Argentyna ma prezydenta. Kim jest Javier Milei
Dziennik.pl: Kim jest nowy prezydent Argentyny Javier Milei? Populistą, ultraliberałem, szaleńcem?
Dr Magdalena Lisińska, Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych, Uniwersytet Jagielloński: Javier Milei sam siebie określa mianem anarchokapitalisty. Łączy skrajnie neoliberalne poglądy gospodarcze z niezwykle konserwatywnymi zapatrywaniami w kwestiach społecznych. Takie osoby już w polityce były, np. Jair Bolsonaro w Brazylii, Donald Trump w USA czy liderzy partii hiszpańskiej Vox. Część postulatów Marine Le Pen też wpisuje się w tego typu narrację. Za tymi poglądami idzie populizm rozumiany jako tworzenie show, podkreślanie, że jest się spoza skorumpowanej kasty politycznej i jedyną osobą zdolną uzdrowić system.
Skąd się wziął Milei?
Milei wybił się w momencie dla Argentyny trudnym. Kraj jest pogrążony w kryzysie, społeczeństwo straciło wiarę w to, że dotychczasowa grupa polityków - nie tylko z partii peronistowskiej, która rządziła uprzednio - nie spełnia oczekiwań. To co mówił Milei dobrze rezonowało z problemami społecznymi.
Jak Milei trafił do polityki?
Prezydent elekt Javier Milei jest w polityce stosunkowo krótko - od 2021 r., kiedy dostał się do Kongresu. Nie zrobił kariery jako ekonomista, mimo że posiada wykształcenie w tym zakresie. Zasłynął jako showman w telewizji. Popularność przyniosły mu także filmiki na TikToku. Odwoływał się w nich do populistycznych narracji, krytyki władzy i skrajnie liberalnego pomysłu na gospodarkę z jednej strony, i konserwatywnego na stosunki społeczne z drugiej.
W Argentynie 40 proc. mieszkańców żyje poniżej poziomu ubóstwa. Ponad 50 proc. korzysta ze świadczeń społecznych. Dlaczego tak wielu poparło Mileiego, który chce „piłą łańcuchową” przejechać się po wydatkach publicznych?
To jest zupełnie irracjonalna sytuacja. Ostatnie trzy tygodnie spędziłam w Argentynie, gdzie obserwowałam z bliska kampanię wyborczą. Doszłam do wniosku, o czym zresztą pisały lokalne media, że wiele osób, które głosowały na Javiera Mileiego, nie wierzyło, że prezydent elekt spełni swoje postulaty wyborcze, w tym te najbardziej radykalne. Ta grupa wyborców chciała przede wszystkim zmiany i usunięcia peronistów. To podejście można wytłumaczyć niskim poczuciem zaufania do polityków w Argentynie.
No właśnie, Milei ma narzędzia, żeby zrealizować swoje najbardziej brawurowe obietnice wyborcze?
Teoretycznie tak. Warto pamiętać, że prezydent Argentyny jako głowa państwa ma silną pozycję ustrojową, dużo mocniejszą niż np. jest to w Stanach Zjednoczonych, gdzie występuje system prezydencki.
Milei nie chce aborcji, jest za powszechnym dostępem do broni
Milei nie jest zwolennikiem aborcji. W jaki sposób może dokonać zmian?
Prezydent może wydawać dekrety z mocą ustawy - teoretycznie w sytuacjach nadzwyczajnych. Jeżeli będzie chciał zdelegalizować aborcję czy ułatwić dostęp do broni bądź ułaskawić zbrodniarzy z czasów dyktatury - może to uczynić dekretem. W latach 90., za czasów prezydentury Carlosa Menema, nadużywano tego instrumentu i w ten sposób obchodzono Kongres. Zresztą wcale nie jest pewne, że ten Kongres będzie Mileiowi nieprzychylny. Znaczną siłą dysponuje w nim tradycyjna prawica, która przed drugą turą poparła prezydenta elekta.
Obok Mileiego największym zwycięzcą jest Mauricio Macri, były prezydent, który stanowi łącznik między niemającym silnego zaplecza politycznego Mileiem a prawicą argentyńską. To pokazuje, że ludzie, którzy chcieli zmiany, głosując na Mileiego, niekoniecznie ją dostaną. Bo za chwilę najważniejsze stanowiska w państwie obsadzą ludzie ze starego układu politycznego, skompromitowanego katastrofalną polityką gospodarczą z lat 90.
Argentyna przejdzie na dolara?
Jakie mogą być pierwsze posunięcia nowego prezydenta?
Milei zapowiedział likwidację Banku Centralnego i przejście na dolara. Ale jest jasne, że takich zmian nie da się wprowadzić w życie z dnia na dzień. W kampanii mówił o odbiurokratyzowaniu państwa. Chce też np. zlikwidować przepisy chroniące lokatorów. I pewnie zacznie od mniejszych spraw, które nie wzbudzą większych kontrowersji po stronie prawicy Macriego.
Pojawiają się też absurdalne pomysły. Milei chciałby, żeby relacje z dwoma najważniejszymi partnerami zagranicznymi Argentyny - z Brazylią i Chinami - przesunąć w ręce prywatne, bo państwo nie powinno ingerować w prywatną działalność.
rozmawiał Tomasz Mincer