W rozmowie z dziennikarzem Interii Joanna Wicha przyznała, że czuje się jednocześnie związkowcem, pielęgniarką i politykiem.

- Przez 37 lat byłam pielęgniarką, od 1996 roku jestem w związkach zawodowych, a to naczynia połączone. Teraz, kiedy zostałam posłanką, trudno żeby coś się zmieniło w moim postrzeganiu samej siebie. To pewnie możliwe, ale nie należę do takich osób. W Razem jestem od 2015 roku, w zasadzie cały czas we władzach. Może to nie była polityka przez wielkie "p", ale uczyłam się być polityczką. Teraz uczę się być posłanką - wyznała.

Reklama

Zaznaczyła jednocześnie, że "nie cierpi kamer" i że wielkie media to nie jej bajka. - Chcę być zwykłą posłanką, która zajmuje się swoim okręgiem wyborczym. Na pewno nie stanę się posłanką, która przesiaduje w mediach. To nie moja bajka. Wolę pojechać do ludzi, porozmawiać, pomóc - mówiła.

"Wyglądam jak siedem nieszczęść"

Posłanka odniosła się do zdjęcia, które odbiło się szerokim echem wśród internautów. W podpisie pod zdjęciem nawiązała do międzynarodowego dnia reagowania na przemoc wobec kobiet i zwróciła uwagę na akcję prowadzoną przez Naczelną Izbę Pielęgniarek i Położnych.

Internauci komentujący zdjęcie wytykali, że "pielęgniarki same się seksualizują" i że posłance "seksualizacja nie grozi", co dziennikarz Interii skwitował jako "obrzydliwe".

- Trwa właśnie akcja "Stop seksualizacji zawodów medycznych". Na fotografii, którą przy tej okazji wrzuciłam na Twittera, wyglądam jak siedem nieszczęść: brak makijażu, jakbym miała na karku dwadzieścia lat więcej. Wylał się tam na mnie niesamowity hejt. "Takiej starej babie seksualizacja nie zagraża" - mówiła.

"Broni mnie naturalność"

Reklama

Pod opublikowanym zdjęciem, jak twierdzi posłanka, "wylało się szambo". - Przyznam, że jeszcze rok temu pewnie siedziałabym i płakała. Tylko jak idzie się do polityki, człowiek musi mieć trochę grubszą skórę. Bo będą robić mi zdjęcia albo sprawdzać majątek, którego nie mam. Rozumiem, że dziennikarze zainteresują się moim dzieckiem, wnuczką, gdzie tańczyłam. I w sumie nie wiem teraz, czy wypada mi podrygiwać jako posłance - zastanawiała się posłanka.

- Na pewno nie boję być na widelcu. Nie mam niczego do ukrycia, broni mnie naturalność. Przecież nigdzie się nie chowam - podsumowała rozmówczyni.