Skandal! Burda! Nie warcholić! - takie słowa słychać było na posiedzeniu komisji regulaminowej Sejmu. Ale były też i wulgaryzmy. Zazwyczaj obradująca w kilkanaście osób, dziś gościła niemal wszystkich posłów PiS. Wśród okrzyków i buczenia Prawo i Sprawiedliwość próbowało przekonać, że Ziobro nie był zgodnie z prawem poinformowany o posiedzeniu.
Uzurpator i bojówki z PO
Protestowali w ten sposób, bo prowadzący obrady nie udzielił posłom PiS głosu. "Dziś skończyła się w Polsce demokracja" - krzyczeli.
W końcu posiedzenie zamieniło się w regularną pyskówkę. Praktycznie żaden z posłów nie był w stanie dokończyć zdania. Zapanował chaos. Wszyscy mówili jednocześnie. Od czasu do czasu przebijały się tylko skandowane hasła, typu "Precz z Platformą!".
W tym samym czasie poseł Beata Kempa przekonywała, że w sali oprócz posłów są "bojówki PO" i żądała ich usunięcia.
Było kilka przerw, ale żadna nie uspokoiła rozgorączkowanych posłów. PiS prosił, by poczekać z dyskusją na przyjazd Ziobry. Bezskutecznie. W końcu przedstawiciele PiS w proteście opuścili posiedzenie komisji. "Wreszcie" - rzucił ktoś z sali. Kto? Trudno powiedzieć, bo tyle osób na posiedzenie którejkolwiek z sejmowych komisji rzadko kiedy przychodzi.
Duch Kiszczaka kontra duch Samoobrony
W tym całym zamieszaniu prokurator krajowy Marek Staszak próbował odczytać zarzuty prokuratury wobec ministra Ziobry, ale nie było go słychać.
"Do Sejmu powrócił duch Kiszczaka" - tak chwilę potem mówił Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej. To odpowiedź za ocenę PO, która komentując awanturę, mówiła o powrocie do Sejmu ducha Samoobrony.
Kaczyński zapowiedział, że PiS złoży wniosek o odwołanie marszałka Komorowskiego i wicemarszałka Niesiołowskiego. PiS uważa bowiem, że PO chce pozbawić Ziobrę prawa do obrony i celowo doprowadza do tego, by były minister nie wystąpił przed komisją.
Bronisław Komorowski powtórzył, że Ziobro był informowany o dzisiejszej dacie posiedzenia komisji.Marszałek nie wierzy więc, że Ziobro o tym nie wiedział.
Potem komisja wróciła do obrad, ale już w pustej sali. Bez posłów PiS, pozostali członkowie komisji uchwalili, że Zbigniew Ziobro powinien stracić immunitet. To na razie tylko rekomendacja. Teraz wnioskiem prokuratury zajmie się cały Sejm. Ale dopiero po wakacjach.
Zobacz awanturę na komisji sejmowej >>>
Wczoraj posiedzenie komisji się nie udało - do mogącej pomieścić 20 osób sali przyszło około stu posłów PiS. Wszyscy chcieli zadawać pytania prokuratorom prowadzącym sprawę Ziobry. Dzisiejsze posiedzenie zorganizowano więc w większym pomieszczeniu.
Wcześniej marszałek Komorowski sugerował, że Zbigniew Ziobro unikał sejmowych urzędników, którzy chcieli mu wręczyć wniosek prokuratury o pozbawienie go immunitetu. Stwierdził, że były minister przez kilka dni wyłączał telefon, gdy dzwoniono do niego z Sejmu. A pracownicy jego biura nie chcieli przyjąć dokumentu.
Ziobro: Platforma mnie ściga, bo walczyłem z korupcją
"Poinformowano mnie, że sejmowa komisja regulaminowa zbierze się po wakacjach" - tak tłumaczył swoją nieobecność na posiedzeniu sam Ziobro. W trakcie obrad komisji wystąpił w Krakowie na konferencji prasowej.
"Może Platforma boi się mnie" - kpił poseł, zapewniając, że stawi się na posiedzeniu nawet dziś, kiedy tylko dojedzie do stolicy. Choć poprosił komisję o przełożenie obrad na jutro.
"Za to, że chciałem zdecydowanie walczyć z korupcją, prokuratura chce stawiać mi zarzuty" - tak dziś rano w Polskim Radiu Ziobro komentował całą sprawę. Dodał, że ściga go Platforma - "za to, że zrobiłem coś dla dobra publicznego". I narzekał na polityczne ataki.
Jakie? Przede wszystkim zarzuty, które prokuratura chce mu postawić. Zdaniem śledczych, były minister sprawiedliwości nie miał prawa pokazywać Jarosławowi Kaczyńskiemu akt sprawy mafii paliwowej. Prezes PiS nie pełnił wówczas żadnej funkcji publicznej.
"Nie zgadzam się z prokuraturą, ale stawię się na każde wezwanie, by udzielić wyjaśnień" - zapewnia Ziobro. "Działałem w dobrej wierze przy zachowaniu wszelkich procedur prawnych" - dodaje.
Tusk robi niewiele
Polityk PiS atakuje przy tym premiera. Jego zdaniem, Donald Tusk wiele mówi o walce z korupcją, za to niewiele robi.
Szef rządu wiedział wcześniej o aferze korupcyjnej w Sopocie, ale nie zawiadomił o tym prokuratury - przypomina Ziobro i dodaje, że to dowód na to, że Tusk nie potrafi zwalczyć patologii w swoim środowisku.