W piątek stołeczny Ratusz wydał zakaz przeprowadzenia planowanego na 1 maja Marszu Suwerenności organizowanego przez środowiska narodowe. Decyzję o zakazie władze Warszawy argumentowały zajęciem terenu przez Kancelarię Prezydenta, która na pl. Zamkowym organizuje uroczystości z okazji 3 maja. W związku z tym od 30 kwietnia na placu będą trwały prace przygotowawcze. Stołeczny urząd zwracał ponadto uwagę, że 1 maja w Zamku Królewskim odbędzie się organizowane przez Kancelarię Premiera spotkanie szefów rządów państw Unii Europejskiej.

Reklama

W niedzielę przewodniczący koła poselskiego Konfederacja Jacek Wilk przekazał na Twitterze, że warszawski sąd uchylił zakaz przeprowadzenia Marszu Suwerenności. Rzecznik miasta Kamil Dąbrowa zapowiedział z kolei, że władze Warszawy złożą zażalenie na decyzję sądu w sprawie uchylenia zakazu Marszu Suwerenności.

Prezydent Warszawy mówił we wtorek w TOK FM, że decyzja sądu zostanie uszanowana, natomiast - jak oświadczył - jeśli na Marszu Suwerenności pojawią się hasła rasistowskie, ksenofobiczne, czy faszystowskie, demonstracja będzie natychmiast rozwiązana. - W Warszawie nie ma miejsca na brunatne marsze, to jest miejsce wyjątkowe, uświęcone krwią i nie ma tutaj miejsca na tego typu manifestacje, na tego typu hasła. Niestety, zdarzało się w ostatnich latach, że mieliśmy z tym do czynienia i rząd PiS nie reagował - mówił Trzaskowski.

Prezydent Warszawy zaapelował też do policji o natychmiastową reakcję, jeżeli miasto wystąpi z wnioskiem o rozwiązanie pochodu w związku z pojawieniem się faszystowskich symboli i haseł. - Jeżeli ich nie będzie, to dobrze. Miejmy nadzieję, że będziemy mogli mieć tego typu manifestację, bez tego typu haseł. Ja stoję na stanowisku, że akurat ONR popełnił tyle grzechów, było tyle haseł, tyle wybryków, że ta organizacja po prosu powinna zostać zdelegalizowana - mówił Trzaskowski.

Reklama

- Rozmawiam z powstańcami warszawskimi i widzę, jak ich to boli, że ludzie ci, używają do tego symboli Polski Walczącej, czy symboli, za które nasze rodziny oddawały życie. We mnie - jako potomka powstańców warszawskich - krew się gotuje i nie tylko we mnie, również we wszystkich powstańcach, z którymi rozmawiałem - oświadczył.

- W demokracji niesłychanie istotna jest wolność wypowiedzi i wolność zgromadzeń - tego nikt nie kwestionuje, natomiast uważam, że w momencie, kiedy jest zajęty plac Zamkowy przez Kancelarię Prezydenta, bo szykowane są uroczystości na 3 maja, jest tam ciężki sprzęt, w momencie, kiedy wiadomo, że będziemy wszyscy świętować w tym samym miejscu 15-lecie wejścia do UE, to zasadnym byłoby, żeby prezydent mógł powiedzieć: "OK, proszę, manifestujcie, ale nie w tym miejscu, tylko kilkaset metrów dalej". Takie propozycje się pojawiły, tylko, oczywiście, narodowcy nie chcieli ich zaakceptować, bo oni chcą urządzić kolejną prowokację - mówił Trzaskowski.

Reklama

Marsz pod hasłem "Stop dyktatowi Berlina i Brukseli" jest organizowany w 15-lecie polskiego członkostwa w UE przez wystawiającą listy w wyborach do PE koalicję Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy, Młodzież Wszechpolską i stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Demonstrujący od godz. 13 będą zbierać się na pl. Zamkowym, skąd wyruszą ok. godz. 13.30. Przemarsz zakończą na ul. Jasnej - pod przedstawicielstwem Komisji Europejskiej.

Sasin: Jeśli na Marszu Suwerenności będą hasła faszystowskie, marsz powinien być rozwiązany

Sasin pytany był czy dobrze, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski próbował zablokować Marsz Suwerenności. - Nie, nie dobrze, że próbował zablokować - ocenił minister.

Odniósł się też do zapowiedzi Trzaskowskiego, że marsz zostanie rozwiązany, jeśli pojawią się na nim np. hasła rasistowskie czy faszystowskie.

- Zgadzam się z tą wypowiedzią (...). Rzeczywiście, jeśli będzie dochodziło do tego typu ekscesów, jak wznoszenie jakiś neonazistowskich, faszystowskich haseł to rzeczywiście taki marsz powinien być rozwiązany, bo to jest po prostu niezgodne z prawem. I słusznie. Trzeba wskazać na to, że szczególnie w Warszawie - mieście, które zostało tak przez ideologię realizowaną przez Niemcy w czasie II wojny światowej bardzo doświadczone, szczególnie to jest nie na miejscu - podkreślił Sasin.

- Natomiast nie można (...) stosować prewencyjnie tego typu działań, które zastosował pan prezydent Trzaskowski. Dobrze, że sąd te zapędy prezydenta Trzaskowskiego zablokował, bo to jest uderzenie w wolność zgromadzeń. Nie można z góry zakładać, że na zgromadzeniu dojdzie do złamania prawa. To jest wprost droga do tego, żeby ograniczyć, a właściwie uniemożliwić realizację konstytucyjnego prawa do zgromadzeń, podstawowego prawa w demokracji - stwierdził szef KSRM.

Trzaskowski: Politycy PiS mogą nie chcieć Polexitu, ale spychają Polskę na margines UE

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker ocenił w rozmowie opublikowanej w poniedziałek w "Rzeczpospolitej", że nie będzie Polexitu. "Nie" - odpowiedział na pytanie, czy istnieje możliwość opuszczenie UE przez Polskę, jeśli PiS wygra w październiku wybory do Sejmu. "Polska jest z nami, bo podzielamy wspólne wartości" - zaznaczył.

O te słowa pytany był w TOK FM prezydent Warszawy. - Ciekawy wywiad, mnie on specjalnie nie zaskoczył. Trudno się spodziewać po przewodniczącym Komisji Europejskiej, że powie, że rząd PiS zamierza jutro wyprowadzić Polskę z UE. Ja nie twierdzę, że rząd PiS jutro chce wyprowadzić Polskę z UE, tylko do tego doprowadzi swoją totalnie nieprofesjonalną polityką - mówił Trzaskowski.

- Na tym polega problem, że być może politycy PiS mogą nie chcieć wyprowadzić Polski jutro z Unii, tylko prowadzą taką politykę, która spycha Polskę na margines, która prowadzi do tego, że ten rząd nie potrafi załatwić żadnej ważnej sprawy w UE dla Polski, niczego wynegocjować, zbudować żadnej koalicji - wskazywał Trzaskowski. Jego zdaniem, po kilku latach może skończyć się to Polexitem.

- Ja nie twierdzę, że to jest proces na jeden, czy dwa lata. Twierdzę, że jeżeli rząd PiS - nie daj Boże - rządziłby przez kolejną kadencję, to Polska będzie na totalnym marginesie i nie będzie miała wpływu na proces decyzyjny, jaki miała przez ostatnie lata rządu PO-PSL. To jest równoznaczne z tym, że z Unii powoli zaczyna się wychodzić - mówił prezydent Warszawy.