Poseł PiS stwierdził, że "trwa sztafeta pokoleń". - Walka Żołnierzy Wyklętych była potrzebna i niezbędna, bo to dzięki ich ofierze życia mamy wolną Polskę. W środowiskach postsowieckich pojawia się widocznie jakiś wyrzut sumienia, o ile mają one w ogóle sumienie. Chcą zagłuszyć niewygodną prawdę. Są to najczęściej ludzie, którzy są bezpośrednio, a czasie pośrednio związani z poprzednim systemem. Przypominam, że mamy wnuków sowieckich oprawców w obecnej kadencji Sejmu. Jest to sztafeta pokoleń, w której bierzemy udział i naszym celem jest bronić dobrego imienia tych, którzy bronili dobrego imienia Polski. Widziałem prowokacje Senyszyn i Czarzastego. Moim zdaniem była to akcja zaplanowana na to, aby się wypromować - powiedział w wywiadzie dla wPolityce.plDominik Tarczyński.
- To jest poziom dna i coś, co w debacie publicznej nie powinno mieć miejsca. To było obliczone na prowokacje. Oczywiście emocje się we mnie burzyły, ale uznałem, że bardziej ich zaboli, jeśli nie zwrócę uwagi na ten plankton polityczny, który już praktycznie nie istnieje. Nie będą na historii mojego dziadka i Żołnierzy Wyklętych robić sobie polityki. Trzeba ich zignorować jak nieświeże powietrze - mówił Tarczyński pod adresem posłów SLD.
- Prawda jest zawsze niebezpieczna dla tych, którzy budowali i próbują budować narrację polityczną na kłamstwie. Są obnażane zbrodnie i historie, o których przez dziesięciolecia nie można było mówić. Pamiętam, że u mnie w domu tylko o jednym temacie rozmawiano szeptem. Moja mama i babcia musiały szeptać, kiedy o tym mówiły. Kiedy w latach 90. BBC przyjechało do mojego domu, żeby zrobić reportaż o dziadku, moja babcia otworzyła drzwi i zemdlała ze strachu, bo myślała, że to esbecja - wspominał polityk PiS.
Na uwagę dziennikarza, jakoby "obóz dobrej zmiany zaniedbał" dekomunizację, Tarczyński oznajmił, że "zgadza się z premierem Jarosławem Kaczyńskim, kiedy mówił trzy lata temu, że dwie kadencje to za mało, aby wszystko naprawić, aby uporządkować wszystkie sprawy". - Po tylu latach walki z obozem patriotycznym potrzebujemy minimum trzech kadencji i o ten czas będziemy prosić podczas najbliższej kampanii wyborczej - podsumował.