Jeszcze kilka dni temu Jarosław Kaczyński mówił, że trójce byłych wiceprezesów partii daje czas do namysłu. Podkreślał, że robi to jedynie ze względu na długoletnią współpracę z Ludwikiem Dornem. "Bo od początku nie miał złudzeń, że Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski zaakceptują jego reguły" - wyjaśnia jeden z polityków PiS.

Reklama

Dla najbliższego otoczenia szefa rządu ostatecznym potwierdzeniem słuszności tej tezy było wczorajsze oświadczenie ministra kultury: - Poseł Zalewski pokieruje komisją spraw zagranicznych z pożytkiem dla parlamentu. Ponadto Ujazdowski nazwał propozycję PO "przekraczającą ramy polityki partyjnej". "Obaj powoli żegnają się z naszymi szeregami" - przyznaje ważny polityk PiS.

Premier jednak do końca nie tracił nadziei, że do zmiany stanowiska przekona Dorna. Jak się dowiedział DZIENNIK, w poniedziałek doszło do spotkania ostatniej szansy obu polityków. Trwało ono zaledwie cztery minuty. "Dorn nie chciał nawet herbaty" - opowiada jeden ze współpracowników premiera.

Były wiceprezes bardzo oschło podtrzymał swoją krytyczną ocenę mechanizmów rządzenia partią, po czym opuścił gabinet premiera. "Sam się wykluczył z ekipy, jaką tworzy prezes, a jaka będzie kształtować politykę PiS" - twierdzi jeden z czołowych polityków tej formacji.

Reklama

W tej ekipie przynajmniej na razie nie będzie nowych twarzy. Już wczoraj, tak jak oczekiwano, klub parlamentarny zmienił przewodniczącego. Zgodnie ze statutem kandydata przedstawił prezes Kaczyński, jak przypuszczano był nim Przemysław Gosiewski. "Klub znów będzie chodził jak w zegarku" - mówi jedna z posłanek PiS. Opowiada, z jakim podziwem obserwowała umiejętności koordynacyjne, którymi imponuje popularny "Gosio".

Zdaniem wielu posłów PiS, standard prac w klubie zdecydowanie pogorszył się, gdy Gosiewskiego w lipcu ubiegłego roku zastąpił Marek Kuchciński. "Nawet w pewnym momencie był pomysł, by go zmienić, bo zupełnie sobie nie radził" - przypomina jeden z ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Rzeczywiście, tuż przed wakacjami pojawiła się idea, by szefem klubu został Joachim Brudziński. Premier szybko jednak uciął te spekulacje. "Gdyby Brudziński został szefem klubu, prezes musiałby znaleźć kogoś na stanowisko sekretarza generalnego partii" - opowiada współpracownik premiera. Ani wówczas, ani dziś Kaczyński tego nie chce.

Brudziński pozostanie na stanowisku, a za wszystkie błędy z kampanii w szeregach partii odpowiedzą szefowie lokalnych struktur. Pewne jest już odejście Macieja Więckowskiego ze stołecznego PiS. To kara za niezarejestrowanie kandydatury Jana Olszewskiego do Senatu. Jedną z kandydatek na stanowisko zarządcy komisarycznego warszawskiego PiS jest Małgorzata Gosiewska, która nie dostała się do Sejmu.