Spadające notowania marszałka Sejmu to efekt jego kolejnych wpadek, ale przede wszystkim braku jasno sprecyzowanej strategii kampanii. Przyczyną tego braku jest z kolei wewnętrzny konflikt. Komorowski nie ufa szefowi swojego sztabu Sławomirowi Nowakowi. Nowak boi się natomiast wpływów Grzegorza Schetyny, który nieformalnie starał się wyznaczać kierunki kampanii. Na sojuszu z Komorowskim szef klubu PO próbował odbudować swoją pozycję w partii. Ale i on, gdy tendencje stały się niekorzystne dla marszałka, zaczął usuwać się w cień.

Reklama

W to miejsce próbował wejść Janusz Palikot. On chce oczywiście kampanię robić po swojemu: prowokować i próbować ośmieszać lidera PiS. W efekcie Platforma, która do tej pory starała się utrzymywać wizerunek partii spokojnej, staje się stroną atakującą. Tak było w środę w Lublinie, gdzie Palikot zorganizował wiec, który miał zakłócić spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z wyborcami. "Ta akcja nie było konsultowana ani ze sztabem, ani z marszałkiem" - zastrzega Małgorzata Kidawa-Błońska, rzeczniczka sztabu Komorowskiego. I dodaje: "Mamy prośbę do Janusza Palikota, by w przyszłości konsultował z nami swoje przedsięwzięcia".

Zdaniem dr. Jarosława Flisa, politologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, działania lubelskiego posła PO nie pozostaną bez wpływu na wynik wyborczy. "One oczywiście nie będą miały decydującego znaczenia, ale dołączają się do serii wpadek kandydata PO" - mówi dr Flis. Uważa działania Palikota za zniechęcające, nieskuteczne i niesmaczne.

czytaj dalej >>>



Reklama

A to właśnie kolejne błędy Komorowskiego powodują dezorganizację kampanii. "Niemal codziennie praca w sztabie zaczyna się od wybuchu złości Sławomira Nowaka, który rzuca ostrymi słowami po kolejnych wpadkach Komorowskiego" - opowiada osoba związana ze sztabem. Zdeterminowany Nowak przydzielił nawet marszałkowi osobę, która ma pilnować go przed wpadkami. Aniołem stróżem został Dariusz Dolczewski, szef młodzieżówki Platformy. Ale nie jest on w stanie zapobiec błędom. "Współpraca z Komorowskim jest wyjątkowo trudna nie tylko ze względu na jego nieufność, ale także dlatego, że nie chce przyjmować argumentów od osób spoza swojego ścisłego otoczenia" - przyznaje ważny poseł Platformy.

Sposobem na ucieczkę do przodu i odbudowanie wizerunku poważnego polityka miało być zwołanie na wczoraj Rady Gabinetowej. Komorowski domagał się na niej, by rząd sowicie nagrodził tych, którzy walczyli z powodzią. "To potworny kiks w sytuacji, gdy nie rozdano jeszcze nawet połowy zasiłków dla powodzian" - mówi dr Wojciech Jabłoński, ekspert od marketingu politycznego i politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Uważa, że wyborcy oczekiwaliby bardziej, że urzędnicy zrzekną się swoich nagród na rzecz poszkodowanych przez żywioł.

Powagę sytuacji rozumie doskonale Kidawa-Błońska. "Nie chcemy wchodzić w kolejne konflikty, w niedzielę organizujemy koncert dla powodzian" - zapowiada. Później dwudziestoma autobusami w Polskę ruszą wolontariusze PO. Do końca tygodnia mają odwiedzić pięćset miast. To oni mają sprawić, że notowania Komorowskiego znów zaczną rosnąć.