Poglądy respondentów na temat wyłaniania kandydatów okazały się mocno zróżnicowane. Prawie 24 proc. uznało, że każdy komitet powinien wystawić własnego kandydata, a zdecydowanie za wystawieniem wspólnego kandydata opozycji opowiedziało się 19,3 proc.

Reklama

Aż 28 proc. wybrało odpowiedź "trudno powiedzieć".

Po ok. 28 proc. – tyle głosów w I turze wyborów prezydenckich otrzymaliby dziś zarówno Małgorzata Kidawa-Błońska, jak i Rafał Trzaskowski. Oboje wyraźnie przegrywają z Andrzejem Dudą i równie wyraźnie pokonują trzeciego w stawce Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Dziennik Gazeta Prawna
Gdyby potwierdziły się wyniki badania IBRIS dla DGP i RMF, to w drugiej turze rozgrywka o Pałac Prezydencki toczyłaby się między obecną głową państwa a reprezentantem PO. - Wszystko układa się w znaną od 14 lat prawidłowość. Nominat Platformy, jeśli nie zdarzą się żadne kryzysy, drugą rundę ma raczej pewną – uważa politolog Jarosław Flis.
Faktycznie widać duży dystans między przedstawicielem PO a resztą opozycyjnej stawki. – Nie będąc kandydatem PO, bardzo trudno wejść do drugiej tury, ale będąc nim, bardzo trudno wygrać – komentuje Michał Kamiński, senator PSL. Jego partia próbowała namówić Platformę do prawyborów w EPP, co miało zwiększyć szanse Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ostatecznie nie zgodziła się na to PO, której 1200 członków wybierze swojego kandydata na prezydenta podczas konwencji krajowej 15 grudnia. Co do tego, kto nim zostanie, nie ma dziś pewności, ale największe szanse ma Małgorzata Kidawa-Błońska. Jest najbardziej rozpoznawalna, a opierając na niej kampanię parlamentarną, to w nią de facto partia zainwestowała najwięcej.
Ale jest grono polityków PO, którzy mogą konkurować z Kidawą-Błońską. To m.in. Radosław Sikorski czy Bartosz Arłukowicz. Mówi się także o Rafale Trzaskowskim, choć trudno z jego strony o jasne deklaracje.
Lewica ma podjąć decyzję w sprawie startu 14 grudnia. Z kolei Konfederacja ma wybrać kandydata w prawyborach w systemie elektorskim.