- Na środę na godzinę 10:30 z zebranych przez nas danych z całej Polski wynika, że do zasiadania w obwodowych komisjach wyborczych zgłosiło się dokładnie 99 357 chętnych. Przy założeniu, że w komisji powinno pracować, w zależności od wielkości obwodu, średnio 9 członków, to możemy uznać, że obecnie mamy wypełnienie komisji na poziomie 40 procent - cytuje Tomasza Grzelewskiego, rzecznika Państwowej Komisji Wyborczej TVN24.

Reklama

10 kwietnia minął termin zgłaszania kandydatów do obwodowych komisji wyborczych.

Obecnie wciąż obowiązuje kodeks wyborczy, który zakłada tradycyjny sposób głosowania, a nie forsowane prze PiS głosowanie korespondencyjne.

Panująca w Polsce epidemia i obawa przed zarażeniem się COVID-19 wystraszyła chętnych, którzy zastanawiali się nad zgłoszeniem swojej kandydatury. Zwłaszcza że kwoty za takie ryzyko, nie są zachęcające. Członek komisji dostanie 350 złotych, zastępca przewodniczącego 400, a przewodniczący 500 złotych za cały dzień wytężonej pracy i kontakt z setkami przypadkowych ludzi - czytamy na portalu tvn24.pl.

Wszystko może się zmienić, jeśli w życie wejdzie ustawa "o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r.", czyli głosowanie korespondencyjne. Wtedy zamiast 27 360 komisji wyborczych, które funkcjonują według obecnego prawa, Polska zostanie podzielona na 2495 komisji - każda gmina będzie jedną komisją, osobnymi będą też poszczególne dzielnice Warszawy.