W marcu 2017 r. przywódcy państw UE ponownie wybrali Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Decyzja zapadła w głosowaniu na szczycie UE w Brukseli. Przeciwko Tuskowi wypowiedziała się tylko ówczesna polska premier Beata Szydło. Polski rząd zgłosił innego kandydata na stanowisko szefa Rady Europejskiej, europosła Jacka Saryusz-Wolskiego, który był jedynym formalnie zgłoszonym kontrkandydatem Tuska.
Szef MSZ w piątkowym wywiadzie dla magazynu "Polska Times" był pytany m.in., jak dziś Donald Tusk jest postrzegany przez rząd. Czaputowicz mówił, że ostatnio pytał go o to Wolfgang Schaeuble, przewodniczący Bundestagu. Potwierdziłem, że nie kwestionujemy legitymacji Donalda Tuska, nie uznajemy go jednak za przedstawiciela Polski. W wyborach zgłosiliśmy przecież Jacka Saryusz-Wolskiego - powiedział szef MSZ.
Na uwagę, że "kilka godzin przed szczytem wybór Tuska - w wystąpieniu w Bundestagu - zapowiedziała Angela Merkel", Czaputowicz zauważył, że "z tego by wynikało, że był on reprezentantem Niemiec, choć może nieformalnym". Wybór był legalny, jednak bardzo wątpliwy etycznie. Po raz pierwsze wybrano inną osobę z danego państwa, niż była wskazana przez rząd. Nie przypominam też sobie, by to się kiedykolwiek zdarzyło w jakiejś organizacji międzynarodowej - stwierdził Czaputowicz.
W sobotę, w rozmowie w RMF FM, Czaputowicz tłumaczył swoją wypowiedź dla magazynu "Polska Times". Powiedziałem tak w wywiadzie mając na myśli, że (Tusk - PAP) jest nieformalnym reprezentantem Niemiec. No, nie jest reprezentantem Polski w tym sensie, że Polska miała swojego kandydata - Jacka Saryusza-Wolskiego. Decyzja została podjęta inna przez przywództwo państw, uznajemy to. Donald Tusk został wybrany w sposób legalny, natomiast na pewno nie jest reprezentantem Polski - mówił minister.
Dopytywany, czyim w takim razie kandydatem był Tusk, Czaputowicz stwierdził, że "jest to dobre pytanie”. Znamy wynik głosowania. Wiemy, że pani kanclerz Angela Merkel była w Warszawie, rozmawiała z prezesem (PiS Jarosławem) Kaczyńskim na temat poparcia dla Donalda Tuska, tego poparcia nie uzyskała, prowadziła inne działania. Myślę, że to był główny czynnik, który zadecydował o wyborze Donalda Tuska wbrew stanowisku Polski, bo to jest dla nas istotne – odparł Czaputowicz.
Natomiast ja myślę, że ta kwestia powinna być wyjaśniona przez samego Donalda Tuska. Warto, by dziennikarze go zapytali, czyim reprezentantem on jest. Jak doszło do tego wybory, jakie były drogi dochodzenia do jego decyzji, żeby zgodzić się na kandydowanie wbrew kandydatowi naszego kraju – dodał minister.
Czaputowicz odniósł się też do komentarza lidera PO Grzegorza Schetyny, który w piątek stwierdził, że szef polskiego MSZ "wywiadem skompromitował siebie i politykę zagraniczną rządu PiS”. Tak kończy się sytuacja, w której MSZ podporządkowuje się antyeuropejskiej fobii. Naprawa szkód wywołanych przez ten rząd będzie trwać lata - oświadczył lider Platformy. Grzegorz Schetyna jest przywódcą opozycji, jest w procesie wyborczym, używa ostrych słów, to wynika z tego, że ten fakt wyboru Donalda Tuska i te okoliczności za nim stojące, są oceniane przez pana przewodniczącego Schetynę jako obciążające – powiedział szef MSZ.
Myślę, że to jest pytanie do pana Donalda Tuska, do Rady Europejskiej, jak do tego doszło. Ja nie chcę tutaj prowadzić tej dyskusji, ja po prostu odpowiedziałem na pytania dziennikarza, który mi je zadał, dotyczące właśnie tej kwestii. Najważniejsze z tego jest to, co powiedziałem Wolfgangowi Schaeuble, że my nie kwestionujemy legalności wyboru Donalda Tuska i proszę tego Polsce nie zarzucać. Premier zawsze uczestniczy w spotkaniach Rady, które prowadzi Donald Tusk, tylko nie możemy się też zgodzić na uznanie czegoś, co jest sprzeczne z rzeczywistością, że on był zgłoszony przez Polskę albo my go popieraliśmy. Te kwestie, o których mówię, powinny być jasno postawione – podkreślił minister.
Panu przewodniczącemu Schaeuble postawiłem pytanie: jak pan by się czuł, gdybyśmy my wskazali, kto ma Niemcy reprezentować w RE? Ja tutaj podaję pewną wizję UE, patrzę na to z tej perspektywy, to zapewne ma przełożenie na politykę krajową, ale widzę, że to może być traktowane jako pewna wstydliwa okoliczność, obciążenie, że to Niemcy wylansowały, poparły Donalda Tuska. To by też świadczyło o pewnej polskiej scenie politycznej. Mi się wydaje, że pan przewodniczący Donald Tusk w ogóle nie będzie zaprzeczał, on to traktuje chyba jako oczywiste; nie wiem, dlaczego dziennikarze robią z tej wypowiedzi jakiś spór polityczny.