Konflikt między posłankami zaczął się od tego, że Joanna Senyszyn napisała na Twitterze, że "wicemarszałek Terlecki obraża Polaków" stwierdzeniem, że "po 1945 najlepsi szli do lasu lub zostawali w konspiracji". "Z liczebności band wynika, że dużo tego dobrego nie było" - oznajmiła Senyszyn.
Na te słowa zareagowała Bernadeta Krynicka, nazywając Senyszyn "ruską swołoczą".
Kiedy posłance PiS zwrócono uwagę, że przesadziła, odparowała, że to "symptomatyczne", że "tym, których drażni użyte przeze mnie określenie, zupełnie nie przeszkadza język używany przez komunistów w walce z patriotycznym podziemiem".
O posłance Krynickiej zrobiło się głośno podczas ubiegłorocznego protestu opiekunów osób niepełnosprawnych w Sejmie. Polityczka sugerowała wówczas, że to rodzice zmuszają niepełnosprawne dzieci do protestu, a na słowa krytyki odpowiadała, że "to nie są dla niej partnerzy do rozmowy".