"Wałęsa był w latach 1970-1976 TW ps. +Bolek+, który własną ręką sporządzał doniesienia agenturalne wymierzone w kolegów ze Stoczni Gdańskiej, pobierał za to i kwitował własnoręcznie za to gratyfikacje finansowe" - podkreślił historyk.

Sławomir Cenckiewicz - dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i wiceprzewodniczący Kolegium IPN - odniósł się do opublikowanej ostatnio w mediach społecznościowych opinii Lecha Wałęsy, że IPN sfałszował teczkę personalną i teczkę pracy TW ps. "Bolek". Dokumenty te Instytut przejął w lutym 2016 r. z domu gen. Czesława Kiszczaka, szefa MSW w latach 80.; następnie po badaniach historyków, archiwistów i biegłych grafologów, IPN uznał je za autentyczne.

Reklama

"Lech Wałęsa po raz kolejny stwierdził, że tzw. teczki Kiszczaka, czyli teczka personalna i teczka pracy TW ps. +Bolek+, zostały sfałszowane w IPN. Oczywiście, zarówno analiza źródłoznawcza, porównawczo-archiwalna, mikrobiologiczna teczek, jak i grafologiczna (ta ostatnia Instytucie Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie) materiałów TW +Bolek+ wykluczyła taką możliwość" - napisał na Facebooku Cenckiewicz.

"Całość tej dokumentacji jest autentyczna i w zasadzie nie byłoby sensu o tym dalej dyskutować, gdyby nie ponawiane od pewnego czasu wynurzenia Wałęsy na temat dwóch kart kontrolnych (+wykaz osób prowadzących sprawę – teczkę oraz osób, które zapoznały się z materiałami+) – pierwsza z teczki personalnej agenta +Bolka+ (sygn. IPN BU 3333/1/1, k. 7) i druga – z teczki pracy (sygn. IPN BU 3333/1/2, k. 8)" - podał historyk, przypominając też, że oba te dokumenty - w ocenie Wałęsy - mają być koronnymi dowodami na fałszerstwo całej dokumentacji TW "Bolek".

W ostatnim czasie Lech Wałęsa przekonuje, że karty kontrolne tzw. teczek Kiszczaka zostały sfałszowane, co - według niego - podważa całą ich wiarygodność. Mam świadków, którzy mówią, że oglądali te teczki, a na kartach nie ma ich nazwis" - powiedział w niedawnej rozmowie z PAP. Zgodnie z procedurami w Służbie Bezpieczeństwa każdy przeglądający dokumenty musiał wpisać się na kartę kontrolną i podać datę.

Sławomir Cenckiewicz - współautor książki "SB a Lech Wałęsa", który już od wielu lat bada przeszłość byłego przywódcy Solidarności - zwrócił uwagę, że obieg dokumentacji Wałęsy między gdańską SB a MSW już od września 1980 r. jest precyzyjnie opisany i odnotowany w dokumentacji SB. Również tej, która zachowała się pomimo kradzieży dokumentów po +wypożyczeniu+ ich w latach 1992-1995 do Kancelarii Prezydenta RP - zaznaczył.

Wszystko wyglądało inaczej, a opowieści Wałęsy to tylko fantasmagorie. Jednak pomimo faktów i starannie udokumentowanej wiedzy źródłowej, wymachujący kartami kontrolnymi Wałęsa wprowadza niektórych widzów/czytelników w błąd twierdząc m.in., że w kartach kontrolnych wpisywali się zawsze wszyscy funkcjonariusze SB, którzy czytali akta i że wpisywali się chronologicznie itd. Każdy kto się na kuchni bezpieki nieco zna, po prostu wie, że nie zawsze tak było, chociaż instrukcje kancelaryjne nakazywały precyzję w tej kwestii - wyjaśnił badacz.

Reklama

Jeśli byłoby tak jak mówi Wałęsa, to w karcie kontrolnej teczki powinien się wpisać gen. Czesław Kiszczak, który bezsprzecznie od września 1981 r. (19 IX 1981 r. teczki TW +Bolek+ zostały wysłane do gen. Władysława Ciastonia) aż do lipca 1990 r. służbowo korzystał z lektury tych akt (pomijam fakt, że od 1990 r. aż do śmierci w 2015 r. przetrzymywał akta w prywatnym archiwum) - dodał Cenckiewicz.

Historyk zaznaczył, że obie karty kontrolne z teczek TW "Bolek" są autentyczne. Nie wnikając w intencje Wałęsy, człowieka przecież głęboko zakłamanego, zmieniającego wersje swoich relacji z SB w zależności od sytuacji, pomijając też jego kondycję umysłową i chęć wyparcia strasznej przeszłości, należy z całą powagą stwierdzić, że obie karty kontrolne są autentyczne i integralnie należą do całości dokumentacji agenturalnej Wałęsy - napisał.

Dodał też, że treść obu kart kontrolnych, a więc wykaz funkcjonariuszy zainteresowanych sprawą Wałęsy/TW "Bolek", ich afiliacja i daty owego zainteresowania, pismo własnoręczne, potwierdzają inne liczne dokumenty zarchiwizowane w tej sprawie. Przypomniał też, że pismo odręczne funkcjonariuszy SB wpisanych do kart kontrolnych potwierdziły badania grafologiczne w Instytucie Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. Ten sam Instytut w styczniu 2017 r. ogłosił, że ponad 50 dokumentów z teczek TW "Bolek", w tym zobowiązanie do współpracy z SB, doniesienia i pokwitowania odbioru pieniędzy są autentyczne, czyli zostały wytworzone lub podpisane przez Wałęsę.

Ponadto historyk przedstawił szczegółowo obie karty kontrolne z teczki personalnej i teczki pracy TW ps. "Bolek"; załączył je także pod swoim tekstem.

Podsumowując studium wiceprzewodniczący Kolegium IPN napisał: Taka jest cała prawda o +najważniejszym+ dowodzie na fałszerstwo akt agenturalnych Lecha Wałęsy przez Cenckiewicza, Wyszkowskiego, Gwiazdę i IPN. Nie dajcie się zwieść temu złemu człowiekowi, który wypowie każde kłamstwo i rzuci każde obelżywe słowo, by wyprzeć własną przeszłoś". Dodał też, że paradoksalnie, ale zupełnie nieświadomie, sam Wałęsa przewidział tę sytuację.

Już w listopadzie 1980 r. podczas spotkania z działaczami włocławskiej +Solidarności+ mówił tak: +Nie wiesz, czy jutro ktoś nie odda twoich dokumentów i nie powie albo nie wstanie ci ten, co tobie proponował i on to powie, że tobie to proponował, bo chciał zobaczyć, czy ty będziesz człowiekiem dobrym czy złym. On to powie. Nie wierzcie tym agenciakom, oni się wszyscy wysypią. Bo oni, tamci spece, oni powiedzą, że jak on się pchał, to ja go przyjąłem, ale patrzcie co mam – to się wszystko wyda – wyda się nie teraz to później – ale się wyda+ - przypomniał Cenckiewicz.

No i się wreszcie wydało... Rzeczywiście nie warto wierzyć +tym agenciakom, oni się wszyscy wysypią+. No i się wysypał... z pawlacza Kiszczaka! - dodał.

Sprawa agenturalnej przeszłości byłego przywódcy Solidarności i prezydenta Polski jest przedmiotem debaty publicznej od kilku dekad. Lech Wałęsa zdecydowanie zaprzecza, żeby kiedykolwiek współpracował z tajnymi służbami PRL. Podejmuje w tej sprawie także kroki prawne. W ocenie Instytutu Pamięci Narodowej, także wielu historyków zajmujących się Solidarnością, kwestia współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa w pierwszej połowie lat 70. jest bezsporna.

Wciąż otwarta jest sprawa ewentualnej autolustracji Wałęsy, która mogłaby oczyścić go z zarzutów dotyczących współpracy z SB, jednak były prezydent, mimo swoich wcześniejszych zapowiedzi, nie podał informacji, że złożył wniosek do sądu w tej sprawie.