Dziennikarze "Gazety" nie pozostawiają większych wątpliwości. Historie o tym, jak to znicze, fotografie i wieniec ku czci pary prezydenckiej nikną w śmieciarce, można między bajki włożyć. A burzliwe wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków PiS wynikają najwyżej z dezinformacji, jeżeli same nie są wprowadzaniem Polaków w błąd.
Manifestacja 10 marca zakończyła się około godziny 21.30 – podkreśla "Gazeta". Dotychczas zwolennicy PiS twierdzili, że wkrótce później zaczęła się akcja usuwania zniczy. Tymczasem na taśmach monitoringu widać, że furgonetka firmy porządkowej przyjechała pod Pałac dopiero o 2.17 w nocy. Na miejscu był wówczas już tylko kamerzysta "Gazety Polskiej" oraz sześć osób, które stały tam od chwili zakończenia manifestacji.
Wkrótce zaczyna się gaszenie zniczy i zbieranie ich do worków. Ulotki i zdjęcia, które znajdowały się pod zniczami, są zbierane przez kobietę w szarym płaszczu i oddawane mężczyźnie w czarnej kurtce. Mężczyzna zabierze też drzewce z napisem "Bóg Honor Ojczyzna" i fotografią pary prezydenckiej. Po krótkiej szarpaninie strażnicy miejscy zdejmują też wieniec – odbiera go kobieta w popielatym płaszczu, która potem nie wypuszcza go już z rąk. Akcja sprzątania chodnika dobiega końca około godz. 2.44.
Z taśmy wynika nie tylko, że sprzątanie przestrzeni na Krakowskim Przedmieściu zaczęło się znacznie później niż twierdzono. Okazuje się, że ulotki, plakaty i zdjęcia nie były wyrzucane do śmieci. Podobnie wieniec – w kobiecie w popielatym płaszczu można rozpoznać Joannę Burzyńską, jedną z głównych postaci w gronie "obrońców krzyża".