Za wyrażeniem wotum nieufności ministrowi edukacji i nauki opowiedziało się 218 posłów, 231 było przeciw, 1 poseł wstrzymał się od głosu.

Reklama

Posłowie opozycji - Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Koalicji Polskiej i Polski 2050 - złożyli wniosek o wyrażenie przez Sejm wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki na początku lutego. Wniosek był pokłosiem publikacji tvn24.pl, z której wynikało, że pieniądze z konkursu MEiN miały trafiać do organizacji zbliżonych do PiS. Jak wskazywał portal, wielomilionowe dotacje przeznaczane były na zakup nowych siedzib, a jednocześnie wiele organizacji zajmujących się edukacją oraz placówek dydaktycznych nie otrzymało z budżetu resortu ani złotówki.

Zarzuty wobec ministra

Reklama

Gdziekolwiek jesteśmy, słyszymy, że minister Czarnek musi odejść - stwierdziła wcześniej podczas debaty posłanka KO Krystyna Szumilas. - Choć minister głośno krzyczy "precz z komuną", to działa zgodnie z zasadą "program partii, programem narodu" - dodała.

Czarnek musi odejść - tymi słowy rozpoczęła swoje wystąpienie również posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Domagają się tego rodzice, uczniowie, studenci i nauczyciele. Chce tego dwie trzecie Polaków - dodała.

Poseł PSL Dariusz Klimczak (Koalicja Polska) stwierdził, że jest wiele powodów, dla których minister Czarnek powinien zostać odwołany. - Jednym z nich jest język, jakiego używa - stwierdził. Krytykował też ministra za to, że są sprawy, którymi się nie zajmuje. - Dlaczego nie wprowadziliście gabinetów dentystycznych, ani gabinetów lekarskich do szkół. Obiecywaliście je przecież. Co to jest? Obietnica minus? - pytał. - Panie ministrze, czy ma pan świadomość, dlaczego ludzi tak zabolała afera "willa plus"? Bo z jednej strony ludzie widzą, że w polskiej szkole wciąż piszczy bieda, a z drugiej strony pan szerokim gestem rozdaje wille. To widzą nauczyciele, którzy stają na głowie, żeby zdobyć dodatkowe środki na zajęcia dla uczniów. Ale oni tego nie mają, a widzą że książę edukacji szerokim gestem rozdaje miliony - mówił Klimczak.

Jak dodał, gdy obserwuje pracę Przemysława Czarnka jest przekonany, że resortem edukacji i nauki lepiej pokierowałby ChatGPT. - Sztuczna inteligencja tego czatu na pewno nie wypuściłaby takiego bubla, jak podręcznik HiT, który stygmatyzuje dzieci urodzone dzięki metodzie in vitro. Nawet sztuczna inteligencja ma więcej kultury bycia i słowa, niż pan. Nie dopuściłaby też do kompromitującej afery "willa plus" - zwrócił się do ministra. - Pan, zamiast dbać o rozwój szkoły, próbuje ją kontrolować - dodał.

Iwona Michałek (Porozumienie) wymieniała "osiągnięcia" szefa resortu edukacji: rozdawanie pieniędzy w programie "willa plus", upolitycznienie szkoły, uderzanie w edukację domową, brak dialogu ze środowiskiem pedagogicznym. Podkreśliła, że polski system edukacji wymaga gruntownej, mądrej zmiany. - Nawet nie wymagamy od ministra Czarnka, by sam się tym wykazał. Wystarczy, by zaczął słuchać. Debat na temat stanu edukacji i potrzeb dzieci i pracowników było bez liku - powiedziała.

Poseł Michał Gramatyka z Polski 2050 przypomniał kilka kontrowersyjnych wypowiedzi ministra Czarnka. - Możemy wybaczyć dziecku, że boi się ciemności. Ale nie można wybaczyć dorosłemu, że boi się światła. Mnie jest wstyd, gdy ktoś reprezentujący takie poglądy, posługujący się takim słownictwem, jest ministrem edukacji - mówił poseł Gramatyka.

Zawsze chodzi o jego interes lub interes PiS - zarzucała ministrowi posłanka KO Katarzyna Lubnauer. - Ponad 70 procent Polaków chce odwołania ministra Czarnka. 40 procent uważa go za najgorszego ministra edukacji. Nie tylko za program "willa plus".

Jak mówiła, "zarobki nauczycieli są rażąco niskie". Przypomniała zastrzeżenia wobec podręcznika do "Historii i Teraźniejszości" autorstwa prof. Wojciecha Roszkowsskiego. Stwierdziła, że "nikt nie chce się z niego uczyć". Według Lubnauer, pod rządami Czarnka resort edukacji nietransparentnie przyznawał granty wyższym uczelniom. - Minister Czarnek traktuje szkołę jako miejsce, gdzie można szczuć jednych na drugich. Uczynił ze szkoły pole walki ideologicznej - dodała.

Katarzyna Kretkowska z Lewicy zwracała uwagę na problemy finansowe polskiej oświaty. - Tylko na wydatki bieżące polskich szkół brakuje w tym roku 38 mld złotych. Na zrekompensowanie inflacji polskim nauczycielom brakuje kolejnych 15 miliardów - mówiła.

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" - przypomniała Joanna Senyszyn (Lewica Demokratyczna). - A w czarnkowej szkole będzie chowanie nie na obywatela Rzeczypospolitej XXI wieku, ale na obywatela zaściankowego, XIX-wiecznego Kaczystanu, na przemocowego Polaka-katolika i pełnej cnót niewieścich matki-Polki - mówiła. Oceniła, że minister Czarnek "w demokratycznym państwie już dawno z hukiem wyleciałby z rządu, do pisowskiego pasuje jak ulał - u Kaczyńskiego wszyscy tacy sami".

"Obronimy dziś Przemysława Czarnka"

Ministra broniła posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka. - Obronimy dziś Przemysława Czarnka, a w przyszłej kadencji nadal wspólnie będziemy przywracać szkołę opartą ma wartościach, szkołę solidarną - powiedziała podczas debaty.

Stachowiak-Różecka zauważyła, że treść wotum zawiera wiele błędów i pomyłek. - Piszecie państwo we wniosku, że minister Czarnek odmawiał współpracy ze związkami zawodowymi. Od czasu objęcia stanowiska ministra przez Przemysława Czarnka odbyło się 21 spotkań ze związkami w ramach zespołu ds. statusu zawodowego, pracowników oświaty. Ciekawostka - prezes (ZNP, Sławomir) Broniarz zaszczycił swoją obecnością członków zespołu jedynie dwa razy, zatem - pytam - kto komu odmawia współpracy i dialogu i kto kogo lekceważy? - powiedziała.

Piszecie państwo, że wedle danych ZNP brakowało w systemie aż 70 tys. nauczycieli, dalej - że jest 20 tys. wakatów. To w końcu ile tych nauczycieli, wakatów, etatów? - pytała.

Stwierdziła, że na stronach kuratoriów są dane wskazujące, iż jest 8 tys. wakatów i to stanowi niespełna 1 proc. ogólnej liczby etatów nauczycielskich, w tym połowa to oferta dla pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, terapeutów - w związku z wprowadzeniem od 1 września standaryzacji zatrudnienia. - Zatem mamy 20 tys. nowych, dodatkowych etatów dla psychologów i specjalistów, na co przeznaczamy 2 mld 400 tys. zł i 180 mln na dodatkowe 3 mln godzin pomocy psychologiczno-pedagogicznej - wskazała.

Gliński w imieniu Morawieckiego

W imieniu przebywającego w USA Mateusza Morawieckiego przemawiał minister Piotr Gliński. - Odrzucamy w całości wniosek o wotum nieufności - mówił Gliński. - Dziś nienawiść kierujecie przeciwko jednemu z najbardziej pracowitych ministrów polskiego rządu - zwrócił się do opozycji.

Szkoła powinna być sprawnym elementem polskiego państwa. Prof. Czarnek broni suwerenności polskiej szkoły - przekonywał Gliński. - Społeczeństwo, które posiada zasób wartości, potrafi dokonywać cudów i te wartości są kształtowane w systemie edukacji.

Wyliczył programy, które realizuje MEiN pod rządami Przemysława Czarnka. Jak stwierdził, opozycja "wyrywa z kontekstu wypowiedzi min. Czarnka, a skuteczność Czarnka bardzo denerwuje opozycję". Bez odwagi, która cechuje min. Czarnka, nie byłoby 500 plus, nie byłoby 300 plus, nie byłoby polskiego bezpieczeństwa, a pan Nitras trząsłby portkami przed Putinem - dodał Gliński.

"Kilka słów uwag" od ministra

Po wypowiedziach posłów na mównicę wkroczył minister Czarnek. Podziękował posłom za wniosek w jego sprawie. Jak mówił, rząd PiS "nie zostawia nauczycieli w biedzie" i zadbał o "75 procent podwyżki dla nauczycieli". - Cały ten spektakl, który tutaj rozegraliście tylko nas utwierdził w przekonaniu, że nasze działania były słuszne.

W odpowiedzi na zarzuty o niedofinansowanie polskich szkół minister pokazał wykres, ukazujący wzrost subwencji oświatowej. - Zadbaliśmy o wynagrodzenia nauczycieli, wy nie zadbaliście - zwracał się do opozycji.

Są dwie kobiety, osoby do których czuje największy respekt - mówił Czarnek, a posłowie z sali pytali: "Prezes i kto"? - Matka Boża i moja żona - odparł minister odpowiadając na zarzut, że "nienawidzi kobiet".

Opinia komisji - negatywna

Wnioskiem zajęła się wcześniej sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży, która zaopiniowała go negatywnie. Opinię komisji przedstawił poseł sprawozdawca Tomasz Zieliński.

Zapytany o dyskusję, która odbyła się na posiedzeniu komisji, minister Czarnek podkreślił, że była ona "żenująca". - Kilku naszych posłów, ze względu na swoje bardzo poważne problemy rodzinne i osobiste, o których nie jestem uprawniony mówić, nie było obecnych, w związku z tym taki jest wynik. Ale tak czy inaczej wynik pokazuje, że komisja nie zgodziła się na wniosek o wotum nieufności - powiedział.

Zdaniem Czarnka, sam wniosek oparty jest na "manipulacjach, fałszu albo na kłamstwach". - Nic nowego w tym wniosku nie ma. Co więcej, minister Tomasz Rzymkowski, który mnie wczoraj reprezentował na komisji, wyliczył 38 błędów merytorycznych na 7 stronach wniosku. To samo zrobił poseł Tomasz Zieliński, wiceprzewodniczący sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży - powiedział.

Z kolei rzecznik PiS pytany o wniosek opozycji o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki odparł: - Będziemy bronić pana ministra Czarnka. Myślę, że to jest pewien teatr polityczny opozycji - ocenił Bochenek. - Wszyscy doskonale wiemy, jaka jest arytmetyka w polskim parlamencie - zauważył.

"Wyraz stanowczego sprzeciwu"

Jak czytamy w poselskim wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa MEiN, który podpisało ponad 120 posłów opozycji, stanowi on wyraz "stanowczego sprzeciwu wobec prowadzonej przez niego polityki oraz stosowania praktyk niegodnych urzędu ministra." Jest składany w sytuacji, w której polski system edukacji, miedzy innymi w wyniku działań i zaniechań Ministra Czarnka, znajduje się na skraju katastrofy" - napisano.

"Niezmienną cechą sprawowania przez Przemysława Czarnka funkcji Ministra Edukacji i Nauki jest rażący brak monitorowania, planowania, przewidywania i przygotowywania z odpowiednim wyprzedzeniem polskiego systemu edukacji na wyzwania, z jakimi musi się on mierzyć" - czytamy we wniosku o wotum nieufności. Według wnioskodawców, Czarnek odmawia również dialogu ze środowiskiem nauczycielskim.

Reklama

Zwrócono również uwagę na dwie forsowane przez szefa MEiN nowele Prawa oświatowego oraz niektórych innych ustaw, określana mianem "Lex Czarnek". Według składających wniosek o wotum nieufności, skutkiem wejścia tych zmian w prawie "byłoby faktyczne pozbawienie rodziców możliwości decydowania o tym, na jakie zajęcia pozalekcyjne w szkole mogłyby uczęszczać ich dzieci".

Skrytykowano też działania ministra dotyczące przyjęcia ukraińskich uczniów do polskiego systemu szkolnictwa. "Reakcje resortu kierowanego przez Przemysława Czarnka można podsumować słowami +jakoś to będzie+. W najbardziej kluczowych pierwszych tygodniach kryzysu MEiN ograniczyło się do zwiększenia limitu dzieci w klasach i wydania ogólnych wytycznych. Podobnie, jak w przypadku nauczania zdalnego w czasie pandemii COVID-19, nauczyciele i nauczycielki stojący przed ogromnym wyzwaniem musieli sobie z nim radzić sami" - oceniono. Dodano, że resort ograniczył się do punktowych decyzji administracyjnych i nie był w stanie wypracować spójnych strategii, które pozwoliłyby jak najskuteczniej zaopiekować się w tej trudnej sytuacji zarówno dziećmi ukraińskimi, jak i polskimi.

We wniosku o wotum nieufności napisano również, że wątpliwości budzą niektóre koszty i zasadność zagranicznych delegacji służbowych ministra. Wskazano, że łączy on obowiązki szefa MEiN z promowaniem uczelni - Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, z którym jest związany. Według wnioskodawców, nieprawidłowości można dopatrzyć się też w wydatkowaniu przez resort środków na niektóre programy. Wymieniono: Międzypokoleniowe Centra Edukacyjne - wsparcie integracji międzypokoleniowej, Program wsparcia edukacji, Inwestycje w oświacie oraz Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania.

"Pieniądze z tych programów, osobistych inicjatyw ministra, miały trafić do organizacji pozarządowych zajmujących się edukacją. Wątpliwości co do rzetelności alokacji tych środków budzi fakt, iż zdecydowana ich większość trafiła do organizacji związanych z Kościołem katolickim oraz powiązanych z obecnymi lub byłymi politykami Prawa i Sprawiedliwości" - czytamy we wniosku.

Szymon Zdziebłowski