Do piątkowego poranka wydawało się niemal przesądzone, że Platforma poniesie w Sejmie porażkę i jej ustawa o zawieszeniu finansowania partii przepadnie. Wnioski o odrzucenie jej w pierwszym czytaniu zgłosiły PiS i Lewica. A PSL zapowiedziało, że je poprze. To oznaczałoby dla PO prestiżową przegraną. Ale najważniejsze dla PO było uniknięcie otwartej wojny na sali sejmowej z własnym koalicjantem. Dlatego do ostatniej chwili politycy partii Tuska przekonywali ludowców do zmiany zdania.

Reklama

>>> Partie bez państwowego garnuszka?

W czwartek późnym popołudniem sejmowym korytarzem przechadzali się szef klubu PSL Stanisław Żelichowski i wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski. Zniknęli potem w jednym z gabinetów. Żaden nie chce ujawnić treści tej rozmowy. Ale z naszych informacji wynika, że to właśnie wtedy zapadła decyzja, żeby przełożyć głosowanie i dać sobie jeszcze czas na negocjacje. Ponowna krótka rozmowa liderów PO i PSL odbyła się jeszcze wczoraj rano. "Ludowcy potwierdzili, że nas poprą" - mówi nam jeden z polityków Platformy. A rozmówca z PSL wyjaśnia: "Przecież nie możemy mówić, że nie chcemy już porozmawiać i szukać kompromisu".

Chwilę później, na Konwencie Seniorów, Sławomir Rybicki z PO złożył wniosek o przesunięcie głosowania na następne posiedzenie. Dlaczego? PO argumentowała, że na głosowaniu nie może być obecny premier Donald Tusk, który jest w Brukseli. To oburzyło koalicję. "W głosowaniu nad wetem do ustawy o sześciolatkach jakoś nie musiał uczestniczyć. Czyli sześciolatki są mniej ważne niż populistyczne hasła" - komentuje wicemarszałek Sejmu z SLD Jerzy Szmajdziński. "Zwróciłem się do marszałka, żeby nie apelował już więcej o powagę Sejmu, jeśli ten wniosek uzyska poparcie. Ale on na niego przystał i zarządził ciąg dalszy tego żenującego, cynicznego spektaklu" - mówi Szmajdziński DZIENNIKOWI.

Reklama

>>> PSL z SLD przeciwko PO

Wniosek poparli dwaj przedstawiciele ludowców, i sprawa była załatwiona. Platforma ma dzięki temu jeszcze dwa tygodnie na rozmowy z koalicjantem. Czy zdoła przekonać PSL do odebrania partiom pieniędzy z budżetu na czas kryzysu? Politycy PO nie tracą rezonu: "Liczę, że zdrowy rozsądek właściwy partii chłopskiej podpowie, że dla opinii publicznej kuglowanie pieniędzmi z budżetu na finansowanie partii będzie niezrozumiałe" - mówi Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO.

Eugeniusz Kłopotek z PSL mówi jednak twardo: o zamrożeniu finansowania nie ma mowy. "PO ma taką nadzieję, ale w końcu będzie musiała zgodzić się tylko na ograniczenie finansowania, choćby w takim wydaniu jak proponuje SLD" - uważa Kłopotek. Sojusz zgłosił projekt, zgodnie z którym najbogatsze partie dostawałyby o prawie połowę mniej pieniędzy, a biedniejsze o ok. 11 proc.

Jeśli PSL postawi na swoim, to projekt SLD ma duże szanse. Jak twierdzą politycy Sojuszu, doszło już w tej sprawie do rozmów szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego i szefa klubu Lewica Wojciecha Olejniczaka. Nieoficjalnie politycy Platformy mówią, że jeśli ostatecznie przejdzie projekt SLD, to i tak będzie to sukces PO. "W świat pójdzie sygnał, że do końca walczyliśmy o zniesienie finansowania. Ale nawet jego ograniczenie będzie naszą zasługą, bo inaczej inne partie w ogóle by się tym nie zajmowały" - mówi nam polityk PO.