Żurawski vel Grajewski odnosząc się do działań opozycji przed wyborami prezydenckimi, które mają się odbyć w formule korespondencyjnej, powiedział PAP, że w Polsce mamy taką opozycję, jaką mamy i stąd, u dużej części społeczeństwa wynika brak zaufania do jej instynktów państwowych.

Reklama

Termin konstytucyjny wyborów prezydenckich jest określony na maj tego roku. Marszałek Sejmu wyznaczyła ten termin na podstawie zapisów ustawy zasadniczej. Nie można tego terminu zmienić na inny, tylko na podstawie zmiany Konstytucji, co przy obecnej arytmetyce parlamentarnej raczej nie wchodzi w grę – powiedział PAP prof. Żurawski vel Grajewski.

Jego zdaniem opozycja domagając się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej zaprzecza logice, wprowadzonej za swoich rządów (w 2008 roku – pierwszy rząd PO-PSL – PAP), ustawy o stanie epidemii. Rząd ma już instrumenty prawne w postaci przepisów o zwalczaniu epidemii, które można wykorzystać do walki z koronawirusem, a władze nie potrzebują nowych uprawnień – podkreślił profesor.

Jedynym celem rzeczywistym ogłoszenia, któregoś ze stanów nadzwyczajnych, byłoby odłożenie wyborów, czego żąda opozycja. I to na pewno byłoby później wykorzystane i zaskarżane właśnie przez opozycję. Moglibyśmy znaleźć się szybko w takiej sytuacji jak Węgry i podlegać interwencjom Brukseli za to, że, jak głosi nasza opozycja: "Polska ogłasza stan nadzwyczajny, aby wprowadzić rządy autorytarne” – ocenił Żurawski vel Grajewski.

Według niego opozycja jest tak skoncentrowana na własnym interesie partyjnym, osobistym i personalnym, że w tej chwili jej politycy nie są w stanie objąć całości politycznej gry europejskiej.

Mamy debatę na temat budżetu UE, a tam tzw. klub skąpców stworzony z państw rdzenia Wspólnoty (m.in. Niemcy, Francja, Holandia, Belgia - PAP) i krajów skandynawskich. Mamy też dotkniętych tragicznym przebiegiem epidemii Włochów i Hiszpanów. Czekamy na decyzję powołującą fundusz do walki ze skutkami gospodarczymi pandemii na bazie funduszy regionalnych, w związku z czym najwięcej dostali m.in. Polacy i Węgrzy, a Hiszpanie i Włosi stosunkowo niewiele. W tej sytuacji, aby spróbować obciąć środki na Europę Środkową, trzeba znaleźć jakiś pretekst, najlepiej, aby to było łamanie zasad unijnych – zaznaczył profesor. Jak podkreślił opozycja, próbując destabilizować państwo dostarcza argumentów na rzecz pozbawienia Polski i innych krajów - Węgier, Czech, Słowacji, Rumunii, państw bałtyckich - dodatkowych funduszy unijnych" - podkreślił politolog.

Reklama

Profesor Żurawski vel Grajewski działania polskiej opozycji wobec wyborów korespondencyjnych porównał do próby tzw. falandyzowania prawa, które stosowała na początku lat 90. XX wieku administracja ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy. Jako przykład niezrozumienia przez opozycję związku pandemii i konieczności kontynuowania procesów kształtujących ład państwowy, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego podał przykład Szwecji.

Przecież w Szwecji ofiar i zakażeń jest znacznie więcej niż u nas, a są tam właśnie wybory korespondencyjne. Innymi słowy, opozycja mówi Polakom: "Jesteście mniej rozgarnięci niż Szwedzi i Bawarczycy, nie potraficie tego zrobić, nie róbcie, bo my uważamy, że nie nadajecie się do tego, bo jesteście zbyt prymitywni". Nie znam takiego społeczeństwa obywatelskiego, które tak traktowane, głosowałoby na tych, którzy tego typu "diagnozę" przedstawiliby owemu społeczeństwu. A Polacy są naprawdę mądrzy – zaznaczył profesor.

Jego zdaniem bez względu na to, czy do wyborów dojdzie w maju, czy później – opozycja uzna, że po upływie kadencji urzędującego prezydenta nie ma legalnie wybranej głowy państwa i otworzy kryzys konstytucyjny ogłaszając na całym świecie, że Polska nie ma prezydenta.

Gdyby wybory przełożono, opozycja może też mówić, że po upływie kadencji prezydent stracił mandat i może jedynie pełnić funkcje ceremonialne. A jeśli będą wybory, politycy opozycji będą udawać, że w ogóle ich nie było, że są nieważne. Celem opozycji jest gra na chaos, wprowadzenie chaosu prawnego i politycznego w państwie, a na paraliż Rzeczpospolitej nie wolno pozwolić – podkreślił Żurawski vel Grajewski. W jego ocenie, takie partie jak m.in. PO, PSL i SLD wprowadzają w błąd Polaków używając argumentów o zakazie zmiany ordynacji na pół roku przed elekcją.

Politolog zaznaczył, że owszem jest tak, ale przepis nie oznacza, że w ogóle nie można zmienić ordynacji. Według interpretacji tej zasady przyjętej przez Trybunał Konstytucyjny w 2011 roku, nie wolno dokonywać zmian istotnych, a wśród nich nie ma zmiany sposobu głosowania na korespondencyjne - podkreślił profesor UŁ.

Według niego mamy do czynienia z pęknięciem "totalnej opozycji”, bo PO, której kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska ma "żenujące poparcie w sondażach", domaga się bojkotu wyborów, a pozostałe partie opozycyjne chcą jednak wziąć w nich udział, choć wiedzą, że nie wygrają.

Działania opozycji w sprawie wyborów korespondencyjnych profesor określa mianem "postaw antypaństwowych”.

Opozycja chce chaosu w państwie, bo jej "jedyną szansą" jest głęboki kryzys ekonomiczny, polityczny i społeczny w Polsce. Ze wsparciem zagranicy, z ogłoszeniem, że Polska nie ma legalnie wybranego prezydenta, bo, jak mówią politycy opozycji już dziś "wybory przeprowadza się w sposób wadliwy" mówią o nich wprost, że będą "sfałszowane", ale nie ma dowodów na prawdziwość tych poszlak, które są głoszone przez ugrupowanie przeciwne rządowi – powiedział PAP politolog. Jak dodał, jeśli mieliśmy do czynienia z wątpliwościami dotyczącymi rzetelności liczenia głosów, to było to podczas wyborów samorządowych w 2014 roku, kiedy rządziła koalicja PO i PSL.

Opozycję czeka ciężka klęska wyborcza, niemniej jednak koszty w relacjach zagranicznych będzie płaciła Rzeczpospolita, ale na tym polega polityka, że koszty niepodległości trzeba płacić – podkreślił Żurawski vel Grajewski.