Anna Wojciechowska: Jak się pan czuje w roli przywódcy sejmowej rewolucji październikowej?
Bronisław Komorowski*: Ja już uczestniczyłem w swoim życiu w rewolucji. I to mi wystarczy. W związku z tym uważam, że będzie to po prostu bardzo zintensyfikowana praca parlamentu.
Przywódcą nazywają pana koledzy z Platformy Obywatelskiej, którzy właśnie rewolucją okrzyknęli to, co ma się wydarzyć w Sejmie.
Każdy klub ma prawo nazywać wszystko, jak chce.
Dystansuje się pan od własnego klubu?
Nie, bo to dobra nazwa dla zobrazowania intensywnej pracy parlamentu i mobilizacji posłów.
I jak pan będzie mobilizował?
Uprzedziłem kluby, że w październiku będą ograniczane wyjazdy zagraniczne posłów. Poinformowałem także, że będą na pewno trzy, może nawet cztery zamiast zwyczajowo dwóch posiedzeń Sejmu i że posiedzenia te być może będą dłuższe niż w przeszłości. Wszystko zależy od tego, ile wpłynie ustaw. A jest ich już dużo, bo po pierwsze rząd pracował w wakacje. Ponadto fala inicjatyw rządowych zbiegła się z projektami już przepracowanymi przez komisje, a także z inicjatywami sejmowymi, głównie z komisji Przyjazne Państwo.
Wiadomo jednak, że nie zbiegły się przypadkowo. Politycy PO nie ukrywają: chodzi o to, żeby na rocznicę rządu pochwalić się konkretami.
Nie słyszałem takiej motywacji. Dla mnie będziemy mieli do czynienia ze świętem plonów. Na jesieni po wakacjach zawsze jest więcej pracy.
140 ustaw w miesiąc?! Tyle to do tej pory ten Sejm nie przyjął. Niektórzy śmieją się, że złapała was biegunka legislacyjna.
To mówią ci sami, którzy do tej pory zarzucali, że jest za mało ustaw.
A wy tłumaczyliście, że jest ich mało celowo, żeby nie było bałaganu legislacyjnego jak za poprzedników. A teraz sami organizujecie szaleństwo, jakiego jeszcze nie było. Takie tempo na pewno odbije się na jakości.
Spokojnie, na pewno nie będzie przepychania niedopracowanych ustaw. Do porządku obrad wejdą tylko te naprawdę ważne, jak zdrowotne, oraz te, które zawierają zobowiązania terminowe, że rozwiązania w nich zawarte wejdą w życie od nowego roku. O żadnym pośpiesznym trybie mowy nie ma. Gwarantuję, że komisje będą miały wystarczająco czasu na prace. Dlatego będzie więcej dni pracy Sejmu.
A co jeśli posłowie opozycji się zbuntują i w proteście będą bojkotować prace?
Jeśli będą bojkotować, to znów będą musieli pisać takie dziwne usprawiedliwienia jak ostatnio. Ale nie przewiduję takiego scenariusza. Byłoby kompromitujące, gdyby ci, którzy jeszcze miesiąc temu narzekali, że mają za mało pracy, teraz bojkotowali ją.
Mogą protestować nie przeciwko pracy, ale przeciwko tempu. Może pan jako marszałek zagwarantować, że w październiku nie będziemy mieli w Sejmie szopki PR-owskiej?
Oczywiście niektórzy posłowie mają tendencję do PR, ale wtedy raczej z Sejmu robi się szopa, a nie szopka. Ale na pewno w działaniach Sejmu nie będzie przewagi metody PR-owskiej nad merytoryczną. Nie ma takiej możliwości!
A czy może obiecać pan posłom, że w sobotę nie będą musieli przyjeżdżać na posiedzenie?
Nic nie obiecuję ponad ciężką pracę.
A czy jest szansa, że będziemy mieli w internecie wgląd we wszystkie usprawiedliwienia nieobecności posłów? To postulat PiS.
Jestem absolutnie otwarty na tę propozycję. Niech koledzy zaproponują jednak konkretne, dojrzałe zapisy w regulaminie. Są bowiem wątpliwości, czy wszystko można upubliczniać, bo np. kwestie zdrowia objęte są tajemnicą.
*Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu