Szefowa Fundacji Otwarty Dialog została wciągnięta przez rząd Prawa i Sprawiedliwości na listę SIS – osób objętych zakazem wjazdu do strefy Schengen – latem 2018 r. Zarzucano jej malwersacje finansowe i tajemnicze powiązania na Wschodzie. Nie wprost, lecz za pośrednictwem mediów sprzyjających prawicy – formułowano również tezy, że jest powiązana z rosyjskim wywiadem. Aby to potwierdzić przedstawiano m.in. skan jej rosyjskiego paszportu i postanowienie ukraińskiej prokuratury, w którym można było przeczytać o jej zdradzie stanu. Oba dokumenty były nieprawdziwe, co potwierdziliśmy na łamach DGP.

Reklama
W czerwcu ubiegłego roku Kozłowska uzyskała status rezydenta UE w Belgii, co automatycznie wiązało się z wykreśleniem jej z SIS. Kilka tygodni temu śledztwo w jej sprawie zakończyła również prokuratura generalna Mołdawii, która stwierdziła, że było ono motywowane politycznie i napędzane przez rządzącego do niedawna tym krajem oligarchę Vladimira Plahotniuka. W 2018 r. Plahotniuc wykorzystał problemy Kozłowskiej w Polsce i powiązał je z atakiem na proeuropejską opozycję w Mołdawii, próbując ją zdelegalizować. Śledztwo w tej sprawie zamieniło się jednak w farsę.
Przed kilkoma dniami okazało się, że mocnych tez lansowanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i mołdawskiego oligarchę nie podziela również amerykański Departament Stanu. W dokumencie podpisanym przez pracowników ambasady USA w Warszawie czytamy, że Fundacja Otwarty Dialog otrzymała niemal 18 tys. dol. z grantu na promocję praworządności, niezależności sądownictwa, prasy i innych instytucji. Mowa jest również o promowaniu praw mniejszości. Za pieniądze z grantu zostaną przeprowadzone m.in. zajęcia online, których wykładowcami będą eksperci z Polski i USA. Między innymi piętnowani przez PiS sędziowie Waldemar Żurek i Dariusz Mazur ze stowarzyszenia Themis.
Rządowa telewizja regularnie określa ich mianem przedstawicieli nadzwyczajnej kasty. O samej Kozłowskiej media sprzyjające PiS pisały, że "jest dobrze szkolona”, przestrzegając przed "operacjami rosyjskich dywersantów”. Były szef MSZ Witold Waszczykowski przekonywał w TVP 1, że działania przeciwko demokratycznym państwom powinny być karane, działalność FOD zawieszona, a wobec jej szefów wyciągnięte konsekwencje administracyjne, a być może również karne. Problem w tym, że poza doniesieniami medialnymi nigdy nie podano dowodów na związki Kozłowskiej z wywiadem Federacji Rosyjskiej, malwersacje finansowe czy "działalność dywersyjną”.
Reklama
O tym, że jakość materiałów przedstawianych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego była niska, przekonywał za to w swoich orzeczeniach Wojewódzki Sąd Administracyjny, który miał do nich dostęp i kwestionował zasadność działań polskiej administracji w tej sprawie. W okresie gdy Polska utrzymywała Kozłowską na liście SIS, kolejne państwa Schengen udzielały jej prawa wjazdu na swoje terytorium. Tak zrobiły m.in. Niemcy, Francja i Wielka Brytania.
Jak przekonują rozmówcy DGP, nie ma możliwości by Departament Stanu wyłożył choć dolara na NGO, na którym ciążą realne zarzuty o współpracy ze służbami specjalnymi Rosji czy też fundację, która dokonywała malwersacji finansowych. Projekty wspierane pieniędzmi federalnymi są szczegółowo rozliczane. Podobnie było z przyznaniem Kozłowskiej statusu rezydenta UE przez władze Belgii. Przed podjęciem takiej decyzji wniosek był sprawdzany przez belgijskie służby specjalne, które są m.in. odpowiedzialne za ochronę kontrwywiadowczą kwatery głównej NATO. W zasadzie ze wszystkich zarzutów, które formułowano pod adresem Kozłowskiej i jej fundacji, żaden nie znalazł do tej pory potwierdzenia.