Taką deklarację złożył w czwartek podczas konferencji prasowej wiceminister SWiA Tomasz Siemoniak. To odpowiedź na zapytanie z jakim pod koniec listopada zwrócił się do resortu poseł PO Andrzej Nowakowski, kandydat na prezydenta Płocka.
W II turze wyborów jego rywalem będzie ubiegający się ponownie o reelekcję Mirosław Milewski z PiS. Obaj kandydaci już wcześniej zapowiedzieli, że ich sztaby wyborcze powołają patrole obywatelskie, które będą monitorowały przebieg rozstrzygającej tury głosowania.
Siemoniak, który był gościem czwartkowej konferencji prasowej Nowakowskiego, podkreślił, że MSWiA bardzo poważnie potraktowało sygnały o podejrzeniu kupowania głosów w czasie I tury wyborów samorządowych w Płocku.
"W tej konkretnej sprawie policja otrzymała dyspozycje, żeby w sposób szczególny, zwłaszcza tam, gdzie były nieprawidłowości w czasie pierwszej tury głosowania, żeby tam przyglądać się sytuacji" - powiedział wiceminister.
Dodał, że o sposobie działania zdecyduje sama policja. Zastrzegł przy tym, by nie traktować nadzoru nad przebiegiem wyborów jako elementu walki wyborczej."Jesteśmy jak najdalej od tego, by jakiekolwiek służby państwa wpisywały się w kampanię wyborczą po którejkolwiek ze stron" - oświadczył wiceminister.
Siemoniak zaznaczył, że jest bardzo ważne, "by obywatele mieli zaufanie, że jeśli chodzi o wybory, o głosy, wszystko jest w absolutnym porządku, bo to jest jeden z fundamentów demokracji". Jego zdaniem, patrole obywatelskie, to pomysł, który może się sprawdzić w ramach "obywatelskiego nadzoru nad ważnymi sprawami", podobnie jak dzieje się to w innych państwach, np. w USA.
"Jeżeli obywatele w Płocku chcą zwrócić większą uwagę na to, co się wokół nich dzieje, czy wszystko jest w porządku, a o nieprawidłowościach informować kompetentne służby, to jest dobrze" - powiedział Siemoniak. Przyznał, że udział obywateli w reagowaniu na przestępstwa jest zawsze ważny, także poza wyborami. "Niech takie patrole ludzi otwartych, wrażliwych, czujnych na to, co dzieje się dookoła będą zawsze w Płocku" - dodał.
W zapytaniu poselskim, przesłanym pod koniec listopada do ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera, Nowakowski zwrócił się z prośbą o szczegółową informację na temat działań policji w czasie I tury wyborów samorządowych w Płocku oraz o "wyjaśnienie powodów, dla których policja nie podjęła skutecznych działań, które uniemożliwiłyby +handel głosami+". "Proszę również o właściwe przygotowanie i zabezpieczenie odpowiednich służb, których zadaniem byłoby zapobieżenie podobnemu procederowi w II turze wyborów prezydenckich w Płocku" - napisał wówczas Nowakowski.
Szef kampanii jego rywala, a zarazem wiceprezydent Płocka Dariusz Zawidzki, stanowisko Nowakowskiego nazwał wówczas populistycznym i bezczelnym. Podkreślił, że zawiera ono insynuację, iż w czasie drugiej tury wyborów na prezydenta miasta to osoby popierające Milewskiego mogą być zamieszane w kupowanie głosów. Sam Milewski podkreślił wtedy, że jego ocena w sprawie jest jednoznaczna - handel głosami jest naganny i skandaliczny, sprzeczny z ideą demokracji. "Uczciwość życia publicznego była, jest i będzie dla mnie numer jeden" - oświadczył wówczas prezydent Płocka.
W I turze wyborów przed jednym z lokali wyborczych w Płocku policja zatrzymała dwie osoby, podejrzane o handel głosami. W sprawie tej zarzut "wyborczej korupcji" usłyszał 31-letni mężczyzna, podejrzany o to, że zapłacił 53-letniej kobiecie 20 zł za oddanie głosu na konkretnego kandydata na radnego. Kobieta przyznała się do przyjęcia pieniędzy. Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień. Zastosowano wobec niego dozór policyjny.