Prezydent Andrzej Duda na początku stycznia poinformował, że nie weźmie 23 stycznia w Jerozolimie udziału piątym Światowym Forum Holokaustu. Decyzję uzasadniał faktem, iż organizatorzy Forum nie przewidzieli możliwości zabrania głosu przez polskiego prezydenta podczas uroczystości związanej z 75. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau oraz obchodzonego 27 stycznia Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

Reklama

Gesty w polityce mają znaczenie; Andrzej Duda wykonał najwłaściwszy gest, rezygnując z wizyty w Izraelu. Cały świat postawił pytanie: dlaczego prezydent nie leci do Jerozolimy? Szukając odpowiedzi na to pytanie, upowszechniamy polską interpretację tych zdarzeń - ocenił wiceminister kultury Jarosław Sellin w niedzielnym programie w PR 24.

Podobnego zdania był wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski (Solidarna Polska), który stwierdził, że decyzja prezydenta Dudy jest zgodna z polską racją stanu. Przeciwnikom Polski chodziło o to, żeby upokorzyć nasz kraj, narzucić fałszywą narrację - powiedział w PR 24. Według niego Putin i Kreml prowadzą wojnę hybrydową wobec części wolnego świata, w tym wobec Polski. Częścią tej wojny jest kampania dezinformacyjna w obszarze polityki historycznej - podkreślił.

Także poseł Paweł Szramka (KP) ocenił, że "to dobra decyzja" prezydenta Dudy.

Reklama

Poseł KO-PO, b. senator Grzegorz Napieralski żałował, że prezydent nie pojedzie do Jerozolimy. To źle, że prezydent Polski nie może (tam - PAP) zabrać głosu (...). Strona Polska powinna mieć tam swoje miejsce. Jesteśmy narodem, który jest bardzo doświadczony w II wojnie światowej. Tu działy się najtragiczniejsze rzeczy - podkreślił.

Natomiast posłanka Joanna Lichocka (PiS) oceniła, że obecność (prezydenta Rosji Władimira - PAP) Putina w Jerozolimie daje duże prawdopodobieństwo, że dojdzie tam do skandalu. Dziwię się stronie izraelskiej, że toleruje grę, która w istocie może się obrócić przeciw interesom Izraela - powiedziała.

Z kolei poseł Artur Dziambor (Konfederacja) mówił, że "polityka podmiotowa wymaga, żeby od czasu do czasu pokazać swoją twardą decyzyjność. W międzynarodowej polityce nie szanuje się państw, które zawsze są ugodowe i zawsze słuchają większych, silniejszych".