Pojawiły się doniesienia, że w bieżącym tygodniu Sejm planuje przegłosować uchwały dotyczące odwołania z Trybunału Konstytucyjnego sędziów, określanych jako "sędziowie dublerzy".

Zgodnie z przewidywaniami, uchwały mają potwierdzić nieważność wyboru do składu TK tych sędziów, którzy zostali wybrani w 2015 roku przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) na miejsca, które wcześniej były już prawidłowo obsadzone. Dotyczy to trzech sędziów: Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego oraz Jarosława Wyrembaka.

Reklama

Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Jeśli faktycznie takie uchwały zostaną przegłosowane, zmienią cokolwiek?

Prof. Jacek Zaleśny, prawnik-konstytucjonalista z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW: Z punktu widzenia obowiązującego prawa, taka uchwała Sejmu nie wywołuje żadnych skutków dla statusu prawnego sędziów TK. Inaczej niż w okresie PRL, Sejm nie jest najwyższym organem władzy państwowej. Nie jest organem, który aktem własnej woli może dowolnie zmieniać zachodzące w państwie stosunki prawne. W państwie prawnym Sejm, jako organ władzy publicznej, nie jest kompetentny jednej procedury zastępować innym postępowaniem, dla siebie wygodniejszym.

Reklama

Zatem uchwała, nic nie zmieni. Czyli co powinno się stać, żeby praca TK wróciła na odpowiednie tory, żeby ta instytucja zaczęła normalnie funkcjonować?

Tu trzeba mieć na uwadze dwie kwestie. Po pierwsze, kwestia statusu prawnego osób, które są sędziami Trybunału Konstytucyjnego, a ten status jest podważany przez część uczestników stosunków prawnych. I drugą sprawą jest kwestia jakości wyborów dokonywanych przez Sejm. I moim zdaniem ta druga kwestia jest dużo prostsza.

Reklama

Prof. Zaleśny: Sejm w ostatnich latach, ale też wcześniej, dokonywał, licznych wątpliwej jakości wyborów

Dlaczego? Proszę wyjaśnić…

Wystarczyłoby, aby Sejm dokonując wyboru sędziów Trybunału, dochowywał staranności, czyli wybierał osoby prawidłowo uformowane, tj. o odpowiednich predyspozycjach i formalnych i natury etycznej. Aby przykładał staranności do tego, kogo wybiera, czy dane osoby rzeczywiście dają rękojmię, że są w stanie rzetelnie realizować wartości konstytucyjne. To jest pierwszy problem natury stanu faktycznego.

Sejm w ostatnich latach, ale też wcześniej, dokonywał, licznych wątpliwej jakości wyborów. Dokonywał wyboru osób, które miały kwalifikacje formalne, żeby zostać sędziami TK, natomiast nie miały kwalifikacji natury etycznej.

Czyli…?

Na przykład działaczy politycznych, w tym posłów, którzy pełniąc mandat parlamentarny w sposób świadomy naruszali konstytucję, informując o tym na posiedzeniu komisji. Zasłużonych działaczy politycznych, kończących karierę polityczną, którym partie, w podziękowaniu za lata służby, fundowały urząd sędziego i idący za nim sędziowski stan spoczynku.

Rozumiem. A jaka jest ta druga kwestia?

Kwestia druga, bardziej problematyczna, wymagająca zmiany w prawie, czyli przeprowadzenie postępowania prawnie określonego.
To jest kwestia dotycząca statusu prawnego osób, które dzisiaj pełnią urząd sędziego, który przez wielu jest podważany, co negatywnie oddziałuje na działalność TK jako sądu konstytucyjnego. I co do tych osób w mojej ocenie procedurą prawnie pewną i bezpieczną jest procedura postępowania dyscyplinarnego. Pamiętajmy, że w każdym momencie pełnienia funkcji sędziego można postawić pytanie, czy dana osoba ma zdolność, aby godnie piastować zajmowany urząd? I tu możemy postawić pytanie, czy dana osoba w momencie wybierania była godna tego, aby piastować urząd sędziego?

W mojej ocenie w tym trybie można by przeciąć kwestię dotyczącą tzw. sędziów dublerów. Właśnie przez postawienie pytania, czy osoby, które w danych okolicznościach kandydowały na urząd sędziego, to są te osoby, które dają rękojmię godnego piastowania mandatu sędziego? Czy wybór w tych okolicznościach jest do pogodzenia z tymi cechami, które powinien posiadać niezawisły sędzia?

Proszę doprecyzować, jak dokładnie można ten problem rozwiązać?

Ten problem można rozstrzygnąć w sposób prawny poprzez postępowanie dyscyplinarne. Wtedy musiałby orzekać uprawniony organ złożony z sędziów, czyli gremium, które ma ku temu kwalifikacje, żeby podjąć rozstrzygnięcie, ze wszystkimi konsekwencjami z tego tytułu wynikającymi.

Czy to jest możliwe teraz, przy aktualnym stanie prawnym w Polsce?

Aby taka procedura mogła mieć miejsce, musiałoby dojść do zmiany w prawie. Na mocy zmiany ustawy o TK, doszło do uchylenia przepisu, na podstawie którego w postępowaniu dyscyplinarnym można było przeprowadzić ocenę zachowań osoby także sprzed jej wyboru na urząd sędziego. I w tym zakresie można by dokonać zmiany w ustawie, aby można było oceniać nie tylko zachowanie osób w trakcie sprawowania urzędu, ale także przed objęciem urzędu.
I moim zdaniem tą problematyczną kwestię statusu osób pełniących urząd sędziego TK, można w taki sposób rozwiązać, bez uszczerbku dla organu, dla orzecznictwa i bez uszczerbku dla państwa prawnego.

I wracamy do początku, bo te zmiany w prawie może przeprowadzić Sejm…

Tak, w drodze zmiany ustawy o statusie sędziów Trybunału. Zarazem, aby wzmocnić gwarancje rzetelności postępowania, można rozszerzyć krąg osób orzekających w sprawach dyscyplinarnych o sędziów TK w stanie spoczynku, tj. osoby, które – jak mało kto – mają kwalifikacje, aby tego typu dylematy prawne rozwiązywać.

Czy zatem za rządów Donalda Tuska orzeczenia Trybunału Julii Przyłębskiej są ważne, czy nie?

W tym zakresie przesądza brzmienie art. 190 Konstytucji RP. Wszystkie orzeczenia TK są prawnie wiążące, bo są podjęte przez organ, który ma taką kompetencję i mają moc powszechnego obowiązywania i są ostateczne. W obowiązującej w Polsce procedurze nie ma możliwości, aby dokonywać kontroli orzeczeń TK. To na Białorusi Prezydent Aleksander Łukaszenko stwierdził, że wyrok Sądu Konstytucyjnego jest błędny i dekretem go uchylił. W Polsce nie ma ku temu żadnej procedury, aby takie orzeczenia podważać, bądź uważać, że one nie istnieją, nie obowiązują lub nie mają skutków prawnych. W tym zakresie poglądy uczestników stosunków prawnych nie zmieniają obowiązującego stanu prawnego.Natomiast, co też wymaga przypomnienia, za błędne decyzje zawsze się płaci. Tak jak nie ma darmowych obiadów, tak też nie ma błędnych decyzji politycznych nie wywołujących negatywnych skutków w przyszłości.

Jak należy to rozumieć?

Faktem są złe decyzje Sejmu z lat 2015-2016, najpierw w postaci wybierania sędziów na zapas, co miało miejsce z udziałem prezesa i wiceprezesa TK, aby w ten sposób zadać gwałt demokracji i jej fundamentalnemu założeniu, że poprzez wybory do Sejmu suweren daje uprawomocnienie do rządzenia. Siły ancien regime’u próbowały, za przyzwoleniem części sędziów TK, sprawić, że niezależnie od tego, jaka będzie wola narodu w wyborach w 2015 r. to oni i tak będą rządzić. W reakcji na ten gwałt doszło do aktów działania w wykonaniu zwycięzców wyborów z 2015 r. uznających, że nie będą gorsi. Anulowali więc dokonanych przez poprzedników pięć wyborów sędziów TK. W ich miejsce wybrali pięciu sędziów TK i wzruszeniem ramiom potraktowali wyrok TK w tej sprawie uznając, że nie z nimi takie numery. Skoro część sędziów TK brała udział w gwałcie na konstytucji, to stracili okazję do wiążącego wypowiadania się w tej sprawie.

Te zdarzenia z lat 2015-2016 pokazują, że złe decyzje wywołują daleko idące negatywne konsekwencje. Z bezprawia nie rodzi się prawo. Abyśmy mieli stosunki społeczne oparte na prawie, to musimy działać w sposób prawnie przewidziany. Każde naruszenie czy obejście konstytucji powoduje kolejne problemy.

Czyli podsumowując … podjęte teraz decyzje, bez zmiany prawa, okazałyby się nieodpowiednie?

Gdyby teraz Sejm odwołał tzw. sędziów dublerów i wybrał nowych sędziów, to ci nowi sędziowie (neosędziowie) też będą obarczeni wadą prawną, jak tzw. sędziowie dublerzy. Nie trzeba być Samuelem Huntingtonem, aby prognozować, że po latach nowa większość sejmowa powie, że nie z nią te numery: to nie są sędziowie i żeby raz na zawsze ukrócić takie praktyki, nie tylko usunie ich z TK, ale też na przykład nakaże zwrócić uposażenia. Stosunki społeczne oparte są bowiem na reakcyjności. Czyli problem byłby w czasie rozciągnięty, a w raz z nim jego negatywne następstwa.

Rozmawiała Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)