Wiceminister rozmawiał po południu z ambasadorem Rosji w Warszawie. Jak przyznał, m.in. o sprawie tablicy. Wyjaśnił jednak, że był to tylko jeden z tematów spotkania, które poświęcone było przede wszystkim przygotowaniu wizyty Bronisława Komorowskiego w Katyniu 11 kwietnia.

Reklama

Okazuje się, że minister Litwin rozmawiał z rosyjskim ambasadorem na temat tablicy jeszcze w piątek. "To, co powiedziałem, było powtórzeniem argumentów, które wypowiedziałem w piątek i stwierdzeniem, że moje słowa się sprawdziły" - stwierdził wiceminister. Dodał, że jeszcze przed zamianą tablic przekonywał ambasadora, że taki gest będzie miał "bardzo niedobry wpływ na atmosferę obu uroczystości i skomplikuje to przedsięwzięcie". Co na to ambasador? "Nie komentował. Przyznał, że moje przewidywania się spełniły" - relacjonował wiceminister. Dodał, że nie usłyszał wyjaśnienia, dlaczego tablice zamieniono właśnie teraz.

>>> "Nie wyobrażam sobie, że prezydent składa kwiaty pod tą tablicą"

Wyjaśnił, że sprawa ma szerszy kontakt i ciągnie się od wielu miesięcy. Ambasador Rosji zgłosił się do MSZ kilka dni po 13 listopada, kiedy umieszczono tablicę. "Przekazał wyrazy niezadowolenia strony rosyjskiej, że tablica została umieszczona niezgodnie z rosyjskimi przepisami, umowami dwustronnymi" - wyjaśniał Litwin. Argumentował wówczas, że Polska, choć rozumie rosyjską sytuację prawną, apeluje, by uwzględnić emocje rodzin i ogrom ich tragedii. "Wtedy zamiar natychmiastowego usunięcia tablicy został wycofany" - opowiadał wiceszef resortu dyplomacji.

Reklama

Henryk Litwin przyznał, że sprawa wracała wielokrotnie, m.in. przed wizytą prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, a także w okolicach kolejnych miesięcznic. Jak dodał, argumentacja pozostawała ta sama, a była jedynie uzupełniana. Po wizycie prezydenta Rosji doszły uzgodnienia w sprawie upamiętnienia ofiar poprzez wzniesienie w Smoleńsku pomnika. MSZ - jak twierdzi Litwin - apelował, by nie burzyć wątłego spokoju takimi stanowczymi działaniami, jak usuwanie tablicy. Jak podkreślił, ministerstwo miało "pewne dane", by zakładać, że Rosjanie, tak jak wcześniej, nie zdecydują się zdjąć tablicy.

>>> Rosjanie podmienili tablicę w Smoleńsku. Zniknął Katyń

Wiceszef MSZ zaznaczył, że osoby fundujące tablicę - członkowie stowarzyszenia Katyń 2010 - nie konsultowali się z resortem, także w sprawie treści napisu na tablicy. "Nie oczekiwano od nas pomocy" - dodał. Przyznał, że nie wie, czy stowarzyszenie miało świadomość protestów strony rosyjskiej.

Reklama

Co, w takiej sytuacji, z poniedziałkową wizytą prezydenta w Smoleńsku? "Program wizyty jest przedmiotem uzgodnień. Wydarzenia dnia dzisiejszego nie są obojętne dla przebiegu tych rozmów" - przyznał Litwin. I dodał, że z jego doświadczeń wynika, iż tak głośne sprawy trafiają na agendę rozmów.

Co teraz z tablicą? "Jest przejęta przez władze lokalne. Mamy uzgodnienia, że zostanie przekazana do ambasady. Będziemy się kontaktować ze stowarzyszeniem, które należy potraktować jako właścicieli" - wyjaśnił Litwin.