Kijów był drugim po Brukseli celem zagranicznej podróży nowego szefa rządu. "Tusk nie wybrał Berlina, Paryża czy Waszyngtonu, ale ukraińską stolicę w ramach swojego planu ponownego wzmocnienia więzi międzynarodowych po ośmiu latach rządów prawicowych nacjonalistów", czytamy.
"Wybór Kijowa pokazuje, jak ważna dla polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa jest wojna obronna sąsiedniego kraju z Rosją", pisze "Handelsblatt".
Tusk naprawia relacje z Ukrainą
Premier i "jego doświadczony minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski mieli w ostatnich tygodniach pełne ręce roboty, próbując naprawić nadszarpnięte relacje z Kijowem. Poprzez połączenie krótkowzrocznej polityki i kampanii wyborczej, PiS pozwolił, aby możliwe do rozwiązania spory gospodarcze przekształciły się w faktyczny kryzys zaufania", zauważył portal, przypominając spór o ukraińskie produkty rolne. "Tusk pokazał jednak, że problem można rozwiązać poprzez współpracę międzynarodową".
"Podatny na ataki PiS"
Dzięki temu sukcesowi liberalno-konserwatywny polityk osiągnął cel etapowy "na drodze do przywódczej roli w Europie". "Handelsblatt" podkreślił, że Tusk ma doskonałe kontakty w stolicach UE. "Jednak ta bliskość czyni go również politycznie podatnym na ataki ze strony PiS, który konsekwentnie przedstawia go jako lokaja Berlina lub Brukseli".
"W przeciwieństwie do PiS Tusk uważa, że tylko silna struktura europejska może zagwarantować bezpieczeństwo jego kraju", zauważył "Handelsblatt". "Bliskość ze Stanami Zjednoczonymi nie wydaje się już tak bezwarunkowa, jak za rządów PiS".
Polska postrzega kraje bałtyckie jako naturalnych sojuszników. Jako bezpośredni sąsiedzi nigdy nie mieli złudzeń co do zagrożenia ze strony Rosji od czasu uzyskania niepodległości, pisze portal. Przystępując do NATO, Szwecja i Finlandia również zbliżyły się do tej grupy.
"Niemniej jednak Warszawa nie będzie mogła uniknąć wyjaśnienia swoich napiętych w ostatnim czasie stosunków z Francją, a zwłaszcza Niemcami. Bez ich znaczenia gospodarczego, militarnego i politycznego trudno sobie wyobrazić, aby UE mogła wiarygodnie odstraszyć Rosję", podkreśla "Handelsblatt".
Wskazuje przy tym na Trójkąt Weimarski, który w przeszłości "rzadko spełniał oczekiwania. Stanowiska były zbyt rozbieżne, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę wobec Rosji. Ponadto Paryż ma inne poglądy na temat +strategicznej autonomii+ Europy i jej relacji z USA niż Berlin i Warszawa".
"Agresywna wojna Moskwy zbliżyła do siebie strategiczne perspektywy tych krajów". Wielkie pytanie brzmi, jak trwały jest ten nowy wspólny grunt i czy wystarczy on do przezwyciężenia utajonej nieufności, pisze "Handelsblatt".