Za nami tegoroczne wybory parlamentarne. Frekwencja była rekordowa - ponad 70 proc. uprawnionych do głosowania obywateli oddało swój głos. Znamy też już wstępne wyniki głosowania.

Reklama

Wybory 2023

Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki po przeliczeniu głosów z 28.56 proc. wszystkich komisji. Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak na konferencji prasowej zaznaczył, że są to wyniki w zdecydowanej większości z mniejszych obwodów. Siłą rzeczy rezultaty z bardziej obszernych obwodów, z większych miast, dopiero będą spływać. Frekwencja, według aktualnych danych, wyniosła 71.99 proc.

Według tych wstępnych wyników wyborów na PiS zagłosowało 40.05 proc. uprawnionych, na KO – 26.38 proc., a na Trzecią Drogę – 14.12 proc. Poza podium znalazły się: Lewica z wynikiem 8.03 proc. oraz Konfederacja – 7.37 proc.

Reklama

Wiceprezes PAN: Mamy formację polityczną, która żyje z dezinformacji

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do samej kampanii, która była wyjątkowo ostra. Zarzuty kłamstwa i szerzenia dezinformacji były bowiem jednymi z najczęściej podnoszonych przez polityków i adresowanych do oponentów. Postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście mechanizm dezinformacji odgrywa w życiu społeczeństwa tak istotną rolę, jak niekiedy jest mu ona przypisywana.

O opinię na ten temat poprosiliśmy prof. Dariusza Jemielniaka, badacza dezinformacji z Akademii Leona Koźmińskiego, który pełni także funkcję wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk.

Reklama

Dziennik.pl: Co to jest dezinformacja? To pytanie zarówno o media jak i politykę. Czy może prowadzić do propagandy, a jeśli nie to czym się od niej różni?

Prof. Dariusz Jemielniak, badacz dezinformacji, wiceprezes PAN, Akademia Leona Koźmińskiego: Dezinformacja to rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji po to, aby uzyskać określony efekt. Propaganda jest jednym z narzędzi dezinformacji, ale nie jedynym – chociażby podawanie fałszywej daty wyborów byłoby dezinformujące, a nie byłoby propagandą. Dezinformacja może też polegać na zniechęcaniu do określonej osoby, a nie na podkreślaniu zalet innej.

A jak to wygląda w polityce? W jaki sposób dezinformacja stała się podstawowym narzędziem prowadzenia kampanii politycznej.

Cóż, zauważono, że dzięki nowoczesnym technologiom można znacznie lepiej targetować potrzeby osób, które wcześniej nie były dobrze identyfikowalne. Zauważono, że narzędziem kampanii politycznej może być np. reklamowanie atrakcyjnych wakacji w czasie wyborów dla osób, które inaczej głosowałyby na naszego przeciwnika. Zauważono też, że dużo można ugrać wobec osób wahających się na kogo głosować – zrażanie do naszego kontrkandydata lub kontrkandydatki, nawet w sposób skrajnie prymitywny, czyli przez rozpowszechnianie prześmiewczych złośliwości albo informacji w oczywisty sposób zmanipulowanych i nieprawdziwych, nadal może koniec końców skłonić do zostania w domu. Nawiasem mówiąc, z takim samym fenomenem mamy do czynienia w przypadku dezinformacji medycznej, badamy to w ramach dużego projektu MEDfake – osoby, które wahają się w kwestii szczepień ostatecznie zniechęcić może mem czy dezinformacja, o której sami de facto wiedzą, że jest nieprawdziwa, ale wywołuje jednak efekt zniechęcenia i odrzucenia.

No właśnie, projekt MEDfake. Proszę opowiedzieć o tym więcej.

MEDfake bada, dlaczego ludzie wahają się w sprawie szczepień. To ciekawe, bo szczepienia są nieprawdopodobnie dużym sukcesem nauki, pomagają unikać potwornych chorób, śmierci i kalectwa – a nadal istnieją rodzice, którzy unikają obowiązkowych szczepień, głównie ze względu na dezinformację medyczną i szukanie porad u różnego rodzaju znachorów i domorosłych guru. Staramy się zrozumieć zarówno narracje antyszczepionkowe, jak i powody, dla których zazwyczaj rozsądni ludzie mogą wstrzymywać się czasami ze szczepieniem – i szukamy sposobów na zapobieganie społecznej katastrofie, jaką jest spadek odporności zbiorowej poniżej koniecznych dla trzymania pandemii w ryzach poziomów.

Na przykład w przypadku odry jesteśmy, niestety, już na granicy.

Jakie skutki niesie za sobą rozpowszechnienie dezinformacji? Mógłby Pan podać przykłady takich konsekwencji ze świata polskiej polityki – najlepiej w okresie ostatniej kampanii wyborczej.

Powszechne było rozsiewanie dezinformacji na temat szczepień, a ostatnio także na temat osób z Ukrainy – że roznoszą choroby, zabierają cenne zasoby, itp. To też zabawne, że wiele antyszczepionkowych kont powiela także antyukraińskie narracje – choć oczywiście trudno udowodnić, że są to wszystko wyłącznie rosyjskie trolle, bo przecież sporo może być także, jak mówił Lenin, pożytecznych idiotów, czyli osób, które autentycznie wierzą w nonsensy i wspierają kremlowską propagandę. Skądinąd, kremlowska propaganda przybiera także nieoczywiste formy: powtarzanie banialuków o tym, jak potężna jest Polska militarnie i gospodarczo i jak bez problemu poradzi sobie bez NATO i UE oczywiście także się w nią wpasowuje.

W obecnych wyborach mamy do czynienia z upartym rozpowszechnianiem nonsensu na temat prób fałszowania wyborów przez osoby z Ukrainy – rzekomo dzięki posiadanemu numerowi PESEL (który, co trzeba podkreślić, wcale nie daje prawa głosu).

Jak zatem rozpoznać, że mamy do czynienia z dezinformacją? I czy rzeczywiście jesteśmy na nią tak odporni, jak nam się wydaje…

Dezinformacja ma zwykle kilka elementów: brzmi na pozór prawdopodobnie, ma element sensacyjny, a także często zawiera elementy prawdy – takie, aby osoba mniej wykształcona i wyrobiona mogła mieć wrażenie, że zweryfikowała daną treść niezależnie. Nikt z nas nie jest odporny na dezinformację – to trochę jak z marketingiem. Wszystkim się wydaje, że reklamy na nich nie wpływają, ale jakimś dziwnym trafem budżety reklamowe działają skutecznie.

Jak możemy z nią walczyć i czy da się z nią wygrać?

Trzeba uczyć krytycznego myślenia, krytycznej konsumpcji mediów, ale koniec końców sądzę, że na poziomie indywidualnym nie uda się osiągnąć przełomu. Niezbędne są interwencje regulacyjne – tak jak ograniczamy dostęp do trucizn, czy jak ograniczamy dystrybucję pornografii dziecięcej, tak samo należy przestać pobłażać w zakresie dezinformacji – zwłaszcza jaskrawej, śmiercionośnej dezinformacji antyszczepionkowej, jak i podminowującej ład demokratyczny. Oczywiście to musi być regulacja na poziomie UE i USA – inaczej jest zbyt duże ryzyko totalitarnej cenzury.

Czy zna Pan przykład, gdy konsekwencje - tak społeczne, jak polityczne – dezinformacji doprowadziły do końca kariery polskiego polityka?

Gruba linia Mazowieckiego (zapamiętana jako gruba kreska) na pewno przyczyniła się do spadku popularności jego formacji. Trzeba się było ubezpieczać, wyjęte z kontekstu premiera Belki niemalże wyeliminowało go z życia politycznego.

Dezinformacja a polaryzacja społeczna. Istnieją w korelacji?

Dezinformacja jest napędzana polaryzacją, bo polaryzacja powoduje, że w coraz większym stopniu mamy wrażenie, że poglądy zbliżone do naszych są najbardziej typowe (a także że poglądy radykalne są nieradykalne).

Na ile sukces polityczny w Polsce ma dziś źródło w szerzeniu dezinformacji?

Szerzenie samej dezinformacji trudno oddzielić od misinformation (czyli podawania półprawd i przekręceń), ponadto w propagandzie politycznej dużo jest także zwykłego brutalnego prześmiewania przeciwników, a nie tylko oczerniania ich. Trudno jest zatem przypisać sukces polityczny jedynie dezinformacji.

Czy grozi nam w Polsce taki scenariusz, że jedynym skutecznym środkiem walki z dezinformacją będzie wprowadzenie rozwiązań systemowych, jak choćby kontrola prewencyjna treści publikowanych w sieci. A jeśli tak, to na ile jest to realne?

Tak, zdecydowanie – realność kontroli treści możemy oceniać po wspomnianej pornografii dziecięcej. Jakoś nikt jej nie widzi właśnie dzięki dobrym mechanizmom zapobiegania. Jednocześnie potrzebne są oczywiście dodatkowe systemy kontroli społecznej, aby nie doprowadzić do cenzury.

Za nami jedna z najbardziej ostrych kampanii wyborczych w Polsce. Czy może Pan pokusić się o podsumowanie tego okresu w kontekście dezinformacji. Poszliśmy dalej niż w latach ubiegłych? Jaka jest Pana prognoza na przyszłość w tej materii.

Media publiczne w Polsce osiągnęły niezwykle wysoki poziom profesjonalizmu w dystrybucji dezinformacji. W zasadzie każde wydanie „Wiadomości” jest dobrym przykładem zabawy danymi, ale także szerokiego arsenału środków oczerniających i wyśmiewających niektóre osoby. Sądzę, że te kompetencje będą się dalej rozwijać, choć trudno rozsądzić przed wyborami, czy w ramach mediów publicznych.

I na koniec: polski polityk, który najsprawniej posługuje się możliwościami, jakie daje mechanizm dezinformacji? Mam na myśli postać, która bierze aktywny udział w życiu politycznym w naszym kraju.

Mamy całą formację polityczną, która momentami dochodzi do dwucyfrowego poziomu poparcia, która żyje z dezinformacji antyszczepionkowej i antyukraińskiej.