NBP do teraz milczał. "Rząd jest w trudnej sytuacji i nie chcemy jej komplikować swoimi komunikatami" - mówi nam bliski współpracownik prezesa Sławomira Skrzypka. Dodaje, że im więcej nerwowych ruchów i sprzecznych komunikatów, tym gorzej dla sytuacji Polski.

Reklama

>>>Rząd potajemnie przyspiesza euro

Według informacji DZIENNIKA już od trzech tygodni rząd prowadzi niejawne negocjacje w sprawie wejścia Polski do korytarza walutowego ERM2, czyli przedsionka strefy euro. O rozmowach nic nie wiedzą ani prezydent, ani NBP. Pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro Ludwik Kotecki tłumaczył w poniedziałek, że właściwe negocjacje z Europejskim Bankiem Centralnym zaczną się w tych dniach. Wówczas oczywiście weźmie w nich udział także NBP.

Dlaczego więc politycy z rządu i Platformy opowiadają o potajemnych rozmowach o euro, ryzykując awanturę z Pałacem Prezydenckim i bankiem centralnym? "To nasza strategia. Wysyłamy sygnały o postępach na drodze do euro, by stabilizować kurs złotego" - przyznaje polityk PO zorientowany w planach gospodarczych rządu. Tłumaczy, że inaczej, przy obecnych wahaniach, nie ma szans na wpuszczenie Polski w korytarz walutowy.

>>>Polska chce szybciej europejskiej waluty

Dlatego rząd poważnie bierze pod uwagę także pesymistyczny scenariusz. "Zapewne kalkuluje tak: na razie nie wiemy, jak sytuacja będzie wyglądać za pół roku. Wycofać się z negocjacji możemy zawsze, nic nas to nie kosztuje" - wyjaśnia prof. Stanisław Gomułka. Jego zdaniem ostateczna decyzja, "wejść czy nie wejść teraz do ERM2", zapadnie w połowie roku, przy okazji nowelizacji budżetu.

Politycy PO podkreślają, że problem nie leży po naszej stronie. "W obliczu kryzysu to Unia nas nie chce i się boi" - twierdzi polityk z władz tej partii. "Nawet w zachodnioeuropejskich mediach nasz region jest pokazywany jako czarna dziura, w której trzeba ratować system finansowy. W ten sposób są osłabiane ambicje rozszerzenia strefy euro" - mówi szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.

Reklama

Dlaczego UE miałaby nas nie chcieć w klubie euro? Bo kiedy znajdziemy się w korytarzu walutowym, Europejski Bank Centralny musiałby pomóc Narodowemu Bankowi Polskiemu bronić złotówki w przypadku zbyt dużych wahań kursu. Byłby to precedens, bo do tej pory w żadnym przypadku tego nie zastosowano. Nigdy jednak sytuacja na wspólnym rynku walutowym w Europie nie była tak niepewna jak dziś. Kraje strefy euro niechętnie więc patrzą na nasze aspiracje, bo obawiają się, że taka interwencja byłaby dla nich bardzo kosztowna.

>>>Sikorski: Rozmowy o euro powinny być poufne

Nasi rozmówcy z Platformy twierdzą, że Polska wywiera, na razie w nieoficjalnych rozmowach, coraz większą presję, by zmiękczyć stanowisko Brukseli. "To nie my decydujemy, tylko druga strona. My jesteśmy aplikantem" - podkreśla członek rządu Tuska. Do premiera coraz mocniej dociera, że nasza sytuacja jest bardzo trudna. "Tym bardziej musi się starać, żeby w razie czego nikt nie zrzucił na niego winy za fiasko ambitnych planów" - przyznaje polityk z władz PO. Inny podkreśla jednak, że Tusk nie odpuści: "Chce przejść z euro do historii, tak jak Leszek Miller za wprowadzenie nas do Unii".