- Rokiem sterował dobrze, chociaż pewne rzeczy już nie wyszły. Tyle tylko, że te schody trafiły się w miejscach, których chyba nie przewidywano, że się trafią - mówi o Kaczyńskim politolog UW w rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu ZET. Z kolei jako największego przegranego roku dr Pietrzyk-Zieniewicz wskazuje opozycję. - Nie wygenerowała liderów - tłumaczy.

Reklama

Zdaniem politolog, Kaczyński jest największym wygranym roku, ale "sądził, że zapracował na więcej. I zresztą (politycy PiS) mieli prawo tak przewidywać, że będzie trochę lepiej. Ale wybory wyszły tak, jak wyszły". - Stracili Senat - wprawdzie naskórkowo, bo zobaczymy, jak to będzie za pół roku - zauważa dr Pietrzyk-Zieniewicz Politolog i zwraca uwagę, że transfery w Senacie wciąż nie są wykluczone. - Teraz jest to temat dnia, więc każdemu senatorowi wstyd by było nagle zmieniać barwy, ale zobaczymy, jak to się potoczy. Różnica jest minimalna - mówi.

- A one (transfery) zwykle bywają, tylko tyle że gdzie wygrywa Jarosław Kaczyński? Mam wrażenie, że wszyscy patrzą na transfer jak biskupi, że też nigdzie po stronie opozycji nie ma jakiejś takiej koncepcji: "No dobrze, ale przecież w końcu PiS ma przewagę bardzo niewielką w Sejmie. Może tak my byśmy coś kogoś… kupili - to brzydko powiedziane, no ale w każdym razie namówili, żeby poszedł z nami dla odmiany?". Proszę zobaczyć, tego nie ma, i to jest wygrana pana prezesa - wskazuje politolog.

- Proszę zauważyć, nasza opozycja mimo wszelkich możliwych prób nie wygenerowała już nie to, że lidera jednego, bo daj Boże, ale liderów - kontynuuje dr Pietrzyk-Zieniewicz. Według niej, na Lewicy "był aż nadmiar, trzech tenorów, oj, jak się krzyczało, a dzisiaj nie bardzo jest komu przegrać te wybory, bo Zandbergowi nie bardzo się to opłaca. Jak przeanalizować, to nie byłaby jego elekcja, natomiast swoje zyskał. Ma sześć szabel w parlamencie, a wydawać by się mogło, że oni tam nie przelezą tej bariery przecież pięciu procent. Zjednoczyli się, dobrze, są i mogą głosić swoje tezy. No niekiedy to jest rzeczywiście taki socjalizm dość akademicki - bym go nazywała, bo teoretycznie to wszystko ładnie, tylko że ludzie nie są teoretyczni i akademiccy, tylko tak żyją naprawdę".

Reklama

Jeszcze ostrzej politolog ocenia Roberta Biedronia, którego nazywa "wydmuszką". - Po prostu trzeba było się wsłuchać. Wie pani, jak się robi kampanię taką fajną, po amerykańsku, to strzelają korki od szampana, sam pan Biedroń jako ten korek od szampana wygenerował i krzyczy: "Chcecie być piękni?", "Tak!", "Chcecie być bogaci!", "Jasne!"... "Ja tylko jedną taką Wiosnę miałem w życiu", powie sobie pan Biedroń, bo dzisiaj właściwie tej partii już nie ma. Resztki skonsolidowały się z SLD, a sam pan Biedroń nigdy nie był kandydatem w mojej opinii właściwym, a to z wielu powodów. W tej chwili to już on sam nawet się nie wybiera, pan Czarzasty nie życzy sobie przegrać - wskazuje dr Pietrzyk–Zieniewicz.

Reklama

Politolog uważa również, że nikt nie jest w stanie zagrozić Andrzejowi Dudzie w walce o reelekcję. - To jest smutne dla naszej demokracji. Niezależnie od tego, po której stronie się opowiadamy, bo dzisiaj już mamy tylko dwie strony: opozycja i partia władzy, czyli PiS. W tej chwili o tyle nikt, że to by musiałby ktoś, kto by mógł i chciał. Chciałoby wielu, natomiast kto by mógł? Takim najbardziej wyraźnym politykiem i pytała pani o sukcesy, to jest jednak PSL i pan Kosiniak–Kamysz, który wyprowadził tę partię ze strasznego doła, i to zrobił to osobiście, i rzeczywiście nic i nikogo nie miał za plecami, nawet media niespecjalnie - mówi dr Pietrzyk–Zieniewicz.

Jednak jej zdaniem zagrożeniem dla Dudy nie może być nawet Kosiniak–Kamysz, "bo jego partia dopiero się odradza". - Ta nasza demokracja ma same wiadome, przynajmniej na dzisiaj tak jest. Bo nie widzę po stronie opozycji nigdzie nikogo ani żadnej myśli programowej, politycznej, żadnej koncepcji, nawet bycia z Unią, która by mogła np. wybić pana prezydenta z tego rytmu, w którym on jest. Maszyna PiS-owska świetnie działająca poszła do przodu od razu po wyborach parlamentarnych. Już się zaczęła kampania prezydencka de facto i już ona jest narysowana - to widać, słychać i czuć, każdy marketingowiec to powie. I nikt nie potrafi wybić pana Dudy z rytmu - podsumowuje politolog.