Rosyjscy politycy grożą odwetem ekonomicznym za to, że w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP Rosja została określona mianem zagrożenia. W zatwierdzonym przez prezydenta Andrzeja Dudę we wtorek dokumencie, który zastąpił strategię obowiązującą od 2014 r., słowo "Rosja” i jego pochodne padają osiem razy. "Najpoważniejsze zagrożenie stanowi neoimperialna polityka władz Federacji Rosyjskiej, realizowana również przy użyciu siły militarnej. Agresja na Gruzję, nielegalna aneksja Krymu oraz działania we wschodniej Ukrainie naruszyły podstawowe zasady prawa międzynarodowego i podważyły filary systemu bezpieczeństwa europejskiego” – czytamy.
Teza jest uzasadniana „intensywną rozbudową ofensywnego potencjału wojskowego”, "prowadzeniem ćwiczeń wojskowych na dużą skalę w oparciu o scenariusze zakładające konflikt z państwami Sojuszu Północnoatlantyckiego”, "działaniami poniżej progu wojny (o charakterze hybrydowym), niosącymi ryzyko wybuchu konfliktu (w tym niezamierzonego)”, wreszcie "działaniami za pomocą środków pozamilitarnych celem destabilizacji struktur państw i społeczeństw zachodnich oraz wywoływania podziałów wśród państw sojuszniczych”. "Należy przyjąć, że Federacja Rosyjska będzie kontynuowała politykę podważania obecnego ładu międzynarodowego, opartego na prawie międzynarodowym, w celu odbudowy pozycji mocarstwowej i stref wpływów” – podsumowują autorzy.
Zagrożenia zewnętrzne są niezmienne. Głównym są konsekwencje agresywnej polityki Rosji – mówił we wczorajszym wywiadzie dla DGP Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Strategia nie powinna zaskakiwać, bo już Koncepcja obronna RP z 2017 r., dokument niższego rzędu niż ten podpisany we wtorek, określa działania Rosji mianem "zagrożenia głównie dla Polski i innych państw regionu”, co jest "szczególnie niepokojące w kontekście nieprzerwanego wzrostu wydatków na cele militarne i trwającej modernizacji rosyjskich sił zbrojnych”. Mimo to treść strategii wywołała ostrą reakcję niektórych rosyjskich polityków.
Senator Władimir Dżabarow tłumaczył dokument "marzeniami o poszerzeniu polskiego imperium do mórz północnych, w których realizacji zawsze przeszkadzała Rosja”. Jego kolega z Rady Federacji Franc Klincewicz, myląc strategię bezpieczeństwa z doktryną wojenną, określił ją mianem "ideologicznej, politycznie motywowanej prowokacji” i skonstatował, że Rosja powinna przejść od tolerancji do bardziej zdecydowanych działań. – Niezależnie od sankcji, Polska do tej pory dość intensywnie współpracuje z Rosją w różnych dziedzinach gospodarczych i handlowych. Trzeba z tym skończyć – mówił Klincewicz.
Reklama
To są słowa trochę rzucane na wiatr – komentuje Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Problemów gospodarczych z Rosją doświadczamy już od wprowadzenia kontrsankcji w 2014 r. Te ograniczenia zmniejszyły atrakcyjność rynku rosyjskiego. Dziś dwa razy więcej zarabiamy na eksporcie do Czech niż do Rosji. Nie sądzę, by Kreml mógł uderzyć w Polskę dalszymi obostrzeniami, bo one istnieją od lat. Najbardziej wrażliwa pozostaje branża kosmetyczna, dla której jest to drugi najważniejszy rynek zagraniczny – dodaje.
Naszym słabym punktem pozostaje – malejące wprawdzie – uzależnienie od dostaw surowców. Strategia rekomenduje kontynuowanie działań "na rzecz powstrzymania budowy infrastruktury przesyłowej zwiększającej uzależnienie regionu Europy Środkowej od dostaw gazu z Federacji Rosyjskiej” i "wzmacnianie odporności tego regionu na ryzyko wykorzystywania dostaw gazu jako instrumentu nacisku politycznego”. Proces decyzyjny podąża w stronę rezygnacji z przedłużania długoterminowego kontraktu gazowego po 2022 r. Zakręcenie kurka – zwłaszcza przy tak niskich cenach surowców – mogłoby bardziej zaszkodzić samej Rosji, której zależy raczej na poszerzaniu rynków zbytu – mówi dr hab. Legucka.
Drugim typem reakcji jest okazywanie lekceważenia. Wiceszef parlamentarnej komisji obrony Jurij Szwytkin mówił, że strategia to efekt "lobbingu kompleksu wojskowo-przemysłowego i chęci przypodobania się sponsorom z USA”. – Twierdzenia o naszej agresji są bezpodstawne. Nie prowadzimy nawet agresywnej polityki wobec Polski – dodawał. Polska chce podkreślić swoje znaczenie. Żadna rosyjska doktryna jej nie wymienia. W Europie mamy do czynienia z innymi, a Polskę ignorujemy – pisał senator Aleksiej Puszkow. – Trudno powiedzieć, by Rosja nas ignorowała. Raczej próbuje marginalizować nas w NATO i UE. Demonstracyjnie lekceważące podejście ma skłonić sojuszników Polski, by nie traktowali poważnie nas i naszej wizji polityki wschodniej – podsumowuje Agnieszka Legucka.
Kreml chce nakłonić Zachód do marginalizacji Polski w NATO i UE