W otwartym spotkaniu w gorzowskim teatrze wzięło udział około 200 osób. Wśród nich samorządowcy, politycy Platformy i sympatycy tej partii.
Naprawdę nie trzeba być Sokratesem ani Einsteinem, żeby - patrząc na ordynację wyborczą, jaką mamy w tej chwili w Polsce i notowania różnych partii - widzieć dokładnie, że ryzyko wygranej PiS-u jest tym większe – i to jest zależność prawie arytmetyczna – im bardziej podzielona jest opozycja - powiedział Tusk, odpowiadając na pytanie z sali dotyczące braku porozumienia ws. wystawienia wspólnych list wyborczych przez ugrupowania opozycyjne.
Szef PO zaznaczył, że cały czas powtarza liderom pozostałych ugrupowań opozycyjnych, aby zrobić jedną listę, ponieważ wówczas - mówił - opozycja wygra wybory, a po zwycięstwie przyjedzie czas na ustalanie innych spraw, które różnią poszczególne partie.
Ja jestem szefem ugrupowania, które ma 25-30 proc. w różnych sondażach. Każdy, kto się zna polityce, wie, że jak zrobimy jedną listę, to tych miejsc najwięcej straci moje ugrupowanie, a najwięcej zyska to ugrupowanie, które ma ciągle ryzyko, że nie przejdzie przez próg – podkreślił Tusk.
Wcześniej w swoim wystąpieniu b. premier ocenił, że warto dziś sobie na nowo poukładać "nasze polskie umysły", aby zrozumieć, jak wielką wartością jest to, iż w naszym kraju nie trzeba płacić ceny krwi, rewolucji, strajku i wojny, aby takie słowa jak "wolność", "prawo", "uczciwość" odzyskały sens.
Spór polityczny
Sam oczywiście jestem częścią wielkiego sporu politycznego w Polsce, ale mam taką nadzieję przynajmniej, że dla bardzo wielu musi stać się - i dla manie też - na nowo oczywiste, że demokracja to jest spór, to jest polityczny konflikt, to jest różnica poglądów, to jest gotowość do bicia się o swoje poglądy, ale bicia w sensie myśli - nie mówię o faktycznych fizycznych ciosach – mówił lider PO.
Warto zrobić wszystko, bo tylko w ten sposób uchronimy to, co najcenniejsze w naszym społecznym życiu, żeby ta demokratyczna konfrontacja postaw i poglądów nie zmieniła się w życzenie upadku naszych konkurentów – zaznaczył.
Dodał, że największe tragedie w naszej historii zaczynały się od tego, że ludzie, którzy przez dziesięciolecia żyli w harmonii i pokoju, nagle stawali się wrogami i byli gotowi do najgorszych rzeczy.
Tusk przywołał też przykład napaści Rosji na Ukrainę. - Przecież to robi brat bratu, sąsiad sąsiadowi i co ciekawe robi to w imię jedności i tej samej tożsamości. To stało się symbolem, (...) tego wielkiego ryzyka, które czyha wszędzie i z którym my musimy się też konfrontować tu u nas w Polsce każdego dnia, żeby się ono nie przelało, żeby nie zdominowało naszego życia. To jest to ryzyko, że nagle w imię jedności, miłości, tej samej tożsamości kulturowej nagle jeden drugiego zabije – mówił Tusk.
Dodał, że właśnie dlatego dzisiaj w Polsce, wszyscy muszą "stanąć na głowie", aby uchronić nas samych od takiej autodegradacji, od takiego osunięcia się w pogardę do innych ludzi, w nienawiść.
Kicz pojednania
Co wcale nie znaczy, że mamy popaść w jakiś taki kicz pojednania, że wszyscy będziemy się teraz kochali i wszyscy o wszystkim zapomną (...) Trzeba pamiętać, trzeba się konfrontować, trzeba się spierać i robić to naprawdę z determinacją, trzeba być odważnym w życiu publicznym, trzeba kłamstwo nazwać kłamstwem, ale żeby uchronić samych siebie i innych od tej trucizny, która czasami daje tak straszne rezultaty, jak obserwujemy to dzisiaj tuż za naszą granicą, tuż obok – zaznaczył.
Lider PO wyraził nadzieję, że życie publiczne w Polsce może stać się znowu lepsze i dodał, że on nie skapituluje w walce o europejskie wartości będące fundamentem naszej cywilizacji. Zaznaczył, że zależy mu na tym, żeby ta konfrontacja i spór polityczny przebiegały w innej atmosferze niż to ma miejsce obecnie i aby w życiu publicznym kultura była zobowiązaniem.