Kidawa-Błońska wyraziła też w niedzielę zdziwienie cytowaną w środę przez "Gazetę Wyborczą" wypowiedź Turczynowicz-Kieryłło, która przed laty miała powiedzieć, że jej zdaniem "najważniejsze funkcje w państwie – np. prezydenta – powinni jednak pełnić mężczyźni".

Reklama

W sobotę "GW" opisała (za portalem obiektywna.pl) incydent, do jakiego doszło podczas ciszy wyborczej przed wyborami samorządowymi w listopadzie 2018. Według relacji mieszkańca Milanówka (woj. mazowieckie), Turczynowicz-Kieryłło ugryzła go, gdy zatrzymał ją do przyjazdu straży miejskiej za kolportowanie ulotek ośmieszających jednego z kandydatów na burmistrza. Według Turczynowicz-Kieryłło to ona i jej syn zostali zaatakowani przez rosłego mężczyznę. Zaprzeczyła, by kolportowała ulotki.

W sobotę szefowa kampanii Andrzeja Dudy zaapelowała w TVN BiŚ i na Twitterze do Kidawy-Błońskiej, by potępiła "Gazetę Wyborczą" za "promocję przemocy wobec kobiet". - Mnie bardzo zaskoczyła wypowiedź pani rzecznik (Turczynowicz-Kieryłło jest szefową kampanii obecnego prezydenta - PAP), która powiedziała, że Polska nie dorosła jeszcze do kobiety prezydenta i że prezydentem nie może być kobieta. Traktujmy się wszyscy poważnie, szanujmy się nawzajem i bierzmy także odpowiedzialność za to, co robimy i za to, co mówimy - odpowiedziała Kidawa-Błońska.

Reklama

Dopytywana przez dziennikarzy, czy potępi "Gazetę Wyborczą", obecna wicemarszałek Sejmu odparła, że "wszyscy, co mnie znają, wiedzą, że zawsze byłam po stronie kobiet". Jak podkreśliła, jako posłanka przygotowywała projekty ustaw, pilotowała sprawę ratyfikacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. - Wspieram organizacje kobiece, przygotowałyśmy Deklarację Styczniową (dokument dot. m.in. praw kobiet, sygnowany m.in. przez parlamentarzystów PO - PAP). Wszędzie tam, gdzie są łamane prawa kobiet, wszędzie tam, gdzie jest stosowana przemoc wobec kobiet, jestem i robię to codziennie, a nie od święta - zaznaczyła Kidawa-Błońska.

Na pytanie, czy prezydent Andrzej Duda powinien "odciąć" się od szefowej swej kampanii, kandydatka PO, odpowiedziała, że "pan prezydent sam dobiera sobie współpracowników, wybiera osoby, z którymi chce pracować, ma do tego pełne prawo, ale też ponosi odpowiedzialność za osoby, z którymi pracuje". Zapytana, czy ma pomysł jak walczyć z mową nienawiści, stwierdziła, że "trzeba samemu zachowywać się przyzwoicie".

Reklama

W środę "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł poświęcony Jolancie Turczynowicz-Kieryłło. Zacytowano tam jej słowa, które miały paść kilkanaście lat temu w jednym z wywiadów: "Powiem teraz rzecz niezbyt popularną. Moim zdaniem najważniejsze funkcje w państwie – np. prezydenta – powinni jednak pełnić mężczyźni".

Szefowa kampanii prezydenta Dudy, reagując na publikację "GW", opublikowała w sobotę skan opinii biegłego z zakresu chirurgii ogólnej. Opinia została sporządzona jako dowód w prowadzonym przez Komisariat Policji w Milanówku dochodzeniu w sprawie "naruszenia czynności narządu" jej ciała przez nieznanego mężczyznę, a także nękania jej i jej rodziny przez "uporczywe zamieszczanie wpisów i zdjęć na portalu społecznościowym".

Później zamieściła na Twitterze zeznanie strażnika miejskiego z Milanówka, który uczestniczył w interwencji w sprawie szarpaniny z udziałem trzech osób. Funkcjonariusz zeznał, że mężczyzna trzymający kobietę i chłopca za szyję tłumaczył to obywatelskim ujęciem osób, które złamały ciszę wyborczą, kolportując ulotki. Według strażnika, mężczyzna pokazał na dowód ulotkę wyjętą ze swojego auta, nie było widać ulotek leżących na ulicy. Gdy kobieta wyraziła zamiar zgłoszenia napaści, strażnicy wezwali także policję.

Według "Wyborczej", straż miejska w Milanówku zarejestrowała zdarzenie jako "wzajemne naruszenie nietykalności przez kobietę i mężczyznę". Jak napisała "GW", prokuratura umorzyła obydwa postępowania z uwagi na "brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu"; żadna ze stron nie wniosła zawiadomienia w trybie prywatnoskargowym.