Minister Sprawiedliwości przypomniał, że polski kodeks karny przewiduje instytucję tzw. małego świadka koronnego, co oznacza, że jeżeli ktoś ujawnia informację na temat okoliczności i osób ważnych dla danej sprawy, może liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet na jej zawieszenie.

Reklama

Gdyby to było prawdą, co mówi pan Falenta, on by to ujawnił i nigdy więzienie by mu nie groziło. To jest najlepszy dowód na to, że on w desperacji ujawnia takie historie - stwierdził Ziobro.

Podkreślił, że takie oświadczenie jak Falenty należy oceniać z "perspektywy ich prawdziwości, a nie z tego powodu, że ktoś nagle wymyśla jakieś rewelacje, które mógł powiedzieć przez kilka lat toczącego się procesu".

Zdaniem Ziobry, skazany za aferę podsłuchową biznesmen czuje się niezwykle słaby i zdesperowany. To wyraz histerii osoby, która gdyby miała takie informacje, mogłaby skutecznie oddziaływać na różne organa państwa, by nie trafić do więzienia i nie skończyć z wyrokiem bezwzględnego pozbawienia wolności - dodał.

Zauważył też, że jest wiele "pomówień i wymyślonych historii", które po weryfikacji okazywały się "nic nie wartą konfabulacją".

Minister sprawiedliwości poinformował, że pisma Falenty zostały przesłane organom ścigania, bo jak zawsze w takich przypadkach prowadzi się normalne czynności procesowe. "Jestem spokojny o ich wynik" - mówił Ziobro.

W poniedziałkowym wydaniu "Rzeczpospolita" poinformowała, że Marek Falenta - biznesmen skazany w aferze podsłuchowej - napisał we wniosku o ułaskawienie skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał. "Falenta przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy" - pisze "Rz". We wniosku Falenta miał napisać, że choć "zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana (prezydenta - PAP) formacji".