"Obiecuję, że od dnia zaprzysiężenia Łódź będzie miała prawdziwą gospodynię" - powiedziała Hanna Zdanowska po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów. Podziękowała wszystkim łodzianom. Wyraziła satysfakcję, że mieszkańcy Łodzi docenili jej dotychczasową pracę na rzecz miasta. "Już teraz mówię do wszystkich ludzi PO: bierzemy na swoje barki olbrzymią odpowiedzialność, oczekuję, że wszyscy tej odpowiedzialności sprostamy" - dodała.
Zadeklarowała, że będzie chciała w radzie miasta szukać współpracy między różnymi ugrupowaniami. "Aby skutecznie zarządzać miastem, trzeba budować zgodę" - oceniła Zdanowska. Joński podziękował wszystkim, którzy na niego głosowali. "Zrobiliśmy wszystko, aby przekonać do siebie, ten wynik - ok. 40 proc. - świadczy o tym, że wykonaliśmy nieprawdopodobną pracę" - powiedział.
Po niedzielnym głosowaniu Hanna Zdanowska zapewniała, że ze spokojem czeka na decyzję łodzian. "Ja nigdy nie jestem pewna do końca. To jest wielka ruletka, o tym decydują setki tysięcy osób, w związku z czym nie można mówić za każdego. Mam nadzieję, że przekonałam swoich wyborców, że przekonałam łodzian, żeby zagłosowali na mnie, ale wszystko w ich rękach" - mówiła.
Kandydatka PO przyszła na głosowanie do jednej z komisji na łódzkim Karolewie ze swoim synem i kilkuletnią siostrzenicą. Jej zdaniem politycy, po części, zniechęcili wyborców do głosowania. "Nie wierzymy już w to, że możemy naszym jednym głosem coś zmienić. A ja wierzę, że ten jeden głos bardzo dużo znaczy" - podkreślała. Dwa tygodnie temu frekwencja w Łodzi wyniosła 35 procent.
Po oddaniu głosu Dariusz Joński mówił, że czeka "spokojnie i z szacunkiem" na pierwsze wyniki wyborów. "Jestem optymistą. Liczę na to, że mieszkańcy wybiorą moją osobę. Czekam spokojnie i z szacunkiem na pierwsze wyniki" - zapewniał kandydat SLD, który wraz z żoną głosował przed południem w obwodowej komisji w gimnazjum przy ul. Olimpijskiej na łódzkiej Retkini.
Zaznaczał, że oczekiwania w tej sytuacji są tylko jedne, bo w przeciwieństwie do pierwszej tury "teraz wygrany będzie tylko jeden, i tutaj srebrny medalista się nie liczy". Przyznał, że poszukuje dziś analogii do 17 stycznia tego roku (kiedy w referendum zainicjowanym przez SLD odwołany został prezydent Jerzy Kropiwnicki), bo "też było mroźno". Kandydat SLD obawiał się jednak niskiej frekwencji.
"Zawsze w drugich turach ta frekwencja była dużo niższa, dlatego też przez te dwa tygodnie próbowałem namawiać mieszkańców i informować, że 5 grudnia będzie druga tura. Wielu mieszkańców myślało, że to tydzień temu będzie druga tura. A więc obawiam się, że ta frekwencja pomimo ładnej pogody, ale też mroźnej, może być faktycznie dzisiaj niska" - podkreślał Joński.