Prezydent został spytany o komentarz szefa Rady Europejskiej, b. premiera Donalda Tuska do słów, jakie wygłosił pod koniec października w czasie polsko-niemieckiego Forum "Europa 1918-2018: historia z przyszłością". Prezydent mówił wówczas m.in. o niedosycie demokracji w ramach UE, podając jako przykład zakaz sprzedaży zwykłych żarówek. Tusk powiedział wtedy, że nie dołączy się do złośliwości i szyderstw pod adresem polskiego prezydenta. Wtedy, kiedy wydaje się pogubiony w argumentacji, potrzebuje raczej naszego wsparcia, a przynajmniej jakiejś takiej życzliwej cierpliwości. Więc pozwólcie państwo, że do tego chóru złośliwców i żartownisiów nie będę dzisiaj dołączał - zaznaczył b. premier.
Andrzej Duda, pytany co czuje, słysząc takie komentarze pod swoim adresem, odparł: Czuję, że Donald Tusk nie ma szacunku do własnego kraju. Podkreślił, że ma wyrobione zdanie na temat polityki, jaką Tusk realizował jako szef rządu. Według mnie to była zła polityka - oświadczył. Dopytywany czyje interesy reprezentuje Tusk, jako szef Rady Europejskiej, prezydent ocenił, że nie są to polskie interesy. Widocznie (Tusk) jest europejskim politykiem, jak to on mówi. Według tego, co widzę, polskich interesów nie reprezentuje - oświadczył Andrzej Duda. Według prezydenta, w UE są politycy, którzy mimo pełnienia funkcji w instytucjach unijnych, nie zapominają o interesach własnego kraju i je realizują.
Prezydent w wywiadzie dla wp.pl i 300polityka.pl, powiedział, że nie miał powodów do satysfakcji przy podpisywaniu nowelizacji o ustawy o SN. Ja szanuję i uznaję orzeczenie TSUE, aczkolwiek uważam że Trybunał tutaj dalece wykroczył poza swoją właściwość rzeczową. Według mnie, kwestia do której tutaj się odniósł, jest kwestią pozatraktatową, organizacja wymiaru sprawiedliwości leży w gestii państw członkowskich - oświadczył Andrzej Duda.
Zdaniem prezydenta, TSUE poszedł za daleko. Jest to poważne zmartwienie państw członkowskich UE, że Trybunał się rozpycha, zagarnia pod siebie coraz większe kompetencje, coraz bardziej ingerując w wewnętrzne sprawy państw członkowskich - ocenił Andrzej Duda. Dla mnie jest to taki dzwonek alarmowy - podkreślił prezydent.
Prezydent był też pytany o swoją krytyczną wypowiedź wobec sędziów, wygłoszoną we wtorek w TK. Jego zdaniem, ona, jako prezydent w obecnej sytuacji ma obowiązek wygłosić takie słowa. Jeżeli prezydent obserwuje taką sytuację, że przedstawiciele władzy sądowniczej, nad która de facto nie ma kontroli - a nad Sądem Najwyższym nie ma kontroli - jeżeli tam dochodzi do jawnego, ostentacyjnego łamania ustaw i konstytucji przez sędziów, to jest to sytuacja zatrważająca, nad którą nie można przejść do porządku dziennego - oświadczył Andrzej Duda.
Prezydent pytany, jak wyborcy zareagują na podpisanie przez niego nowelizacji ustawy o SN zaznaczył, że wyborcy muszą sobie zdawać sprawę, że chcemy być w UE i musimy pewne elementy jej funkcjonowania respektować, a takim elementem funkcjonowania są orzeczenia TSUE. Oczywiście możemy wyrażać swoje zdanie. Z wielką dezaprobatą patrzę na to, i to jest coś, co mi się nie podoba w UE, że rządząca tam liberalna lewica udaje, że nie widzi problemów, które są w Polsce - czyli łamania konstytucji i prawa przez środowisko sędziowskie, przez cały szereg sędziów SN, którzy do czasu opublikowania ustawy i wejścia jej w życie są cały czas sędziami w stanie spoczynku - oświadczył Andrzej Duda.
Przemawiając we wtorek w TK prezydent nawiązując do sędziów, którzy po październikowym orzeczeniu TSUE wrócili do SN, mówił m.in., że chyba nikt, kto zna polski system prawny, w szczególności system konstytucyjny i zna obowiązujące zasady, nie ma wątpliwości, że takie działanie sędziego, po pierwsze, stanowi absolutne i jednoznaczne złamanie art. 178 ust. 1 i 3 konstytucji, po drugie, narusza uprawnienia sędziego, który został odsunięty od orzekania, wynikające z art. 178 ust. 2 konstytucji, jak również (...), jeżeli spojrzymy na to szerzej, z całą pewnością drastycznie złamany jest tutaj art. 7 konstytucji, mówiący o tym, że wszystkie władze państwowe w Rzeczypospolitej Polskiej, w tym sądy i trybunały, działają na podstawie i w granicach prawa.
Jak mówił prezydent, jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, w której znaczące postacie polskiego wymiaru sprawiedliwości (...) w sposób otwarty naruszają obowiązujące przepisy prawne, naruszają przepisy konstytucyjne, lekceważą przepisy ustawowo obowiązujące, to mamy do czynienia z anarchią wywoływaną przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Mamy sytuację, w której pewna grupa elity sędziowskiej uważa się za bezkarną i za taką, której polskie prawo nie obowiązuje, tylko dlatego, że im się nie podoba - stwierdził prezydent.
Dla mnie sytuacja parlamentarna jest sytuacją stabilną w tej chwili. Także osobiście nie mam takiego przekonania, żeby była jakaś podstawa do tego, żeby były wcześniejsze wybory parlamentarne. Natomiast oczywiście decyzja należy też do parlamentu - powiedział także prezydent, pytany czy wyklucza możliwość rozpisania przedterminowych wyborów. Jego zdaniem, absolutnie nie ma podstaw do tego by sądzić, że budżet nie zostanie uchwalony. Spokojnie czekam na to, aż parlament zrealizuje swoje zadania. Nie mam w ogóle w tej chwili takich obaw, żeby ten budżet miał nie być uchwalony. Oczywiście, co będzie to będzie, ale jak będzie, to zobaczymy. Natomiast dzisiaj nie widzę takiego niebezpieczeństwa - stwierdził.
W środę "Gazeta Wyborcza" napisała, że w Prawo i Sprawiedliwość rozważa zorganizowanie przyspieszonych wyborów parlamentarnych na wiosnę, do czego - zdaniem "GW" - namawia szef MS Zbigniew Ziobro. "Ziobryści przekonują, że należy wyprzedzić majowe wybory do europarlamentu, bo będą najtrudniejsze dla obozu władzy i mogą zapoczątkować spadek w sondażach" - czytamy.
"Jest sposób, by doprowadzić do przedterminowych wyborów. Prezydent Andrzej Duda może skrócić kadencję parlamentu, jeśli w ciągu czterech miesięcy od złożenia w Sejmie projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona uchwalona. Termin mija 27 stycznia" - pisze "GW". Według "Gazety", ostateczna decyzja ws. przyspieszonych wyborów ma zapaść 16 stycznia, a jedną z kluczowych przesłanek do jej podjęcia będą sondaże zlecone przez partię.
W środę do doniesień "GW" odniosła się rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Absolutnie nie będzie przyspieszonych wyborów. Sekwencja wyborcza jest taka, że najpierw mamy wybory do europarlamentu, potem mamy wybory do parlamentu polskiego. Budżet uchwalamy w styczniu - powiedziała w radiowej Trójce.