Sejmowy egzamin Szymona Hołowni. Jak wypadł?

Dziennik.pl: Szymon Hołownia to polityczny nowicjusz czy urodzony polityk?

Prof. Anna Siewierska-Chmaj, politolożka z Uniwersytetu Rzeszowskiego: Żeby ocenić sprawność polityczną Szymona Hołowni, potrzeba więcej czasu niż dwa dni w roli marszałka Sejmu. Mogę za to ocenić jego debiut, również w kontekście tego, jaki cyrk urządzili mu posłowie Zjednoczonej Prawicy, którzy ewidentnie nie mogą pogodzić się z przegraną w wyborach parlamentarnych.

Jak Hołownia wypadł w nowej roli?

Reklama

Widać, że lata pracy w show-biznesie procentują. Hołownia, który w przeszłości prowadził program „Mam talent”, umie okiełznać aktorski temperament niektórych posłów prawicy.

Reklama

Dotychczasowa kariera Hołowni nie jest dla niego obciążaniem?

To że Hołownia jest showmanem, samo w sobie nie jest czymś negatywnym. Ale marszałek jest przecież autorem kilkunastu poczytnych książek, więc nie odmawiałabym mu stosownych kompetencji.

Reklama

Akurat doświadczenie w pracy z publicznością, z dyscyplinowaniem, także czasowym, jest nad wyraz przydatne. Co więcej, Hołownia pracując tyle lat w przemyśle rozrywkowym, zetknął się z osobowościami narcystycznymi, egocentrycznymi, nadpobudliwymi. A tych w Sejmie nie brakuje. Teraz może to wykorzystać dla dobra polskiego parlamentaryzmu.

Podczas sejmowego głosowania nad kandydaturami do Krajowej Rady Sądownictwa emocji nie brakowało…

Wczoraj ewidentnie mieliśmy do czynienia z jakimś załamaniem nerwowym czy histerią pana ministra Zbigniewa Ziobry. Ktoś o mniejszym doświadczeniu scenicznym mógłby sobie nie poradzić z tymi emocjami. Panu Hołowni udało się jednak okiełznać ten chwilowy atak pana ministra.

Jak pani ocenia retoryczną sprawność marszałka i czy Szymon Hołownia wnosi coś nowego do kultury obrad Sejmu?

Szymon Hołownia jest mistrzem słowa i mam nadzieję, że przyczyni się do podniesienia kultury politycznej w Polsce. Nieraz oglądając obrady Sejmu odnosiłam wrażenie, że każdy, kto ceni sobie język polski, musi cierpieć. Ten awans kulturowy polskiego Sejmu nie trudno będzie osiągnąć, bo przez ostatnie osiem lat poziom izby niższej pozostawiał wiele do życzenia.

Przemysław Czarnek do Hołowni. "Marszałku rotacyjny"

Minister Przemysław Czarnek zadrwił z Szymona Hołowni, zwracając się do niego „panie marszałku rotacyjny”. Prawica ma z tym jakiś problem?

Nie wiem, co takiego śmiesznego jest w rotacyjności stanowisk i urzędów. Z pewnością dla kogoś, kto ma osobowość autorytarną, by odwołać się do koncepcji Theodora Adorno, te bardziej demokratyczne rozwiązania nie do końca muszą być zrozumiałe.

Jeśli pan minister Czarnek wyśmiewa samą koncepcję rotacyjności, to odsyłam do licznych dzieł z zakresu psychologii polityki, np. do znakomitej pozycji Pascala de Suttera „Szaleńcy u władzy”. Już antyczni Grecy wiedzieli, że władza deprawuje, zwłaszcza na eksponowanych stanowiskach. Wszędzie tam, gdzie jest możliwość - bez uszczerbku dla organizacji pracy - wprowadzenia rotacyjności, warto to robić. Rotacja ogranicza destrukcyjny wpływ władzy na osobowość człowieka, który tę władzę sprawuje.

Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski powalczą o prezydenturę?

Stanowisko marszałka ułatwi rozwój kariery politycznej Szymona Hołowni?

Z całą pewnością funkcja marszałka Sejmu jest trampoliną do kariery politycznej, ale wydaje mi się, że nie jest to najlepszy moment, żeby tego typu scenariusze rozpatrywać. Mam duży szacunek dla milionów Polaków, którzy tak chętnie i aktywnie wzięli udział w wyborach do parlamentu. Rozważania dotyczące tylko i wyłącznie karier polityków, bez odniesień do przyszłości gospodarki, edukacji czy ochrony zdrowia, w sytuacji gdy nie mamy nawet nowego rządu, mogą wydawać się nieeleganckie.

Jednak nie jest tajemnicą, że Szymonowi Hołowni i Rafałowi Trzaskowskiemu marzy się urząd prezydenta kraju. Kto z tej dwójki ma większe szanse na zwycięstwo?

Wpierw czekają nas wybory samorządowe. Jeśli Rafał Trzaskowski wystartuje ponownie w wyścigu o urząd prezydenta Warszawy, to rozumiem, że odstąpi tym samym od starań o najwyższy urząd w państwie. W przeciwnym wypadku, gdyby ponownie objął stanowisko prezydenta stolicy i następnie z niego zrezygnował, by wystartować w wyborach na prezydenta Polski, to w mojej ocenie okazałby brak szacunku wobec wyborców, którzy oddali na niego głos w wyborach samorządowych.

Dlatego, rozważając różne polityczne scenariusze, warto patrzeć na samą politykę w sposób długodystansowy, w którym zabiega się o utrzymanie wysokiego poziomu zaufania społecznego, nie marnując przy tym potencjału i legitymizacji uzyskanej w wyborach.

rozmawiał Tomasz Mincer