Sprawa cyberataków na Polskę zaistniała publicznie w połowie czerwca. Wówczas Dworczyk oświadczył na Twitterze, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Podkreślił jednocześnie, że w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny. Cyberataki były w ubiegłą środę tematem niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.
Dworczyk: Prowadziłem korespondencję z prywatnej skrzynki
W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla "Wprost" szef KRPM został zapytany, czy prowadził korespondencję ze współpracownikami z prywatnej skrzynki. Tak, prowadziłem korespondencję z prywatnej skrzynki z różnymi osobami, bo jako osoba, która występuje w różnych funkcjach, czyli osoby prywatnej, polityka i urzędnika, kontaktuję się z różnymi osobami, które przesyłają na mój adres różną korespondencję - odpowiedział Dworczyk.
Odpowiadam również na maile – i wykorzystywałem do tego również skrzynkę, która była też przeznaczona do spraw politycznych. Pragnę podkreślić, że nie jest to złamanie żadnych obowiązujących przepisów. A też jeśli chodzi o materiały, które tam się znajdowały, nie było żadnych objętych klauzulą, nie było materiałów niejawnych w rozumieniu ustawy. Oczywiście były tam różne informacje wrażliwe, bo taki charakter ma wiele informacji w świecie polityki. Natomiast według mojej wiedzy nie było tam informacji klauzulowanych, niejawnych - zaznaczył Dworczyk.
"Atak został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej"
Odniósł się też do doniesień portalu Wirtualna Polska, że za atakiem cybernetycznym wcale nie musiały stać rosyjskie służby, tylko jego współpracownik znający login i hasło do skrzynki mailowej. Dworczyk podkreślił, że lista osób, które zostały zaatakowane w ramach tej operacji jest szersza. Szeroki zasięg akcji jest dowodem na to, że to nie są przypadkowe działania, w których trzech chłopaków w Błoniu, Płońsku czy w innej miejscowości włamało się do mojej skrzynki i z nudów teraz publikują maile. To jest cały zestaw działań, w tym moderacja dyskusji na Telegramie, rozsyłanie sfabrykowanych filmików i w końcu tworzenie zmanipulowanych materiałów - powiedział.
Analizy, którymi dysponujemy ze strony naszych służb, jednoznacznie wskazują, że atak cybernetyczny został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej - podkreślił szef KPRM. "Wprost" zapytał go więc wtedy o reakcje PiSu na wyciek taśm z nagranymi politykami PO. Zasadnicze pytanie brzmi, kto za tymi atakami stoi. I to zostało posłom dokładnie powiedziane. Dlatego trudno porównać te dwie sytuacje - stwierdził. Uznał też, że sąd nie potwierdził słów Donalda Tuska, że "afera taśmowa to była prowokacja pisana cyrylicą".
Politycy nie ufają służbom?
Zapytany został też dlaczego zarówno on, premier i inni członkowie rządu korzystali z prywatnych skrzynek w sprawach służbowych i poproszony w tym kontekście o odniesienie się do sugestii, że politycy zasiadający w rządzie nie mają zaufania do polskich służb, które do skrzynek służbowych mają wgląd, a do prywatnych nie. To jest nadinterpretacja. Zarzut korzystania z prywatnych adresów mailowych można postawić każdemu, kto występuje w kilku rolach równolegle i nie ma to nic wspólnego z polskimi służbami - powiedział szef KPRM.
Wojsko przeciw demonstracjom? "Nikt nie miał takich pomysłów"
Na pytanie, czy korespondował ze współpracownikami na temat tego, czy warto używać wojska do rozpędzenia demonstracji kobiet zaprzeczył. Nikt nie miał takich pomysłów. Ale nic więcej na ten temat nie powiem, ponieważ mamy do czynienia z atakiem cyberprzestępców, którzy postawili sobie cele wprowadzenia zamieszania i destabilizacji sytuacji politycznej - podkreślił Dworczyk.
Co dalej z karierą Dworczyka? Jest wiele przykładów polityków, którzy z dnia na dzień odchodzili. Pewnie wiele osób będzie się starało, żeby ta sprawa żyła. Zwracam uwagę, że jeden z portali w pierwszej chwili pisał o wycieku tajnych dokumentów, a potem w nocy to zmieniał, bo to była nieprawda. Podejrzewam jednak, że te zmiany dotarły do znacznie mniejszej liczby czytelników niż pierwotna fałszywa informacja - podsumował.
W poniedziałek w rosyjskim serwisie Telegram ukazały się dwa kolejne zrzuty ekranu, których źródłem ma być skrzynka mailowa Michała Dworczyka. Obejmują one rozmowę między prezesem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michałem Kuczmierowskim a wiceszefem lekarskiej organizacji Porozumienie Zielonogórskie Tomaszem Zielińskim, do której Dworczyk miał być włączony. Maile dotyczyć mają opóźnień w szczepieniach.