieprawdziwych informacji". We wniosku o sprostowanie Adamed napisał, że informacja łącząca fakt dopisania produktów tej firmy do projektu najnowszej listy refundacyjnej z konferencją MZ zorganizowaną w hotelu Narvil jest "nieścisła", a także "ma charakter insynuacji i narusza wizerunek Adamedu".

"Hotel Narvil i Adamed to dwa odrębne podmioty prawne prowadzące swoje operacje biznesowe rozłącznie i posiadające odrębne zarządy. Ani właściciele, ani żaden z przedstawicieli Adamedu nie mieli jakiejkolwiek wiedzy o zapytaniu skierowanym przez Ministerstwo Zdrowia do hotelu Narvil w sprawie planowanego spotkania i poczynionej rezerwacji, jak również o opisywanym w artykule wyjazdowym posiedzeniu kierownictwa Ministerstwa Zdrowia w dniach 14 i 15 grudnia" – zapewniła firma.

Dodała, że nieprawdą jest, jakoby jakiekolwiek osoby reprezentujące Adamed interweniowały w sprawie usunięcia projektu nowej listy refundacyjnej ze strony internetowej MZ. Firma zapewniła też m.in., że nowe oferty cenowe zostały przez nią złożone zgodnie z obowiązującą procedurą administracyjną.

- Domagamy się jeszcze dzisiaj natychmiastowej reakcji pana premiera (Mateusza) Morawieckiego, wprowadzenia "opcji zero" w Ministerstwie Zdrowia, łącznie z dymisją ministra (Łukasza Szumowskiego ) oraz szczegółowego wyjaśnienia tej bulwersującej sytuacji - oświadczył wcześniej poseł Budka podczas konferencji prasowej w Sejmie. Dodał, że PO będzie domagać się także "pilnej kontroli" Najwyższej Izby Kontroli w resorcie zdrowia, a "w szczególności z uwzględnieniem sposobu ustalania listy leków refundowanych".

Senator Grodzki przypomniał, że lista leków refundowanych jest ogłaszana co dwa miesiące. W jego ocenie, Ministerstwo Zdrowia "stara się stworzyć wrażenie, że tworzenie tej listy to jest wiedza tajemna, do której nikt nie powinien mieć dostępu".

- Ale efekty są dramatyczne. Leki zamiast tanieć, drożeją. Symbolem tego jest niezbędny dla dzieci, nie mający zamiennika, lek przeciwwirusowy po przeszczepach, który trzy lata temu kosztował 3,20 zł, teraz kosztuje już ponad 900 zł - mówił senator PO.

Grodzki zwrócił uwagę, że "zanim lista został zamknięta, całe kierownictwo Ministerstwa Zdrowia udaje się na suto opłacony weekend do hotelu należącego do właścicieli jednego z koncernów farmaceutycznych". Zauważył, że gdyby zrobił to szeregowy lekarz, to "z powodu polityki przejrzystości i zasad INFARMY (Związek Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych – PAP), natychmiast ponosiłby ciężkie konsekwencje".

W jego ocenie, sytuacja opisana w środowej "GW" "przypomina czasy, gdy ludzie ze świata kryminalnego kupowali benzynę policjantom, żeby kupić sobie ich łaskawość".

Grodzki mówił także o trwającej w resorcie zdrowia kontroli CBA, która w jego ocenie - "prowadzona jest w sposób kuriozalny". Jak wyjaśnił, "ponieważ wyrzucona dyrektorka Departamentu Polityki Lekowej, jako zarzut usłyszała, że należy do osób, które agresywnie walczą o obniżkę cen leków w Polsce".

- Jeżeli to jest zarzut, to przestaje dziwić, że lek, który kosztował 3,20, teraz kosztuje ponad 900 złotych. Tak dalej być nie może - podkreślił Grodzki.