W czwartek sędziowie Sądu Najwyższego odpowiedzieli na zagadnienie prawne dotyczące rozbieżności w orzecznictwie SN, dotyczące udziału w składach sędziowskich osób wyłonionych przez Krajową Radę Sądownictwa w nowym składzie i statusu takich sędziów. Według SN skład sądu jest nienależyty, gdy znajduje się w nim sędzia wyłoniony przez KRS w obecnym składzie. Uchwała nie ma zastosowania do orzeczeń wydanych przez sądy przed dniem jej podjęcia, ani do rozpoczętych już postępowań karnych. Wyjątkiem są orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN bez względu na datę ich wydania.

Reklama

W posiedzeniu nie uczestniczyli sędziowie z Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN oraz siedmioro sędziów z Izby Cywilnej SN. Uchwała zapadła 53 głosami "za", z sześcioma głosami "przeciw". Jeden z sędziów głosujących przeciw zapowiedział pisemne zdanie odrębne. Według Ministerstwa Sprawiedliwości uchwała ta nie wywołuje skutków prawnych, została wydana z rażącym naruszeniem prawa, a poza tym w sytuacji, gdy sprawa trafiła Trybunału Konstytucyjnego, do czasu orzeczenia TK czynności sądu są nieważne.

Odnosząc się do tego w piątek w Radiu Plus Fogiel podkreślił, że "sądy nie są od uchwalania prawa, tylko od jego stosowania". Według niego "cała chryja" wokół wniosku marszałek Sejmu Elżbiety Witek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między SN a Sejmem wynika z tego, że sędziowie SN "chcieliby wtrącić się do stanowienia prawa, a od tego nie są".

Na uwagę, że rzecznik nowej KRS Maciej Mitera w rozmowie z Onetem mówił, że "gdyby był dziś sędzią sądu powszechnego, powołanym przez nową Radę, to na pewno by się do orzekania nie pchał", Fogiel zaznaczył, że się z tą wypowiedzią nie zgadza. Mówił, że Polacy czekają na szybkie i sprawiedliwe procesy; zaznaczał, że rolą sędziów jest orzekanie.

Według Fogla uchwała trzech Izb SN nie jest wiążąca, jako że "wszczęcie sporu kompetencyjnego powoduje zawieszenie z mocy prawa postępowania przed SN". Ocenił, że w związku z tym "opinia tej grupy sędziów, którzy się spotkali, jest w gruncie rzeczy kuriozalna". - Nie ma to mocy prawa, nie jest obowiązujące - podkreślił.

Pytany, czy podobnie jak swego czasu ówczesna rzeczniczka PiS Beata Mazurek nazwałby sędziów Sądu Najwyższego "zespołem kolesi", Fogiel odpowiedział, że "nie znam stosunków towarzyskich osób, które tam się spotkały". Podkreślił, że uchwała izb SN to "kuriozalne stanowisko, taka akrobatyka prawą ręką przez lewe ucho".

Mówił, że sędziowie SN "z jednej strony negują sędziowskość sędziów, choć nie można zanegować ich statusu, bo zostali powołani przez prezydenta, (...) a z drugiej, żeby ostatecznie nie złamać prawa, proponować, by ci sędziowie robili inne rzeczy, które sędziom przynależą, ale nie orzekali". Pytał, czym - jeśli nie orzekaniem - mieliby zajmować się wskazani sędziowie. - Prace administracyjne? Zdjęcia w togach? - ironizował.

Dodał, że nie dziwi się, że osoby ze środowiska sędziowskiego, które dotąd, jak mówił, "samo o sobie decydowało", oponuje, gdy wprowadza się dla nich ograniczenia. - Ale wyobraźmy sobie, że posłowie zniosą wybory. To jest dokładnie taki sam poziom zachwiania równowagi - przekonywał Fogiel. Zapewnił, że rząd chce takiej reformy, która pozwoli na likwidację wakatów i przyspieszenie postępowań.