Aleksander Stępkowski zadeklarował wiarę, że "w atmosferze odpowiedzialności za dobro wspólne, którym jest Rzeczpospolita, i za dobro SN” Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN będzie w stanie dokończyć procedurę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Stępkowski zaplanował, że kandydaci zostaną wyłonieni w ciągu maksymalnie dwóch dni. To może się jednak nie udać, gdyż tzw. starzy sędziowie nie zamierzają składać broni. Na początek mają się domagać zwołania na nowo Zgromadzenia Ogólnego. Bo w przeciwieństwie do przewodniczącego uważają, że po zmianie na tym stanowisku kontynuowanie obrad nie jest możliwe.
Aleksander Stępkowski zastąpił Kamila Zaradkiewicza, którego piątkowa rezygnacja wywołała rozczarowanie w obozie rządowym. Widać też, że rośnie w nim irytacja przedłużającymi się wyborami. – Grupa najwybitniejszych polskich prawników nie jest w stanie ogarnąć wyborów na poziomie gospodarza klasy – zauważa jeden z naszych rozmówców.
– Najpierw słyszymy, że jest świetnie i wszystko pójdzie sprawnie, a po dwóch tygodniach okazuje się jakoby przepisy były nie takie i najlepiej, żeby prezydent je zmienił. To niepoważne – mówi nam polityk PiS. Jego zdaniem Zaradkiewicz został "zjedzony”, nie wytrzymał presji środowiskowej starych sędziów.
– Straszyli go konsekwencjami na uczelni czy nie podawali ręki – dodaje inny z naszych rozmówców.
Zaradkiewicz zrezygnował po tym, jak dowiedział się, że jego prośba o zmiany w regulaminie SN nie została pozytywnie rozpatrzona przez prezydenta.
– Nie rozważamy obecnie zmiany regulaminu SN. Stan prawny jest znany od dłuższego czasu, w przeszłości na podstawie podobnych uregulowań bez problemów dokonywano wyboru kandydatów na I prezesa SN – wskazuje Paweł Mucha, wiceszef Kancelarii Prezydenta.
Polityk PiS, z którym rozmawialiśmy, tłumaczy, że prezydent chce uniknąć w ten sposób oskarżeń, że ingeruje w wybory I prezesa SN. I Pałac Prezydencki, i resort sprawiedliwości mają nadzieję, że Aleksander Stępkowski będzie kontynuował rozpoczętą już procedurę i nie dopuści do jej ponownego rozpoczęcia. Stępkowski zapowiedział na piątkowej konferencji, że obrady zostaną wznowione w kolejny piątek i będą kontynuowane od momentu, w którym zostały przerwane, czyli od przedstawienia oświadczeń przez sędziów, którzy zgodzili się brać udział w wyborach.
Tak zwani starzy sędziowie nie zamierzają się na to zgodzić. Ich zdaniem procedurę należy rozpocząć od początku, zwłaszcza że dotychczasowa była obarczona wieloma błędami. Chodzi o brak uchwalenia porządku obrad zgromadzenia oraz niezgodne z procedurą wyłonienie komisji skrutacyjnej, która liczy głosy oddawane na kandydatów.
Politycy z obozu władzy, z którymi rozmawialiśmy, zastanawiają się, jaki cel chcą osiągnąć "starzy” sędziowie blokując i przedłużając procedurę. Ich zdaniem gra na zwłokę ma maksymalnie osłabić mandat nowego I prezesa SN zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jeden z polityków, z którym rozmawialiśmy, nie wyklucza, że dodatkowym celem obstrukcji jest przedłużanie procesu wyboru kandydatów w nadziei, że Andrzej Duda przegra reelekcję i I prezesa SN wskaże inny prezydent.
– To mało prawdopodobne, przecież kadencja prezydenta kończy się 6 sierpnia. Trudno mi sobie wyobrazić, by do tego czasu I prezes nie został wskazany – zauważa inny.
W najbliższy piątek zapowiada się więc kolejne ostre starcie, i to nie tylko między starymi i nowymi sędziami. Na razie wyłoniono 10 kandydatów, którzy teraz mają składać oświadczenia oraz odpowiadać na pytania sędziów, a tych już teraz spłynęło do SN sporo.
Największe szanse na fotel I prezesa SN zdaje się mieć Małgorzata Manowska, dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, sędzia Izby Cywilnej, wskazana przez nową Krajową Radę Sądownictwa.
– Ma duży autorytet w środowisku, jest osobą, której ewentualny wybór trudno byłoby kwestionować – mówi nam polityk obozu władzy. Manowska w końcówce rządów PiS w 2007 r. była wiceministrem odpowiedzialnym za nadzór nad sądownictwem. Jak słyszymy, jej najpoważniejszym konkurentem ma być nie ktoś zaliczany do "starych” sędziów, a Tomasz Demendecki, który, tak jak ona, został wskazany przez nową KRS.
– Można przypuszczać, że starcie między tą dwójką będzie bezpardonowe. Demendecki kojarzony jest z grupą sędziów związanych ze Zbigniewem Ziobrą, a raczej z byłym już wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. To te osoby należały do kasty, a więc grupy, która miała organizować hejt w stosunku do sędziów krytykujących tzw. reformę wymiaru sprawiedliwości – słyszymy od jednego z sędziów.
10 kandydatów ma teraz składać oświadczenia i odpowiadać na pytania