"Jarosław Gowin jako poseł ma pełne prawo składać projekty poselskie, jeśli tylko zbierze pod nimi 15 podpisów" - mówi chłodno wiceszef klubu parlamentarnego PO Grzegorz Dolniak. Władze klubu już w grudniu, kiedy Gowin przedstawił swoje propozycje, nie kryły niezadowolenia. To dlatego przygotowanie poprawek powierzono Kidawie-Błońskiej. Jednak ona zamiast tego zaproponowała całkiem nową ustawę.

Reklama

>>>Poseł PiS: Bezpłodność nie jest chorobą

Różnice są fundamentalne. Projekt Gowina zakazuje tworzenia i mrożenia zarodków nadliczbowych. Drugi na to zezwala. A jak podkreślają lekarze, bez mrożenia zarodków skuteczność in vitro spadłaby z obecnych 30 do ok. 3 procent.

Oba projekty zostaną zgłoszone po wakacjach. Jako poselskie. "Nie ma mowy o jednym projekcie klubowym" - mówi Gowin. Kidawy-Błońskiej nie martwi fakt, że Gowin zebrał już kilkadziesiąt podpisów. "Pod projektami często podpisuje się po prostu ze względu na sympatię do autora. I nie oznacza to wcale, że później się w ten sposób zagłosuje" - twierdzi posłanka. Swoją propozycję ustawy przedstawi klubowi w sierpniu.

W kwestii in vitro podzielona jest nie tylko PO. Wiadomo, że propozycję Kidawy-Błońskiej poprze np. Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS. Ale już jej klubowy kolega Bolesław Piecha zgłosił własny projekt, który przewiduje zakaz stosowania sztucznego zapłodnienia. Podzielone jest też PSL. "In vitro jest niezbędne. Dlaczego odbierać ludziom prawo do szczęścia?" - mówi szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Co innego mówi Eugeniusz Kłopotek. "Bliższy jest mi projekt Gowina i jak na moje rozeznanie większość klubu się za nim opowie" - twierdzi poseł PSL.