Prokuratura zarzuciła byłej posłance m.in., że pieniędzmi fundacji płaciła za prywatne zakupy. Jak mówił rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Marcin Saduś, "zarzuty dotyczą nadużycia uprawnień jako prezes zarządu Fundacji Szkoła Społeczna, a także przywłaszczenie pieniędzy, towarów i usług na szkodę fundacji, na kwotę blisko 250 tys. zł, oraz posługiwania się podrobionymi fakturami".
Po odczytaniu aktu oskarżenia, K. nie przyznała się do winy; rozpoczęła składanie wyjaśnień. "Ten proces jest próbą ataku na mnie" - powiedziała przed sądem.
Oskarżona zapewniła, że wydatki szkoły społecznej były konsultowane na bieżąco z rodzicami uczniów. - Nie było sytuacji, w której rodzice mieliby jakieś uwagi co do sposobu wydatkowania. Na corocznych zebraniach z radą rodziców były omawiane wszystkie wydatki, a zarząd przyjmował corocznie bilans, do którego nie było uwag - zaznaczyła.
Zdaniem śledczych, była prezes fundacji miała płacić pieniędzmi FSS zza prywatne zakupy w drogeriach, księgarniach, sklepach z alkoholem i zoologicznych. Jak pisano w mediach, miała np. kupić porcelanowy serwis, robione na zamówienie meble, żelazko, telewizor, szlifierkę, wiertarkę, zamrażarkę, a z konta fundacji miały też być opłacane bilety do teatru, usługi remontowe, przeglądy dentystyczne i przegląd samochodu, podróż promem do Danii. K. miała się też ubiegać o zwrot kosztów na podstawie podrobionych faktur.
Oskarżona w toku śledztwa konsekwentnie nie przyznawała się do winy. Prowadzone przeciwko niej postępowanie tłumaczyła zemstą "byłych i obecnych członków zarządu fundacji". Ligia K. zeznawała bowiem jako świadek w sprawie karnej dotyczącej defraudacji pieniędzy przez fundację.