Nieszczęście, wypadek - tak kard. Dziwisz mówi o katastrofie smoleńskiej. "Z męczeństwem mamy do czynienia jedynie poprzez śmierć za wiarę. W tym kontekście nie ma mowy o męczeństwie" - ucina. Ubolewa także nad sporem, który rozpętał się wokół ustawionego przed Pałacem Prezydenckim krzyża. "Gorszące kłótnie, awantury, walka o pozycję polityczną, niestety nadal trwają. (...) To był wypadek, który nie może wytrącić nas z życia i normalnej pracy. Musimy iść naprzód" - deklaruje metropolita krakowski. Choć przyznaje, że nie da się uniknąć sporów i podziałów.
"Padło wiele niefortunnych wypowiedzi, także z ust duchownych. Najbliższe moim przekonaniom było stanowisko kardynała Kazimierza Nycza. Krzyż powinien od razu trafić do kaplicy prezydenckiej, w której znajduje się m.in. wiele pamiątek z wizyt Jana Pawła II. To przykre, że krzyż stał się przedmiotem dziwnego przetargu" - dodaje.
Kard. Stanisław Dziwisz deklaruje jednak, że w Krakowie uroczystości pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej nie będą podzielone. "Odprawimy mszę świętą na Wawelu. Będziemy się modlić się za tych, którzy odeszli. Nie będzie żadnych manifestacji i kontrmanifestacji" - zapowiada kard. Dziwisz.
Wraca też do sprawy pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Przekonuje, że nim doszło do pogrzebu, rozmawiał na ten temat m.in. z ówczesnym marszałkiem Sejmu i pełniącym obowiązki głowy państwa Bronisławem Komorowskim. Miał on mu powiedzieć: "Zabezpieczmy wszystko, aby pogrzeb odbył się godnie, a decyzję zostawmy rodzinie". "I tak się stało" - wyjaśnia.