Na Sylwestra przeszła do historii cena urzędowa. Krajowe kablownie i inne przetwórnie miedzi płacą ceny ustalane przez kombinat. Receptura jest taka: cena giełdowa miedzi z ubiegłego miesiąca mnożona przez aktualny kurs dolara minus 5 proc.

Reklama

Te pięć procent to upust producenta, który przyznaje, że wysyłając towar do Szczecina czy Krakowa ponosi mniejsze koszty niż dowożąc za Łabę. Cena eksportowa tworzy się, jak to w kapitalizmie bywa, sama – między producentem a kupcem – w oparciu o notowania londyńskiej giełdy i spryt pośredników.

Wyzwolenie ceny miedzi spowodowało, że za tonę, która jeszcze w grudniu kosztowała nieco ponad 6 mln zł, w styczniu osiągnęła pułap światowy, czyli ponad 23mln zł.

Reklama