W środę przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych stanęła była marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Zeznała, że nie wie i nie pamięta, od kogo i kiedy dowiedziała się o pomyśle przeprowadzenia wyborów prezydenckich w 2020 r. w formie korespondencyjnej. Jak podkreśliła, była przekonana, że wybory korespondencyjne to jedyny sposób na przeprowadzenie wyborów w terminie konstytucyjnym.

Reklama

Zgorzelski skomentował przesłuchanie Witek w TVN24. - Wiemy, że to nie lokator Pałacu Prezydenckiego czy lokator urzędu w alejach Ujazdowskich (kancelarii premiera), czy wreszcie sama marszałek Witek urzędująca jako druga osoba w państwie przy ul. Wiejskiej (siedziba Sejmu), to nie oni podejmowali decyzje. Decyzje zapadały gdzie indziej - poza konstytucyjnym ośrodkiem dyspozycji politycznej, przy ul. Nowogrodzkiej (siedziba PiS) - powiedział wicemarszałek Sejmu.

Zapytany, czy w wyniku działania komisji uda się wskazać i pociągnąć do odpowiedzialności osoby winne wydania 70 mln zł z publicznych pieniędzy na przygotowanie wyborów, Zgorzelski zapewnił, że nikt, kto zawinił, nie umknie przed odpowiedzialnością. - Widzę, że członkowie komisji dobrze przygotowują się, by zadawać bardzo trudne pytania świadkom i wezwanym. Oczywiście, ci ze strony PiS robią wszystko, by im to utrudnić. Wszystkie komisje śledcze mozolnie, krok po kroku dojdą prawdy i zostaną osądzeni ci, którzy chcieli nam wolność zabrać- powiedział Zgorzelski.

Reklama

Była marszałek "nie zna szczegółów"

Reklama

Podczas przesłuchania przed komisją śledczą Witek poinformowała, że nie uczestniczyła w spotkaniach ws. wyborów korespondencyjnych w wilii premiera, natomiast na spotkaniu szefostwa partii o tej sprawie mówiło się przynajmniej na jednym z posiedzeń. Na pytania m.in. o to, jak Poczta Polska miała zorganizować wybory korespondencyjne i dostarczyć pakiety wyborcze do wszystkich wyborców zaznaczyła, że nie zna szczegółów, bo za to odpowiadała administracja rządowa.

Po przesłuchaniu Elżbieta Witek powiedziała dziennikarzom, że wymagano od niej odpowiedzi na pytania, na które odpowiedzi nie znała. - Dlatego, że ta komisja została powołana nie do zbadania procesu legislacyjnego - a ja miałam takie wrażenie, że się bada proces legislacyjny - tylko ta komisja została powołana do sprawdzenia zasadności, legalności, prawidłowości przeprowadzenia wyborów prezydenckich przez administrację rządową - zaznaczyła b. marszałek Sejmu.

"Widziałam, że pan przewodniczący stara się zakpić"

Wskazała, że nie może mieć wiedzy na tematy, które dotyczyły rządu, bo wówczas w nim nie była. - Tutaj widziałam, że trochę pan przewodniczący (komisji Dariusz Joński) starał się zakpić ze mnie, że nic nie wiem, na wszystko odpowiadam "nie". To nieprawda, jeśli państwo byliście na sali, to na wszystkie pytania starałam się odpowiedzieć zgodnie z moją najlepszą wiedzą, odpowiedzialnością, a także kompetencjami, które miałam jako marszałek Sejmu - podkreśliła Witek.