Odniósł się on w ten sposób do informacji TVN24, że Roman Giertych, który jest pełnomocnikiem rodzin niektórych oficerów BOR, wniósł o powołanie biegłego psychologa, który miałby zbadać, czy na załogę samolotu lecącą do Smoleńska mógł mieć wpływ incydent z sierpnia 2008 r.
Jak pisały media, prezydent Lech Kaczyński, jako zwierzchnik Sił Zbrojnych miał wtedy polecić załodze tego samego samolotu lądowanie w Tbilisi - stolicy ogarniętej konfliktem zbrojnym Gruzji, gdzie L. Kaczyński i szefowie kilku innych państw lecieli udzielić wsparcia prezydentowi Gruzji Micheilowi Saakaszwilemu. Ówczesny dowódca załogi kpt. Grzegorz Pietruczuk odmówił wykonania tego polecenia, co skończyło się doniesieniem prokuratury na niego. Jak mówi we wtorkowym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" najboleśniej przeżył nazwanie go "tchórzem" (tak ujął to autor zawiadomienia do prokuratury poseł PiS i b. wiceszef MSZ Karol Karski).
Właśnie do tych zdarzeń nawiązuje wniosek Giertycha do prokuratury. Jak podkreśla, drugim pilotem w tamtej załodze był kpt. Arkadiusz Protasiuk - dowódca tupolewa w locie do Smoleńska. Z tych okoliczności wywodzi on konieczność zbadania sprawy przez biegłego psychologa pod kątem "syndromu Tbilisi".
"Kwestia presji psychicznej na załogę samolotu jest elementem śledztwa prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie" - powiedział PAP Kujawski. Jak podkreślił, stan emocjonalny pilotów badają biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy odtwarzają nagrania tzw. czarnych skrzynek samolotu.
"Wydając opinię opierają się nie tylko na zarejestrowanych zapisach, ale pogłębiają ją też o rys psychologiczny na podstawie dostępnych informacji o wcześniejszych zdarzeniach, gdzie mogła wystąpić jakakolwiek presja" - dodał Kujawski.