Premier pytany był m.in. o spadające dochody z podatków i rosnącą obsługę zagranicznego długu publicznego. Wpływy z podatków - przy tych wszystkich tarczach ochronnych, obniżkach podatków CIT i PIT, jakie wprowadziliśmy - nie rosną tak dynamicznie, ale trzeba nas rozliczać przez pryzmat ośmiu lat - wskazał.

Reklama

Podwojenie dochodów przez PiS

Podkreślił, że PiS podwoiło dochody do budżetu państwa - przy obniżce podatków na prawie 60 mld. To 115 procent wzrostu! Proszę pokazać mi drugi kraj na świecie, który przy takiej obniżce podatków, doprowadziłby do więcej niż podwojenia budżetu. A zobaczcie na marne wyniki rządów Tuska. Wzrost o paręnaście procent. Dlaczego? Bo oni nie umieją zarządzać budżetem. Doprowadzili do monstrualnego deficytu budżetowego. To dane Eurostatu - mówił.

Reklama
Reklama

Jak wyjaśnił, koszty obsługi długu "wzrastają ze względu na pandemię, inflację, wojnę na Ukrainie i ryzyka geopolityczne". Przyznaję, to wzrasta - ale to nie ma nic wspólnego z polityką gospodarczą PiS. Te koszty wzrastają tak samo w Czechach, we Włoszech, Rumunii, na Litwie, Łotwie czy na Słowacji - zaznaczył.

Rekordowy deficyt jako demagogia

Proszony o komentarz do tekstu Ludwika Koteckiego, który ukazał się na portalu Money.pl, w którym ekonomista stwierdził, że "mamy rekordowy deficyt budżetu i rekordowe potrzeby pożyczkowe", premier ocenił, że to demagogia.

Ludwik Kotecki zna się na rynkach finansowych i wie, że Komisja Europejska analizuje każdą złotówkę, że przed rynkami finansowymi nie da się niczego ukryć. Ale w tej sprawie posłużył się wartościami nominalnymi. To demagogia. Tylko wartości procentowe, a nie nominalne oddają rzeczywisty stan finansów publicznych. U nas dług publiczny w odniesieniu do PKB zmalał! Możemy te nasze osiem lat prześwietlić pod tym kątem - i wyjdzie nam czarno na białym, że zmalał o ponad trzy punkty procentowe – powiedział.

Wskazał, że deficyt przedstawiany Brukseli jest na poziomie ponad 4 proc. PKB. Przecież my prawie 4 proc. PKB wydajemy na armię! Gdyby odliczyć te olbrzymie i konieczne wydatki na wojsko, to mielibyśmy w zasadzie zrównoważony budżet - oświadczył.

Stan finansów publicznych i czarny PR

Pytany o zarzuty dot. wydatków wyprowadzanych poza budżet państwa premier odpowiedział: Ja rozumiem głosy propagandystów Platformy. Rozumiem "ekspertów" od czarnego PR-u, adeptów goebbelsowskiej filozofii, że kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. Ale prawda jest taka, że zostawiamy finanse publiczne w bardzo dobrym stanie.

W ocenie Morawieckiego, "KE i rynki finansowe widzą tę rzeczywistość: każdy, kto się choć trochę interesuje, to wie, że nie da się ukryć choćby złotówki długu".

Każdy, kto ma odrobinę dobrej woli, wie, że niezależnie, powtarzam: niezależnie od rodzaju funduszu czy kategorii budżetowej, wszystko i tak na koniec ląduje w jednym worku pod nazwą: państwowy dług publiczny. To dlatego rynki finansowe były i są spokojne. Bo widziały naszą politykę fiskalną, politykę finansową. A opozycja wściekała się, że dobrze nam idzie i próbowała widzieć drzazgę w naszym oku, zapominając o belce w swoim – podkreślił.

Jak mówił, w całej tej sprawie chodzi o to, że "opozycja chce się wycofać z obietnic wyborczych i uzasadnić to wycofanie się poprzez takie żonglerki liczbami". Za chwilę się okaże, że nie da się podwyższyć kwoty wolnej, że nie da się wdrożyć dobrowolnego ZUS-u, że nie da się wprowadzić "babciowego", nie będzie kredytu zero procent itd. Dlaczego? Bo to było oszustwo wyborcze. Ale społeczeństwo będzie tego pilnować i rozliczać. Stąd ta panika w ich oczach i stąd sięganie po metody Jerzego Urbana - zakończył.