"Fakt" zapytał Bronisława Komorowskiego o to, czy w związku z sytuacją na pograniczu polsko-białoruskim może dojść do wojny. Wszyscy boją się wojny. Myślę, że rząd niepotrzebnie straszył wojną na samym początku. (...) Odnoszę wrażenie, że rząd świadomie budował stopniowo narastające poczucie zagrożenia i wprost grozy" - ocenił były prezydent. Wydaje mi się, że rząd ma świadomość, że przesadził z budowaniem napięcia, czego dowodem jest ostatni wywiad Jarosława Kaczyńskiego w Polskim Radiu, w którym powiedział, że wojna nam nie grozi. Ja się z panem prezesem w pełni zgadzam, tylko chciałbym zapytać: po co było wojną straszyć? - dodał.

Reklama

Komorowski był też pytany przez "Fakt" o ocenę działania żołnierzy, policjantów i strażników granicznych. Nie da się ich ocenić jednoznacznie. Popełniono masę błędów wizerunkowych na samym początku - ocenił.

Co Komorowski zrobiłby z imigrantami

Zapytany o to, co by zrobił, gdyby do jego drzwi zapukali migranci - Komorowski mieszka w Budzie Ruskiej, ok. 30 km od granicy - stwierdził: Pewnie bym napoił i nakarmił i zaproponował, żeby poszli dalej. Może do Niemiec.

Komorowski mówił tez o nastrojach swoich sąsiadów związanych z migrantami. Stwierdził, że początkowo dominowało współczucie.Jednak postawy zmieniły się po agresywnych działaniach młodych ludzi na granicy, próbujących ją forsować. Ludzie zauważyli wtedy, że to nie tylko kobiety i dzieci, ale i agresywni mężczyźni, na dodatek wyposażeni przez Białorusinów. Wtedy postawy ludzi się zmieniły. Jest mniej empatii, a więcej obawy i lęku - ocenił.