Przeciwnego zdania jest 27 proc., a 8 proc. nie ma wyrobionej opinii. Największymi optymistami pod tym względem są zwolennicy Zjednoczonej Prawicy, którzy w 83 proc. uznali, że Polska jest bezpieczna, a tylko 16 proc. z nich uważa, że jest „raczej zagrożona”. Także większość wyborców opozycji (62 proc.) postrzega nasz kraj jako bezpieczny, jednak zagrożenie dostrzega już co trzeci z nich. Z kolei w grupie niezdecydowanych widać jeszcze większe podziały. Za kraj „raczej bezpieczny” postrzega Polskę 50 proc. z nich, 28 proc. uważa, że jesteśmy zagrożeni, a 21 proc. nie ma zdania.

Reklama
Jak oceniłbyś poziom bezpieczeństwa zewnętrznego Polski w związku z potencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji i Białorusi? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

– Z satysfakcją przyjmuję te wyniki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że cała architektura bezpieczeństwa Polski i Europy jest poddawana presji ze strony Rosji – komentuje Radosław Fogiel z PiS. – Tak duże poczucie bezpieczeństwa Polaków pokazuje, że podjęte przez nas działania nie tylko były słuszne, ale i przynoszą efekty – dodaje. – PiS wkłada wiele pracy w propagandę sukcesu w kwestii bezpieczeństwa. Problem w tym, że w tej chwili rząd może się jedynie pochwalić kwotami zadysponowanymi na bezpieczeństwo Polski, ale sprzęt za nie kupiony dopiero ma być, przy czym nie do końca wiemy, kiedy i za ile. Ja nie mam poczucia, że dziś jesteśmy bezpieczniejsi – ripostuje Michał Kobosko z Polski 2050.

Zdaniem prof. Antoniego Dudka, politologa z UKSW, nasz sondaż dobrze pokazuje, dlaczego PiS wybrał hasło „bezpieczna przyszłość Polaków” jako główne hasło kampanii. – Założenie jest takie, że wyborcy PiS już się czują bezpiecznie, a opozycyjni, zwłaszcza ci niezdecydowani, nie do końca. Zwolenników opozycji PiS raczej nie przekona, ale chodzi o tych 28 proc. niezdecydowanych, którzy odczuwają zagrożenie, i 21 proc., którzy nie mają wyrobionej opinii w tej sprawie – tłumaczy
profesor. Dlatego, jego zdaniem, PiS będzie w kampanii podkreślał różnice między nim a opozycją w tym aspekcie. – PiS będzie mówił, że tu jest jeden prezes, który rządzi krajem od ośmiu lat, a po tamtej stronie jest jakaś zbieranina ludzi, nad którą Tusk nie panuje, i w związku z tym przekazanie władzy dzisiejszej opozycji byłoby czymś nieodpowiedzialnym w obecnych realiach – mówi prof. Dudek. Przy czym zastrzega, że PiS wciąż rządzi tylko dlatego, że wybuchła wojna, a to zamroziło sondaże i skonsolidowało elektorat. – Bez tego byliby w dużo gorszym położeniu – ocenia.

Reklama

W Polsce w ostatnich dniach dochodziło do serii zdarzeń czy incydentów, które mogą tylko wzmagać poczucie zagrożenia. Chodzi o nadawanie w różnych częściach kraju komunikatów radiowych wymuszających zatrzymanie pociągów czy zakażenia legionellą w województwach podkarpackim i małopolskim. Obie sprawy „z urzędu” pod lupę wzięła ABW. Na razie nie ma dowodów, że oba zdarzenia to efekt działań hybrydowych obcych państw.

Po drugie, PiS w ostatnim czasie zalicza wpadki w obszarze bezpieczeństwa. Chodzi np. o rakietę, która spadła pod Bydgoszczą i odnalazła się dopiero po kilku miesiącach, czy ostatni incydent z wykorzystaniem policyjnego black hawka na wyborczym pikniku. Antoni Dudek jest sceptyczny. – Tymi wydarzeniami żyją głównie zwolennicy opozycji. Niezdecydowani coś tam słyszą, ale traktują to jako incydenty, zwłaszcza gdy dociera do nich, że Polska tworzy największą armię lądową w Europie. PiS miałby problem, gdyby w obszarze bezpieczeństwa doszło do jakiejś spektakularnej wpadki, skutkującej np. ofiarami śmiertelnymi – ocenia profesor.

Tegoroczna kampania jest wyjątkowa, bo odbywa się w cieniu rosyjsko-białoruskiej agresji. Wczoraj w Warszawie szef MSWiA Mariusz Kamiński spotkał się ze swoimi odpowiednikami z Litwy, Łotwy oraz Estonii. Wspólnie wezwali reżim Łukaszenki do usunięcia Grupy Wagnera z terenów Białorusi, wycofania wszystkich nielegalnych migrantów z terenów przygranicznych i odesłania ich do krajów pochodzenia. – Spodziewamy się incydentów, w tym o charakterze zbrojnym, z udziałem członków tej grupy (Wagnera – red.) – przyznał wczoraj Mariusz Kamiński. Zapowiedział też, że w razie eskalacji Polska i kraje bałtyckie podejmą wspólne działania. – Jeśli dojdzie do krytycznego incydentu, zastosujemy natychmiastowe retorsje. Zamknięte zostaną wszystkie przejścia graniczne, które do tej pory są otwarte, zarówno osobowe, jak i towarowe – przestrzegł szef MSWiA.