Wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski (PSL) zorientował się, że przynajmniej część usprawiedliwień jest niezgodna z prawdą. Jeden z posłów stwierdził, że był na pogrzebie w odległym mieście, choć w tym czasie na pewno był w Sejmie. Inni usprawiedliwiali się m.in. chorobą w rodzinie, objazdem okręgu wyborczego, opieką nad dziećmi. Niektórych parlamentarzystów widać jednak na zdjęciach z 11 lipca w Sejmie, kiedy klub PiS po bojkocie obrad naprędce zwołał konferencję prasową - pisze "Gazeta Wyborcza".

Reklama

>>>Oto podejrzane usprawiedliwienia posłów PiS

Część z posłów PiS próbowała potem usprawiedliwić swoją nieobecność ważnymi względami, by nie tracić 300 złotych za uczestnictwo w obradach.

Pytani o te sprawę przez "GW" profesorowie Jan Skupiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN w Warszawie i prof. Andrzej Adamski z Wydziału Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uważają, że przestępstwem powinna się zająć prokuratura z urzędu, nie czekając na doniesienie.