By wreszcie osiągnąć porozumienie w sprawie budżetu Unii Europejskiej i pakietu ratunkowego po COVID-19, kwestia powiązania wypłat z praworządnością zostanie odłożona na półkę. Sprawujące w tym półroczu prezydencję Niemcy chciały, by na szczycie w piątek i sobotę przywódcy skupili się na rozmowie o pieniądzach. Ta informacja jest jednak tylko pozornie korzystna dla Polski.

Reklama

To element taktyki polegającej na usunięciu najbardziej zapalnych punktów z negocjacyjnego stołu. Jeśli przywódcy mieliby rozmawiać o pakiecie finansowym wraz z mechanizmem "kasa za praworządność”, Polska i Węgry mogłyby blokować porozumienie. To oznaczałoby opóźnienia i trudności w zwalczaniu skutków kryzysu gospodarczego wywołanego koronawirusem.

Przyspieszenie prac nad budżetem niekoniecznie będzie działało na korzyść Warszawy i Budapesztu. Na tym etapie obie stolice mają możliwość weta, bo porozumienie budżetowe wymaga jednomyślności. Potem będzie o wiele trudniej zablokować mechanizm ochrony praworządności, bo będzie on przyjmowany jako "rozporządzenie okołobudżetowe” większością kwalifikowaną. Poza państwami członkowskimi budżet będzie musiał jeszcze zaakceptować Parlament Europejski, dla którego praworządność jest priorytetem.

Wczoraj komisja wolności obywatelskich LIBE przegłosowała raport na temat stanu państwa prawa w Polsce. Zdaniem autorów dokumentu Unia Europejska powinna wzmocnić swoje narzędzia m.in. poprzez powiązanie budżetu z praworządnością.

Na koniec liczy się wynik legislacyjny, a nie dokładny harmonogram – komentuje pomysł odłożenia prac nad mechanizmem praworządnościowym Michal Šimečka, wiceprzewodniczący liberalnej grupy Odnowić Europę w PE.

Widzimy, że budżet to delikatna kwestia i nic dziwnego, że rozkład czasowy jest elementem taktycznym. Ale mnie bardziej interesuje treść wynegocjowanego tekstu – podkreśla.

Polska i Węgry mogą liczyć również na inny scenariusz – rozwodnienie mechanizmu. Leżący obecnie na stole kompromis daje stolicom większy wpływ na blokowanie funduszy.

Reklama

– Państwa członkowskie pokazały już ogromną niechęć do działania przeciwko sobie – podkreśla słowacki polityk.

RFN czyści przedpole i gra o budżet

Niemiecka kanclerz Angela Merkel chce, by na najbliższym szczycie UE w piątek i sobotę przywódcy skupili się przede wszystkim na pieniądzach. – By powiązać fundusze z praworządnością, musimy najpierw w ogóle mieć fundusze – powiedziała przywódczyni w zeszłym tygodniu w Parlamencie Europejskim, przedstawiając priorytety przewodnictwa Niemiec w Radzie UE na to półrocze. To, że Berlin lobbował za odłożeniem praworządności, potwierdza źródło dyplomatyczne. – Oni mówią wprost, żeby wrócić do tego już po zawarciu porozumienia – słyszymy.

Taktyka, by usunąć ze stołu rozmów najbardziej sporne kwestie, nie wszystkim jednak się spodobała. Jak relacjonowało źródło UE, na wczorajszym posiedzeniu ambasadorów podniosły się głosy ze strony części państw członkowskich, by mechanizm praworządnościowy został włączony do porozumienia budżetowego. Ta dyskusja ma być kontynuowana na dzisiejszej Radzie ds. Ogólnych przez ministrów europejskich. – Następnie najprawdopodobniej zostanie przeniesiona na forum Rady Europejskiej, a potem zobaczymy – informowało źródło.

Niemcy próbują nakłonić inne stolice do osiągnięcia porozumienia jeszcze tego lata, licząc, że uruchomienie europejskich środków pomoże zatrzymać pogorszenie koniunktury gospodarczej w Europie. Mowa jest łącznie o prawie 1,8 bln euro, z czego 750 mld euro ma zostać przeznaczone bezpośrednio na walkę ze skutkami koronakryzysu. Poza ewentualną kwestią praworządności do rozstrzygnięcia pozostaje masa problemów – m.in. proporcja grantów i pożyczek w funduszu naprawczym, kryteria podziału środków pomiędzy kraje członkowskie, procedura zatwierdzania planów narodowych oraz data spłaty zaciągniętego przez UE długu. 750 mld euro ma pochodzić z pożyczek, które w imieniu krajów członkowskich weźmie Komisja Europejska. Cała procedura będzie wymagała zgody parlamentów narodowych we wszystkich krajach członkowskich. Tymczasem najbardziej dotknięte pandemią kraje, takie jak Hiszpania i Włochy, liczą na szybkie uruchomienie wsparcia.

Na kontrolę stanu państwa prawa naciska Parlament Europejski

Rozmowa o praworządności mogłaby nie tylko opóźnić, ale nawet uniemożliwić porozumienie. Weto sugerował już węgierski premier Viktor Orbán. – Rozwiążmy problemy ekonomiczne, zrestartujmy nasze gospodarki, utwórzmy miejsca pracy, a potem możemy kontynuować rozmowę na temat praworządności – powiedział w węgierskim Kossuth Rádió.

Odłożenie rozmów o praworządności niekoniecznie musi jednak sprzyjać Polsce i Węgrom, które są najczęściej wskazywane jako potencjalny cel nowego mechanizmu. Jan Olbrycht, europoseł PO i sprawozdawca europejskiej budżetu, przypomina, że porozumienie wymaga jednomyślności i wystarczy sprzeciw jednego kraju, by je zablokować. Tymczasem mechanizm wiążący eurofundusze z praworządnością został zapisany w rozporządzeniu „okołobudżetowym”, które będzie przyjmowane większością kwalifikowaną. Odłożenie rozmów na temat praworządności na później pozbawi więc kraje niechętne nowemu mechanizmowi możliwości weta.

W ocenie Jana Olbrychta kwestia praworządności została rozmyta przez przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, który w piątek wyszedł z propozycją kompromisu mającego pogodzić stanowiska stolic. – To rozporządzenie w tej chwili jest trochę z boku i nie wpływa na samo procedowanie. Moim zdaniem to jest taktyczny zabieg – komentował polityk.

Kompromis Charlesa Michela może utrudnić blokowanie wypłat. Dwa lata temu Komisja Europejska wyszła z propozycją bardziej automatycznego mechanizmu – jej wniosek miał być odrzucany większością kwalifikowaną przez państwa członkowskie. Zgodnie z propozycją przewodniczącego Rady Europejskiej ostatecznie miałby on być przyjmowany większością kwalifikowaną. Trzeba więc byłoby zbierać głosy i lobbować za, a nie przeciwko zablokowaniu wypłat. Kraje członkowskie miałyby też więcej do powiedzenia, bo od ich zgody – a nie sprzeciwu – zależałoby zablokowanie pieniędzy dla jednego z nich. Taką zmianę krytykował komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.

Polski rząd nie wykluczał weta na wstępnym etapie rozmów o budżecie, kiedy na agendzie była jeszcze propozycja KE. Na ostatnim przed wybuchem pandemii szczycie budżetowym, który odbył się w Brukseli w lutym, była już mowa o „odwróconej większości”, co Warszawa wówczas przyjmowała jako krok w dobrą stronę. Dzisiaj jednak w rządzie słyszymy, że o zgodzie na mechanizm, nawet w rozwodnionej wersji, nie ma mowy.

Jednym z państw, które mocno naciskają na praworządność, jest Dania. Według brytyjskiego dziennika „The Guardian” duńska premier Mette Frederiksen po wypowiedziach prezydenta Andrzeja Dudy w kampanii na temat środowisk LGBT miała naciskać na Charlesa Michela, by wzmocnił mechanizm wiążący wypłaty z budżetu z praworządnością. Przewodniczący RE jest jednak bardziej przychylny tym stolicom, które naciskają na warunkowość klimatyczną. Zgodnie z jego propozycją Polska nie będzie miała dostępu do pieniędzy na sprawiedliwą transformację, jeśli nie zgodzi się na realizowanie celu neutralności klimatycznej w 2050 r.

Na bardziej skuteczną kontrolę stanu państwa prawa naciska Parlament Europejski. W przegłosowanym wczoraj raporcie na temat praworządności w Polsce komisja parlamentarna wolności obywatelskich LIBE domaga się m.in. wprowadzenia skutecznego mechanizmu chroniącego interes finansowy UE. Projektowana rezolucja, której częścią jest raport, wzywa także kraje członkowskie do przejścia do kolejnego etapu w ramach art. 7 wobec Polski – głosowania stwierdzającego ryzyko naruszenia praworządności. Raport od początku był przygotowywany jako forma nacisku na polskie władze oraz na inne instytucje europejskie i stolice. Głosowanie nad nim tuż przed szczytem budżetowym ma znowu wzmóc presję.

OPINIA

Państwa nie są skore do karania siebie nawzajem (Michal Šimečka europoseł z ugrupowania Progresywna Słowacja, wiceprzewodniczący liberalnej grupy Odnowić Europę w PE)

Na koniec liczy się wynik legislacyjny, a nie dokładny harmonogram. Widzimy, że budżet to delikatna kwestia i nic dziwnego, że rozkład czasowy jest elementem taktycznym. Ale mnie bardziej interesuje treść wynegocjowanego tekstu.

Poprawka Rady jest krokiem w złym kierunku. Państwa członkowskie pokazały już ogromną niechęć do działania przeciwko sobie. Jeżeli chcemy, aby warunkowość budżetowa była naprawdę skuteczna, nie powinna ona zależeć od większości kwalifikowanej państw członkowskich. Próg powinien zostać odwrócony, jak pierwotnie zaproponowała Komisja Europejska: finansowanie UE powinno zostać zawieszone, chyba że większość państw członkowskich zechce poprzeć skorumpowany lub autokratyczny rząd.

Logicznym uzupełnieniem mechanizmu warunkującego wypłaty z budżetu praworządnością jest cykl monitorowania, który proponuję. Zamiast oceniać każdą sytuację wyłącznie ad hoc, powinniśmy wprowadzić monitoring, w ramach którego każde państwo członkowskie będzie co roku poddawane przeglądowi. Dzięki temu będziemy mieli porównywalne informacje o wszystkich krajach, a nie tylko jednym lub dwóch. Oczywiście sytuacja w niektórych państwach członkowskich będzie bardziej krytyczna niż w innych i skala monitorowania powinna to odzwierciedlać. Ustalenia powinny informować o narzędziach egzekwowania prawa, w tym rozporządzenia warunkującego wypłaty z budżetu, po jego przyjęciu.

Podstawową funkcją cyklu monitorowania byłoby zapobieganie. Trzeba powstrzymywać autokratyczny zwrot rozlewający się z Polski i Węgier. Ważne jest również, aby otwarta dyskusja na temat problemów demokratycznych i rządów prawa stała się normalna w UE. Obecnie widzimy, że przywódcy UE zwykle unikają otwartego mówienia o oczywistych brakach w kilku państwach członkowskich. To duży kontrast, biorąc pod uwagę to, jak często krytykowane są krajowe deficyty budżetowe. Wartości demokratyczne nie powinny być tabu.

Proponowany przeze mnie mechanizm ma również na celu konsolidację istniejących w UE instrumentów. Obecnie mamy kilka narzędzi praworządności: ramy prawne Komisji w sprawie praworządności, dialog Rady na temat praworządności, przygotowywane roczne sprawozdanie na ten temat, a także mechanizm współpracy i weryfikowania. Wszystkie te narzędzia powinny być umieszczone pod jednym dachem w ramach umowy międzyinstytucjonalnej. Mam nadzieję, że Parlament zaproponuje taką umowę na podstawie mojego projektu. Zapewniłoby to większą widoczność tej kluczowej agendzie, a także dałoby obywatelom większą jasność na temat działań UE.