Zarząd Krajowy PO podjął w piątek decyzję o wykluczeniu z partii dwóch posłów: Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia. Obaj w ostatnim czasie krytykowali publicznie działania władz partii. Sygnowali także list ponad 50 parlamentarzystów PO i KO, w którym znalazł się m.in. apel o zmiany w Platformie.
Tryb niezgodny ze standardami PO?
Ireneusz Raś pytany o tę decyzję w TVN24 podkreślił, że dowiedział się o niej od dziennikarki. - Ubolewam nad trybem, jest on niezgodny ze standardami PO - podkreślił poseł. Przyznał, że pozostali sygnatariusze "Listu 51" (obecnie Listu 54) dzwonią do niego i wyrażają zdziwienie z decyzji zarządu.
- Sądzę, że weekend pozwoli mi na odniesienie się do ewentualnych zarzutów bez emocji, bo nie znam ewentualnych argumentów, które by tego typu karę by uzasadniały - powiedział Raś. - Nie znam podstaw ani nie znam uzasadnienia - dodał.
- Kawał roboty, jaką dla Platformy wykonałem, powoduje, że te dwa dni muszę sobie dać, aby to zrozumieć - podkreślił polityk.
Koniec konserwatywnego skrzydła PO?
Nie chciał odpowiedzieć, czy jego zdaniem wyrzucenie jego i Pawła Zalewskiego oznacza "odkrojenie" konserwatywnego skrzydła PO. - Na te pytania odpowiem w poniedziałek jak zrozumiem. Trybu tej decyzji dzisiaj zrozumieć się naprawdę nie da - zaznaczył Raś. - Zapraszam w poniedziałek na rynku krakowskim na konferencję, którą zwołam. Może będziemy wspólnie z Pawłem Zalewskim - powiedział.
Nie chciał powiedzieć, czy ogłosi swoją dalszą polityczną przyszłość i czy wiąże ją z jakimkolwiek innym ugrupowaniem. - Proszę mi nie odbierać czasu na namysł, to byłoby nie fair wobec mojej przeszłości w Platformie, abym dzisiaj zaczął dogadywać się z kimś innym - zaznaczył Raś.
- Nie byłem nigdy politykiem nieprzewidywalnym, nie byłem nigdy politykiem, który chciał działać na niekorzyść swojego ugrupowania - mówił.
W ubiegłym tygodniu grupa parlamentarzystów PO i KO wystosowała list otwarty do swych kolegów partyjnych i klubowych, w którym apeluje o podjęcie "poważnej debaty", prowadzącej do "wieloaspektowej przemiany wewnętrznej". "Bez daleko idących zmian nie mamy szans utrzymania pozycji lidera opozycji, a w przyszłości wygrania wyborów" - przekonują autorzy listu.
List był skierowany adresowany do "parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej". Podpisało się pod nim 54 parlamentarzystów w tym m.in. były lider partii Grzegorz Schetyna oraz obecny wiceprzewodniczący PO Bartosz Arłukowicz i szef senackiego klubu KO Marcin Bosacki, a także b. szef klubu PO Sławomir Neumann.