Historyk, dziennikarz, były więzień obozu Auschwitz-Birkenau i KL Buchenwald Marian Turski apelował do uczestników Campusu Polska, by nigdy nie byli obojętni wobec tego, co się dzieje wokół nich. Przekonywał, że „nie można się raz na zawsze zaszczepić przeciwko obojętności”.
Tuski o wojnie w Ukrainie
Jakieś Auschwitz może spaść z nieba i to, co się dziś dzieje na Ukrainie pokazuje, że zawsze trzeba być czujnym. Inna czujność jest potrzebna w Portugalii, inna w Ukrainie, inna w Rosji. Czy my jesteśmy obojętni? Wydaje mi się, że na szczęście okazaliśmy w Polsce nieobojętność w sprawie Ukrainy. Choć utrzymanie tego stanu nie będzie łatwe – mówił Turski.
Podkreślił też, że od 24 lutego każdy, zwłaszcza młode pokolenie, stało się świadkami historii, która dzieje się na oczach współczesnych. Uważajcie i pamiętajcie: do 24 lutego to ja byłem świadkiem historii. Od 24 lutego wy jesteście świadkami historii. Na waszych oczach się dokonują pewne rzeczy. Wy będziecie musieli przekazywać obojętność wobec tego, i nieobojętność; oportunizm i nie oportunizm, konsekwencje i brak konsekwencji. Wy jesteście teraz świadkami historii. I jeżeli wy potraficie to zachować , to najlepiej zachowacie pamięć o nas, o naszym pokoleniu – mówił Turski, za co młodzi ludzie nagrodzili do gromkimi brawami.
Wracając do swojego głośnego przemówienia sprzed ponad dwóch lat, w którym mówił, że „po jedenaste: nie bądź obojętny” Turski powiedział, że te idee są wciąż aktualne.
Nie być obojętnym, kiedy szerzone są kłamstwa historyczne. Nie być obojętnym, kiedy są w sposób niby przy użyciu prawa, łamane prawa. W istocie rzeczy co jest sensem demokracji? Niektórzy mówią: przepraszam bardzo, zdobyłem 51 proc głosów, mogę robić co chcę. Nie, nie prawda. Masz 51 proc. głosów w wyborach to znaczy, że masz prawo trzymać rządy, uprawiać władzę, administrować państwem. Ale musisz się liczyć ze zdaniem mniejszości, ponieważ demokracja, która się nie liczy ze zdaniem mniejszości , nie uwzględnia poglądów, zainteresowań mniejszości, nie jest demokracja – mówił Turski i podkreślał, że „pewne rzeczy absolutnie nie mogą być wprowadzane”.
Uczestnicy Campusu pytali Turskiego o to, jakimi ideami kierował się w życiu, co pozwoliło mu przetrwać obozy i czym mają się kierować w życiu młodzi ludzie, którym zależy na zachowaniu pamięci o więźniach obozów zagłady. Turski na przykładzie własnego życia i życia swoich przyjaciół mówił o wielkiej roli solidarności i przyjaźni, która pozwoliła mu przetrwać w obozie. Ale byli tacy, którzy przekonali się, że w stadzie wilków trzeba się kierować prawem wilczym – mówił podając jako przykład Romana Fristera, autora „Autoportretu z blizną”.
Na pytanie, jak być w Polsce Polakiem, nie będąc katolikiem, Turski odpowiedział, że „to bardzo trudne, ale po to są takie Campusy, żeby było to łatwe”.
Jeden z uczestników Campusu zapytał Turskiego, dlaczego nie wyjechał z Polski w 1968 roku. Redaktor przyznał, że otrzymał wiele propozycji, najpierw z USA, potem z Izraela, ale z nich nie skorzystał. Doszedłem do wniosku, że kto jak nie ja, powinien być strażnikiem pamięci żydowskiej w Polsce? Uważam, że dobrze zrobiłem. Takich ja w Izraelu jest na pęczki, w Polsce mniej – odparł.
Podczas spotkania Turski prosił, by młodzi ludzie zwracali się do niego „po prostu panie Marianie”. Godzinna rozmowa, która odbywała się w 30 stopniowym upale zakończyła się owacjami na stojąco, a wyraźnie wzruszony Marian Turski kłaniał się uczestnikom Campusu.
autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska